Chicago Symphonies

Autor: 
Maciej Karłowski
Wadada Leo Smith's Great Lakes Quartet
Wydawca: 
TUM Records
Data wydania: 
19.11.2021
Dystrybutor: 
Tum Records
Ocena: 
5
Average: 5 (1 vote)
Skład: 
Wadada Leo Smith: trumpet; Henry Threadgill: woodwinds; John Lindberg: bass; Jack DeJohnette: drums; Jonathon Haffner: saxophone.

Dwa lata temu Wadada Leo Smith obchodził swoje 80 urodziny. Na tę okoliczność fińska oficyna wydawnicza TUM Records zwarła szyki i postanowił ten jubileusz uczcić w sposób spektakularny. Na rynku z jej szyldem ukazało się kilka wielopłytowych albumów w tym zawierający cztery srebrne dyski box Chicago Symphonies.

Do jego nagrania Smith zaprosił band  od wielu lat znany miłośnikom zarówno talentu Wadady, jak i wszystkim, którym bliska jest poważna artystyczna kreacja. Great Lake Quartet powołany do życia został w 2014 roku z okazji nagrania albumu poświęconego Wielkim Amerykańskim Jeziorom i obok lidera w nagraniowym studiu stanęli Henry Threadgill, John Lindberg i Jack DeJohnette. Wieść o sakramencko gwiazdorskim składzie szybko obiegła świat, wywołała nie małe poruszenie, a sama płyta, co nie było szczególnie trudne do przewidzenia, zebrała znakomite recenzje i trafiła do niejednej poważnej kolekcji płytowej jako wydawnictwo wyjątkowe ponad wszelką miarę.

W przedłużonej do ponad roku urodzinowej imprezie dostajemy kolejną odsłonę jeziorowego kwartetu Wadady zatytułowaną przez niego przewrotnie Chicago Symphonies. Rzecz potencjalnie intrygująca, bo ostatecznie symfonia na jazzowy kwartet to rzecz nieczęsta, jeśli w ogóle zdarzyła się już wcześniej, a cztery to już w ogóle jak sypnięcie z roku obfitości. W trzech „symfoniach” gra wspomniany już Henry Threadgill, w ostatniej, czwartej na jego miejscu pojawia się Jonathan Haffner, artysta młody, urodzony w Californi, ale od jakiegoś czasu mieszkający w Nowym Jorku, który ma na swoim koncie współpracę z, i teraz pojawi się mini lawina nazwisk takich jak: Butch Morris, Kenny Wollesen, Bill Frisell, Jason Moran, Steven Bernstein, Medeski, Martin, and Wood, Uri Caine, Jim Black, Eddie Henderson, Chris Potter, Sex Mob, Brian Blade, Graham Haynes, The Nublu Orchestra, Ilhan Ersahin, Elliott Sharp czy David Binney. Tak więc, choć do legendarności pozostałych członków Great Lake Quartet mu daleko to trzeba przyznać miał od kogo uczyć się wielkiej sztuki jazzowej improwizacji. Powody dlaczego konieczne okazało się to zastępstwo nie są mi znane. I sam Wadada o nich milczy i noty producenckie żadnej podpowiedzi nie dają. Wpływu jednak na całość zdarzeń w tym symfonicznym cyklu większego to nie ma. Zmiana jest godna i nie ujmuje niczego dziełu.

Oto więc mamy symfonię Złotą, Diamentową, Perłową i Szafirową. Nazwy ich również chyba nie mają szczególnego znaczenia w kontakcie z muzyką Wadady i na potrzeby tej recenzji przyjmijmy je po prostu jako element porządkujący to obszerne, prawie pięciogodzinne muzyczne expose. Oczywiście nieco inaczej wygląda sytuacja z czwartą symfonią ponieważ tutaj mamy nie tylko zmianę w składzie, ale także dodatkową eksplikacje w podtytule: The Presidents and Their Vision for America, co z kolei może i powinno uzmysławiać nam jak poważne i od dawna celebrowane znaczenie ma dla lidera tematyka polityczno-społeczna-kulturowa. Podobnie chyba rzecz się a z nazwami poszczególnych części każdej z symfonii, które zatytułowane są po prostu Movement z odpowiednimi numerami.

