Walt Dickerson – wszystko jest wytworem tych samych ludzi.

Autor: 
Marta Jundziłł
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Zwykł mawiać: „Nie widzę żadnej różnicy pomiędzy naszą muzyką, a obcą muzyką, naszą kulturą, a obcą kulturą, naszym językiem, a obcym językiem. Wszystko to jest przecież wytworem tych samych ludzi”. Czytając liczne wywiady z Waltem Dickersonem, właśnie te słowa zapadły mi najbardziej w pamięć. Wskazują bowiem na to, że dzisiejszy solenizant był nie tylko otwartym na nowatorską muzykę wibrafonistą, ale także wolnym od wszelkich uprzedzeń, prostolinijnym człowiekiem.

Walt Dickerson urodził się w 1928, w Filadelfii. Od najmłodszych lat otoczony był przez muzyków: matka -pianistka, ojciec - wokalista, brat – czynnie koncertujący po całych Stanach - skrzypek. Walt od najmłodszych lat wykazywał się dobrym słuchem, pamięcią muzyczną i poczuciem rytmu. Za dzieciaka, wraz z matką uczył się gry na fortepianie, ale z czasem dźwięk tego instrumentu zaczął mu się wydawać zbyt powtarzalny; o ograniczonych możliwościach eksperymentacyjnych. Jako nastolatek przerzucił się więc na wibrafon.

 

W latach pięćdziesiątych grywał w orkiestrach, big bandach i licznych projektach lokalnych, w Filadelfii. Przełom w karierze, nastąpił (jak to standardowo bywa w przypadku jazzmanów) po przeprowadzce do Nowego Jorku. Tam też w 1962 nagrał jedną ze swoich najpiękniejszych, najbardziej emocjonalnych płyt; poświęconą pamięci ukochanej żony – „To My Queen”. Na okładce widnieje twarz filaru sukcesu Walta, jego wieloletniej muzy - szczęśliwej żony, matki i kochanki - Elizabeth. Na nagraniu zaś usłyszeć można stałych współpracowników wibrafonisty: Andrew Hill na pianie i Andrew Cyrille na perkusji. Album otwiera blisko dwudzesto minutowe, swingowe wyznanie dla królowej serca wibrafonisty. Kompozycja szybko stała się utworem z którym wielu utożsamia Walta Dickersona do dziś.

Ciekawym rozdziałem w dorobku Dickersona jest współpraca z Sun Ra. W 1965 nagrał z nim „Impressions Of a Patch Of Blue”, po czym zniknął ze sceny na całą dekadę (!). Po powrocie w połowie lat siedemdziesiątych wrócił do nagrywania z kosmicznym jazzmanem. Okres ten zwieńczony został pięknym duetem - „Visions” (1979). W rolę lidera ostatni raz wcielił się podczas nagrania albumu – „Life Rays”,  w 1982. Od tego czasu, aż do śmierci w 2008, pozostawał  w cieniu współpracujących z nim jazzmanów. Niektórzy posądzają, że decyzja ta spowodowana jest przywiązaniem do rodziny, którą zawsze przedkładał nad tworzenie. Ci bardziej krytyczni, w tym wyborze upatrują słaby charakter Dickersona. Dorobek który po sobe pozostawił, choć skromny, nadal imponuje – tak samo jak lekkość jego gry, swoboda w definiowaniu muzycznej faktury i ponad wszystko: otwarty umysł, nie tylko w sprawach związanych stricte z muzyką, ale przede wszystkim z życiem.