Morning Patches
Smakowitej muzyki swobodnie improwizowanej nigdy dość! By posłuchać kolejnej z jesiennych nowości Fundacji Słuchaj!, przenieść się musimy do obiektu sakralnego w dalekiej/ niedalekiej Słowenii (St. Martin's Church) i uczestniczyć w imprezie pod nazwą BCMF (Brda Contemporary Music Festival). Kwintet pod wodzą świetnie nam znanego perkusjonalisty „ziemnego” Zlatko Kaucica, w pysznym międzynarodowym składzie amerykańsko-katalońsko-włoskim, proponuje trwający niespełna trzy kwadranse spektakl dźwiękowy, podzielony na dziesięć fragmentów z tytułami.
Przygodę z dźwiękiem „Morning Patches” zaczynamy pogłosem płynącym z … nieistniejącego fortepianu. Do życia budzą się fonie trzech instrumentów dętych, obok szelest bogatego zestawu przedmiotów Kaucica, umieszczonych na rezonującej podłodze, wreszcie drżenie smyczka na gryfie kontrabasu. Skupienie muzyków jest niemalże sakralne, pierwsze dźwięku budują prawdziwie molekularną, filigranową improwizację, naznaczoną sznytem swobodnej kameralistyki. Narracja jest płynna, muzycy lubią długie frazy, całość toczy się na delikatnie zaciągniętym ręcznym, jakże typowym dla ekspresji chamber music. Druga część kontynuuje delikatną i wyważoną dramaturgicznie opowieść, klejoną z małych fraz, ale i także z dłuższych pociągnięć pędzlem. Pogłos obiektu sakralnego sprawia, iż wiele dźwięków owianych jest tajemnicą i pytaniem o miejsce ich powstawania. Kontrabasistka, która na ogół operuje smyczkiem, czasami sięga po technikę pizzicato, czym burzy nieco podniosły nastrój improwizacji, szcześliwie jednak nie czyni tego zbyt często.
Po pierwszych dwóch, dość rozbudowanych czasowo improwizacjach, w dalszej części nagrania muzycy proponują nieco krótsze impresje foniczne. Trzecia historia bazuje na dźwiękach saksofonów, które bywają preparowane (za ten obszar odpowiada głównie Albert Cirera). Podobny klimat mają kolejne dwa odcinki, kreowane przeważnie przez dęciaki, wspierane ornamentyką perkusjonalii. Dramaturgia spektaklu od czasu do czasu nieco przysiada, trochę brakuje w nim emocji i bardziej bystrych interakcji pomiędzy muzykami. Bywa to jednak rekompensowane przez piękną akustykę przestrzeni kościoła i brzmienie poszczególnych fraz. Siódma część wydaje się w początkowej fazie nadmiernie zapętlona, jednak inicjatywę przejmuję smyczek i wyprowadza narrację na bardziej interesujące tory, gdzie budzą się emocje, a tembr saksofonu i klarnetu intrygująco się zabrudzają.
Ostatnie trzy historie wynoszą całość koncertu na bardziej spektakularny poziom. W ósmej części warto zawiesić ucha na krótkiej, ciekawie rwanej rozmowie saksofonu i klarnetu basowego. W dziewiątej oś opowieści spoczywa na preparacjach Cirery, świetnie komentowanych talerzami Kaucica. W sukurs idą też smyczek kontrabasu i klarnet, czyniąc ten epizod być może najbardziej frapującym na całej płycie. Finałowa improwizacji dużo czerpie z pulsującego kontrabasu, któremu wtórują dęciaki, płynące dłuższymi frazami. W ostatnich dźwiękach nie brakuje pokrętnej słodyczy, snutej na bazie wewnętrznego rytmu saksofonu i klarnetu basowego.
1. Koprena; 2. Bilke; 3. Svit; 4. Mlaj; 5. Jutranja; 6. Arabeska; 7. September; 8. Delirij; 9. Strehe; 10. Altar;
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.