Recenzje

  • Dialect Fluorescent

    Steve Lehman, amerykański saksofonista, wyrasta na wielką gwiazdę jazzowej sceny. Ostatnio został nawet okrzyknięty jednym z niewielu "prawdziwych i unikatowych" głosów młodego pokolenia muzyków. W tej poetyce wyrażają się o Lehmanie Downbeat Magazine, Village Voice i New York Times. Dobra prasa, nie ma co.

  • Secret World

    Pochodzący z Waszyngtonu kontrabasista, kompozytor i pedagog Jeff Denson reprezentuje młode pokolenie amerykańskich muzyków nie związanym z żadnym hermetycznym kręgiem środowiskowym, które przez ostatnie 20 lat wyznaczały kierunki rozwoju amerykańskiej muzyki improwizowanej i jazzu. Denson reprezentuje przede wszystkim samego siebie, jest świetnie wykształconym i otwartym na rozmaitości kulturowych inspiracji muzykiem, dla którego europejski rynek muzyczny jest tak samo ważny jak to, co dzieje się w Nowym Jorku, Bostonie czy Chicago.

  • Blues Dream

    Niespecjalnie lubię ostatnie płyty Frisella. Co innego, te wczesne. I środkowe. Mniam! Palce lizać! Ale jego country i rockowe (?) oblicze mało mi pasowało. Jakby powrócił nieco do czasów sławnego trio wspólną płytą z Hollandem i Jonesem, ale... też mnie nie przekonała. Wstyd się przyznać, ale dopiero niedawno wpadła mi w ręce nieco wcześniejsza płyta "Blues Dream", którą, po recenzjach innych autorów kupowałem "z pewną taką nieśmiałością".

  • Ein Sof

    Pierwsze dźwięki tej płyty są jak wyjście z ciepłego, przytulnego mieszkanka w rozszalałą na polu burzę. Zmyją wszystko. Cały kurz. Przemoczą do suchej nitki. Tsahar wręcz eksploduje swym saksofonem we free jazzowym idiomie. Potem dwa krótkie interludia (na płycie będzie takich w sumie sześć). I odmienny w charakterze, kontemplacyjny utwór czwarty. To jak przejaśnianie się po burzy. Jeszcze gdzieniegdzie słychać grzmoty, ale już przedziera się słońce...

  • Unity Band

    Kolejna płyta Pata Metheny jest jak widokówka, którą gitarzysta wysyła nam ze swojej podróży przez muzykę. Opowieść zaczyna w miejscu, w którym zostawił nas na swojej ostatniej płycie - balladowym, akustycznym solo. Po chwili jednak dołącza do niego nowy kwartet z Antonio Snachezem na perksuji, Benem Williamsem na kontrabasie i Chrisem Potterem na saksofonach i klarnecie basowym.

  • Long Night, Big Day

    Są płyty wybitne, które z jakichś powodów nie znajdują wystarczającego zainteresowania, nie mówiąc już o popularności. Mam wrażenie, że tak jest z tą płytą. Raz - lider chyba nie jest wielu osobom znany, dwa wytwórnia, która wydała Długie noce..., w sumie od niedawna jest na polskim rynku, i mam wrażenie, że jeszcze nie zagościła w świadomości wszystkich. Szkoda, bo produkcje to wybitne, mało komercyjne - przynajmniej jeśli chodzi o współczesny jazz, ale zawsze o ponad przeciętnej wartości.

  • Ways Of Time

    Nie wiem czym jest powodowane, że jedne płyty przechodzą bez echa, a inne są hołubione, w zasadzie nie wiedzieć czemu. Nie będę się powtarzał, że w moim przekonaniu np. Wynton Marsalis jest postacią co najmniej bardzo przereklamowaną, ale faktem jest, że każda jego płyta staje się bestsellerem. Yosuke Yamashita to natomiast ta druga kategoria muzyków - przechodzących bez echa.

