The 7th Hand

Autor: 
Antoni Szczepański
Immanuel Wilkins
Wydawca: 
Blue Note
Dystrybutor: 
Universal
Data wydania: 
23.04.2022
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Immanuel Wilkins: saxophone, alto; Micah Thomas: piano; Daryl Johns: bass; Kweku Sumbry: drums. Additional Instrumentation Elena Pinderhughes: flute; Farafina Kan Percussion Ensemble: Kweku Sumbry: lead djembe, bass djembe; Agyei Keita Edwards: lead djembe; Adrian Somerville Jr.: sangban; Jamal Dickerson: doundunba; Yao Akoto: kenkeni.

Saksofonista Immanuel Wilkins przebojem wkroczył na rynek jazzowy, wydając w 2020 roku swój debiutancki album, zatytuowany Omega. Artystyczny start w legendarnej wytwórni Blue Note, kwartet złożony ze świetnie grających muzyków, z których każdy był w chwili wydania płyty dwudziestokilkulatkiem. Sam lider? Nie dość że gra niezwykle sprawnie na saksofonie altowym, to do tego w wieku 22 lat wydaje płytę z własnymi kompozycjami dla jednej z najważniejszych wytwórni w historii. Brzmi świetnie, prawda? Dla mnie szczerze mówiąc niekoniecznie, bo trochę jestem za stary aby łapać się na hasła o ,,nowych muzycznych objawieniach", znane wytwórnie też nie robią na mnie wrażenia odkąd lata temu odkryłem że potrafią wydawać także bardzo słabe płyty, a wiekiem muzyków również się nie ekscytuję bo słuchając muzyki zupełnie nic mnie on obchodzi. Dla jazzowego światka drugi album Wilkinsa - wydany w styczniu 2022 roku The 7th Hand - stanowił swego rodzaju wydarzenie, dlatego pora abyśmy temu albumowi przyjrzeli się i my.

Na najnowszej płycie Wilkinsa usłyszymy, oprócz lidera, muzyków z płyty pierwszej, a są to: Micah Thomas (fortepian), Daryl Johns (kontrabas) i Kweku Sumbry (perkusja) oraz kilkoro gości. W dwóch utworach kwartetowi towarzyszy flecistka Elena Pinderhughes, a w jednym utworze na albumie pojawia się także zespół perkusjonistów Farafina Kan. Jaką muzykę usłyszymy na płycie? Myślę że jak najbardziej zasadne jest tu określenie ,,współczesny mainstream". Muzyka ta jak najbardziej wywodzi się ze swingu, zawiera elementy jazzowego języka, usłyszymy w niej jazzowe korzenie (blues, gospel), a także kilka wirtuozowskich solówek. Współczesność owego mainstremu to głównie złożoność w warstwie rytmicznej oraz odchodzące od mainstreamowego jazzu harmonie: czasem prostsze (brzmiące jak wyjęte rodem z gospel), czasem bardziej złożone (politonalne i bardziej tajemnicze).

 

To co znajduje się na płycie usłyszeć może każdy, przesłuchując album samodzielnie - warto jednak zastanowić się jak ma się drugi album Wilkinsa do jego świetnie przyjętego debiutu, a także co z tego wynika dla artystycznego dorobku młodego muzyka. Szybki swing z trudnymi podziałami rytmicznymi znam z płyt amerykańskich ,,młodych kotów" od lat. Utwór z towarzyszeniem ,,afrykańsko" brzmiących instrumentów perkusyjnych, czy ballada z ładnym tematem, kojarzą mi się z albumami Kenny'ego Garretta z lat 90'. Oczywiście usłyszymy na The 7th Hand inspiracje harmoniami bardziej soulowymi, czy fragmenty kompozycji bardziej eksperymentujące (ale bez przesady). Inspiracje obecne na albumie są dla mnie bardzo czytelne i w zasadzie nie dowiadujemy się z nich niczego nowego na temat Wilkinsa i jego kolegów.