 

Co natomiast jest ważne? Bez wątpienia najgłówniejsza inspiracja. Sam Wadada wskazuje ją precyzyjnie. Don Cherry i jego legendarny album wydany w 1966 roku, Symphony For Improvisers. Tamten co prawda zaplanowany został na sekstet, tymczasem tutaj formacja jest jeszcze bardziej kameralna. Inną kluczową sprawą jest sam twórczy zamysł. Który z kolei, według intencji lidera ma przywracać pamięć o wkładzie w światowa kulturę wielkich postaci chicagowskiej sceny AACM, które to szczegółowo podajemy w track liście. Najważniejsze jednak wydaje się, że w kolejnych „symfonicznych” odsłonach Wadada stara się podjąć temat związków i wspólnych przestrzeni pomiędzy muzyką jazzową, improwizacją, kompozytorską strukturą wywodzącą się z muzyki klasycznej, a także sposobów, w jakie wszystkie te elementy mogą funkcjonować w przekazie artystów z ewidentnym jazzowym, afroamerykańskim rodowodem.

Sprawa jest więc poważna i nie powinno nikogo dziwić, jakich muzyków lider zaprosił do nagraniowej sesji. Nazwiska już znamy, ale bardziej niż one, istotne jest tu, że za każdym z nich kryje się muzyk, dotykający w sposób wybitny nie tylko jazzowej solistycznej materii, ale przede wszystkim wydatnie przysłużający się dziedzinie kompozytorskiej. Każdy z nich też, co niezwykle ważne, przez większość artystycznego życia bardziej niż na swoje notowania instrumentalisty-wirtuoza, grał na wzbogacenie muzyki w ogóle, rozumianej jako wielka domena ludzkiej ekspresji twórczej i wyobraźni.

Przysłuchując się kolejnym Movements, rozmyślając nad kolejnymi „symfoniami” jako całościami i pamiętając o intencjach lidera nie sposób nie skierować myśli w stronę wielkich symfoników europejskiej muzyki klasycznej. Nie chcę tu oczywiście sugerować, że Wadada nawiązuje bezpośredni dialog z Beethovenem czy Mahlerem, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że znając doskonale ich twórczość gdzieś z tyłu głowy ich muzyczny kosmos nie jedno mu podpowiedział. Naturalnie zanim damy się takim myślom zadomowić na dobre najpierw warto chyba poszukać dyskursu z bliższymi mu estetycznie i historycznie twórcami. Z całą pewnością warto poszukać odniesień do dzieł trzeciego nurtu, do prac Charlesa Mingusa, Gunthera Schullera i Ornette’a Coleman, szczególnie z albumu Skies Of America. Wymagać to będzie jednak trochę wysiłku, a może nie tyle wysiłku ile przypomnienia sobie tamtych dzieł i zastanowienia się nad formą i architekturą kompozycji. Wadada natomiast gra z nami w bardzo subtelną grę. Jego wizja symfonii na tej płycie jest z jednej strony bardzo oszczędna, z drugiej poprzez tę właśnie oszczędność zapraszająca do uruchomienia naszej własnej wyobraźni. Najbardziej fascynujące cyklu „Chicago Symphonies” nawet nie to jak znakomicie w swej oszczędności gra zespół i jak cudownie ażurową tkaninę przed nami tka, ale to jak wiele miejsca pozostawia byśmy już w naszych głowach dokomponowali sobie prawdziwie symfoniczną teksturę.

 

Pewnie zbyt mocne i na pewno nadmiernie prowokacyjne byłoby stwierdzenie, że siłą Chicago Symphonies jest nie to co słyszymy z głośników, ale to czego nie słyszymy, a co lider sugeruje, że moglibyśmy usłyszeć, a czego tak naprawdę w dźwiękowej szacie tu nie ma. 

Jednak w ten sposób widziane, wadadowskie symfonie stają się kompozycjami ogromnie otwartymi, ale jednoczenie bardzo pieczołowicie zaplanowanymi. A miarą ich świetności jest w znacznej mierze miara naszego w nie zaangażowania i skala naszej osobistej kreatywności w czasie słuchania.