  • Santiarican Blues Suite

    Trzecia, po “Aruan Ortiz Trio” i “Alameda” płyta kubańskiego pianisty, bardziej niż dwie poprzednie koncentruje się na kwestii etnicznego pochodzenia artysty. Ortiz bardzo przeżywa swoją kubańskość, czy też swoją czarnoskórość.

  • Secrets of Secrets

    Gdy młody muzyk z San Francisco, który gry na klarnecie uczył sie u Bena Goldberga a kompozycji u Steve'a Colemana, podejmuje się muzycznej reinterpretacji dzieł XII wiecznego żydowskiego mistyka, rozszyfrowującego boskie imiona a nawet studiującego techniki ożywienia Golema - warto nadstawić uszu.

  • ABCD

    Zacznę nietypowo dając asumpt wszystkim tym, którzy wszędzie widzą spiskową teorię dziejów oraz kumoterstwo. Dzięki Markowi Winiarskiemu i jego wytwórni Not Two, jesteśmy świadkami regularnego dostarczania przez polski label muzyki nagrywanej dla niego przez, co tu dużo mówić, gwiazdy jazzu światowego formatu. Jeszcze niedawno wydawałoby się, że sytuacja taka nie będzie możliwa. Teraz jeszcze prywata, by dalej dać możliwość wygłaszania idiotycznych tez: tak znam Marka i cenię go także za to, że bez niego życie jazzowe w Polsce byłoby uboższe.

  • The Inside Songs Of Curtis Mayfield

    Curtis Mayfield – wielka postać muzyki soulowej i funkowej. Wiemy Kim był, wiemy, że jest częścią Rock and Roll Hall of Fame i że wyśpiewał wielkie przeboje, które zawładnęły wyobraźnią słuchaczy. Był jednak nie tylko człowiekiem estrady. Pisał piosenki o czarnoskórej społeczności USA i jako taki ze swoim zaangażowaniem i odwagą dostrzegania społecznych niegodziwości stał się również ważną postacią całej amerykańskiej kultury.

  • Bitches

    Z pewną ekscytacją czekałem na nową płytę Nicholasa Paytona. Ten Nowoorleański trębacz wzbudził ostatnimi czasy sporo kontrowersji głosząc koncepcję BAM - Black American Music. Nazwa ta i idącą za nią filozofia przywrócenia czarnym Amerykanom i ich kulturze należnego im miejsca w historii jazzu (to słowo Payton uważa za rasistowskie i zastępuje je skrótem j-word), jak i innych gatunków muzyki i dziedzin kultury. Choć temat to nie nowy, na pewien czas zdominował on środowiskowe debaty - praktycznie każdy jakoś do tego zagadnienia musiał się ustosunkować.

  • Gnostic Preludes - Music of Splendor

    John Zorn jest artystą wyjątkowo płodnym. Wydaje właściwie kilka płyt rocznie (w samym 2012 roku wydał już pięć); nawet jeśli sam na nich nie gra to i tak nic nie odbywa się bez błogosławieństwa kompozytora. Zorn przypomina pochylonego nad księgami mędrca, który daje swoim uczniom wskazówki by ci zastosowali się do nich niemal fanatycznie.

  • One Line, Two Views

    Abrams jest jednym z wielu wybitnych muzyków, którzy w Polsce są prawie w ogóle nieznani. W moim przekonaniu winę za ten stan rzeczy ponoszą luminarze Polskiego Radia, którzy wciąż prezentują tych samych wykonawców i te same utwory. Abrams nie jest zatem popularny, nie jest nawet znany. Szkoda, bowiem zasługuje na szersze uznanie.

  • Syzygy

    To jest free jazz, a zatem mainstreamowcy z dala od tej muzyki. Tym bardziej admiratorzy smooth. Słuchający czegoś-tam-jazzu, etykietek nadawanych instrumentalnej muzyce, której równie blisko do jazzu, jak i do każdej innej muzyki, a wywodzącej się przede wszystkim z eksperymentów muzyki klubowej też pewnie nie znajdą w tej muzyce niczego ciekawego.

Strony