 

 

Płyty słucha się oczywiście dobrze, bo panowie grają na najwyższym możliwym poziomie. Słuchając albumu można rozpływać się nad każdym instrumentem z osobna, wykonującym swój skomplikowany rytmicznie i melodycznie taniec. Jest to jednak bardziej zachwyt nad instrumentalnym kunsztem i rzemiosłem, aniżeli nad artystycznymi uniesieniami.

Przyjemność płynącą ze słuchania płyty zakłócało mi towarzyszące z tyłu głowy pytanie o to co nowego Wilkins chciałby mi o swoim patrzeniu na muzykę powiedzieć. Bo - co oczywiste - kompozycje na drugim albumie są inne od tych na pierwszym, ale brzmienie zespołu i artystyczne inspiracje są raczej podobne.

Zawiodłem się słuchając długiego utworu będącego rzekomo kolektywną improwizacją kwartetu. Słychać tu, że Wilkins i jego muzyczni partnerzy mają spory kłopot z oderwaniem się od głównego nurtu jazzu i ich myślenie o muzyce daleko leży od swobodnych improwizacji mistrzów tego stylu. Brakowało mi tu także jakiejś muzycznej narracji: improwizujemy przez 20 minut, to super, ale co właściwe ma z tego wynikać? Dokąd zmierzamy? Solowe koncerty Jarretta (nagrane 40 lat temu...) pokazują, że improwizacja, nawet bardzo tonalna i oparta o znajome środki, pozwala tworzyć niezwykłe opowieści, pełne różnych kolorów i emocji. Słuchając wirtuozowskich wyczynów Wilkinsa i jego kolegów mam wrażenie, że jest tu sporo energii, wiedzy i umiejętności, brakuje jednak dojrzałości i emocjonalności, które to cechy zmusiłyby mnie do powtórnego sięgnięcia po ten album.

            Zaletą The 7th Hand jest niewątpliwie widowiskowo sprawne wykonawstwo: sprężyście grająca sekcja, znakomicie operujący harmonią pianista oraz ogniście improwizujący saksofonista (mam wrażenie, że dawno nie słyszałem takich miażdżących szesnastek w szybkim tempie, jak u Wilkinsa!). Kompozycje nie są przesadnie wtórne i właściwie opierają się na solidnych inspiracjach, z dodatkiem autorskiego konceptu lidera oraz muzycznych osobowości muzyków. Pomimo tego przesłuchanie albumu podsuwa mi myśl, że Wilkins to jednak wciąż debiutant. Znakomity, owszem, ale jednak jest przed nim jakaś droga do przejścia, która być może zaprowadzi go do prawdziwie autorskiej muzyki. A może też zupełnie nigdzie go nie zaprowadzi. W kontekście debiutanckiej płyty Omega, najnowszy album saksofonisty mówi nam niewiele nowego. Wydaje się, że jest to bardziej ugruntowanie swojej pozycji i zapewne powód do zagrania kolejnych koncertów, niż chęć podzielenia się ze światem artystycznym rozwojem lidera i zespołu. Jestem ciekaw jaki będzie kolejny album Wilkinsa: czy saksofonista wciąż ustawiać się będzie w kolejce jazzmanów z przeszłości (tej bliższej i tej dalszej), czy może zaproponuje nam coś bardziej autorskiego, wybijając się na artystyczną niepodległość? Czas pokaże. Recenzowana przeze mnie płyta nie nastraja mnie jednak w tej kwestii zbyt pozytywnie. Obym się mylił. Jak mógłbym w skrócie podsumować najnowszy album kwartetu Immanuela Wilkinsa? Popis wiedzy i świetnie przerobionych inspiracji, zagrany na najwyższym poziomie? Owszem! Pełna emocji sztuka, intrygująca nas i dotykająca nas do głębi? Nie za bardzo.

1. Emanation, 2. Don’t Break, 3. Fugitive Ritual, Selah, 4. Shadow, 5. Witness, 6. Lighthouse, 7. Lift