W naturalny sposób przyjść musi do głowy tutaj odniesienie do klasycznych rozważań nad sonatą i symfonią i jej definicji. W największym uproszczeniu, podając za Bogdanem Pocielem ,„Symfonia to niewątpliwie odmiana (gatunkowa) formy sonaty, po prostu sonata na orkiestrę – jak czytamy nieraz w podręcznikach historii form. Określenie to, jakkolwiek prawdziwe, upraszcza jednak sprawę. Symfonia bowiem to szczególna odmiana sonaty. To przeniesienie zasadniczych cech strukturalnych sonaty i formy sonatowej (tematy i przetworzenia, zróżnicowanie cyklu, synteza wzorców formalnych) i ich projekcja jakby w inny przestrzenny wymiar; ilościowe spotęgowanie tych cech, ekstensywny rozrost idei sonaty, dający w efekcie zupełnie nową jakość muzyki i nową formę muzyczną.”

Wadada, znowu w największym uproszczeniu, sprawę odwraca. Myśląc o symfonii z całym jej przestrzennym wymiarze i brzmieniowym bogactwie wynikającym z aparatu wykonawczego pisze symfonię na skład mały, próbując ukazać nie brzmieniowe nasycenie i obfitość per se, ale potencjał, jaki klarowna, dobrze pomyślana forma może w sobie ukrywać i zaprasza nas abyśmy to co ukryte spróbowali sobie wyobrazić i obfitością naszej wyobraźni nasycili formę.  

Wszystko co napisałem, żeby była jasność, to jedynie moje podejrzenia i nie będę krył z impetem dałem się im ponieść. Nie miałem okazji porozmawiać z Wadadą o naturze jego dzieł i skonfrontować swoich domysłów ze źródłem, ale bardzo zachęcam abyście wsłuchują się w Chicagowskie Symfonię podjęli grę z artystą. Ale jeśli uznacie, że zupełnie nie macie na to ochoty, i wolicie po prostu rozkoszować się brzmieniem bandu, zamyślonymi solami na trąbce i skpupioną dość oszczędną ale i natchnioną emocjami naracją to zapewniam, że i tak te prawie pięć godzin muzyki będzie fascynującym przeżyciem, pełnym momentów natchnionych, ożywczych i fascynujących.

Disc 1: Movement 1: Light Fields and Circles: Amina Claudine Myers; Voices. Movement 2: Joyful, Sound and the Numbers; People: The Art Ensemble of Chicago: Movement 3: Pastoral: Joseph Jarman, As If It Were the Season of Seasons; Sherry Scott, Voice; Thurman Baker, Charlie Clark and Christopher Giddy. Movement 4: Creative Music; West End Blues and the Sonic Wealth Bird: Louis Armstrong, Earl Hines, Lil Hardin and Baby Dodds. Movement 5: Star-Fields: The Secretary, John S. Jackson. Disc 2: Movement 1: The Rare Air Songs In Sonic Forms and Metrical Folding: Henry Threadgill, Steve McCall and Fred Hopkins. Movement 2: Chicago: Culture, Creativity and the Artistic Passion; A Profile of the Next Generations. Movement 3: Muhal Richard Abrams: Levels and Degrees of the Light Spectrums; A New Culture: The Association for the Advancement of Creative Musicians. Movement 4: Jack DeJohnette: A Special Edition, New Directions and the Sonic Rhythm Units. Disc 3: Movement 1: For Alto; In the Orchestra: nJM 488; Anthony Braxton: Operas. Movement 2: Leroy Jenkins Mixed Quintet Sonics: Dance Opera. Movement 3: Heliocentric Sun Ra Energy and Particles of Light. Movement 4: Jupiter Skies: Kelan Phil Cochran and the Chicago Kulture. Movement 5: Scented Yellow and Red Chrysanthemums; Wadada Leo Smith: The Bell In Silence Resonants and Ten Freedom Summers. Disc 4: Movement 1: Abraham Lincoln, the 16th President of the United States of America. Movement 2: Abraham Lincoln at Gettysburg: Two Seven Two, 1863. Movement 3: The Visionaries, Abraham Lincoln and Barack Hussein Obama. Movement 4. Barack Hussein Obama at Selma: the Bridge of Transformation. Movement 5: Barack Hussein Obama, the 44th President of the United States of America.