Steve Swell - człowiek puzonu

Autor: 
Bartosz Adamczak
Zdjęcie: 

Steve Swell urodził się w roku 1954 w Newark w stanie New Jersey. Pierwszy kontakt z muzyką zawdzięcza ojcu – który sam był muzykiem amatorem, grał na saksofonie altowym oraz klarnecie. Niestety, żeby utrzymać rodzinę musiał porzucić aktywną działalnośc muzyczną (zajął się mechaniką samochodową), ale kiedy podarował synowi swój klarnet kiedy ten miał 9 lat oraz dawał mu lekcje gry. Postępy w grze na klarnecie były jednak niewielkie. Rok poźniej Steve staje przed wyborem nowego instrumentu w szkole – sam opowiada, że puzon został mu bardziej narzucony niż była to jego decyzja, ale okazało się, że  uczył się bardzo szybko.

Swell przeprowadza się do Nowego Jorku i od połowy lat 70tych jest aktywny na lokalnej scenie muzycznej. Gra w zespołach rockowych, salsa, klezmer, big bandach, także przy okazji spektakli musicalowych. Przez kilka lat gra w orkiestrach Buddy’ego Richa oraz Slide’a Hamptona – trudno o lepsze potwierdzenie znajomości fachu jazzmana. Ale za sprawą lekcji prowadzonych przez Roswella Rudda, a także gry w zespole Kena McIntyre staje się coraz bardziej aktywny na polu jazzowej awangardy, zwłaszcza środowisku związanego z klubm Knitting Factory (m.in zespoły Tima Berne’a oraz Joey Barona). Nie da się ukryć, że scena free jeśli chodzi o reprezentacje puzonu jest dość uboga, ale Swell z powodzeniem kontynuuje tradycje swoich nauczycieli – pobierał też nauki u Grahama Moncura III.

Choć to od lat zdecydowanie pełnokrwisty awangardzista, w swojej grze wciąż sięga często po elementy jazzu tradycyjnego, pełne werwy brzmienie dęciaków rodem z Nowego Orleanu. Nawet najbardziej karkołomny, abstrakcyjny materiał potrafi zagrać z nowojorskim luzem (na scenie chyba zawsze w charakterystycznej czapce Kangol). Doświadczenie gry w big bandach też się przydaje a Swell wciąż bardzo często i chętnie gra w dużych składach (orkiestry Billa Dixona, Jemeela Moondoca, Williama Parkera, Resonance Kena Vandermarka). Steve to bez wątpienia wyborowy sideman, niezwykle ceniony w środowisku za warsztat zarówno gry zespołowej jak i solowej – jego dyskografia jako członka zespołu liczy ponad 100 pozycji.

Jednocześnie muzyk sam aktywnie prowadził kilka własnych projektów m.in duży skład Nation Of We, Slammin’ The Infinite (z m.in Sabirem Mateenem w składzie) czy Fire Into Music (z Jameelem Moondockiem oraz doborową sekcją Hamid Drake-  William Parker). Jako lider lub współlider nagrał ponad 50 płyt. W tej przebogatej dyskografii dominują pozycję wydane przez ceniony, audiofilski w koncepcie label CIMP. Ale też całkiem sporo nagrań ukazało się nakładem krakowskiego Not Two Records. Z innym polskim akcentem w jego dyskografii łączy się dość zabawna sytuacja. W zespole Inner Ear gra z Mikołajem Trzaską, Per-Ake Holmlanderem oraz Timem Daisy. Muzycy poznali się przy okazji tworzenia składu Resonance pod kierunkiem Kena Vandermarka. Ale kwartet powstał kiedy całą czwórka spóźniła się na pierwszy dzień rezydencji w krakowskiej Alchemii, w efekcie zagrali razem ostatni set tego wieczoru – zażarło na tyle, że panowie uznali, że trzeba pracę w tym formacie kontynuować – dokumentują to płyty wydane przez 1Kg Records oraz Bocian.

Talenty Swella jako improwizatora, kompozytora, bandleadera oraz sidemana zostały docenione wielokrotnie w formie plebiscytów, wyróżnień prasy muzycznej czy grantów, stypendiów i zamówień kompozytorskich. Wydaję mi się, że równie cenna jest jako aktywność jako pedagoga m.in w American Composers Orchestra, Healing Arts Initiative, Mind-Builders Creative Arts Center (Bronx), Leman Manhattan Preparatory School czy Brookly Conservatory of Music.

Krakowskiej publiczności muzyczna fantazja Swella jest dobrze znana – wspominaliśmy o już choćby o jego uczestnictwie w projekcie Resonance, który narodził się na jednej z edycji KJJ i wielokrotnie powracał na festiwalową scenę. Były teżinne okazje żeby posłuchać i zobaczyć Steve'a Swella i to w przeróżnych konfiguracjach Mikołajem Trzaska, Paalem Nilssenem-Lovem, Niklasem Bruno, Julie Kjaer, Gebhardem Ullmannem, Carlosem Zingaro, Elisabeth Courdoux czy Jon Rune Strom.

Chętnym, którzy chcą poczytać więcej polecam wywiad Troya Collinsa z muzykiem gdzie Swell opowiada o swojej wizji muzycznej, pierwszej fascynacji improwizacją, doświadczeniu uczenia a także np. o tym jak w latach 70tach dorabiał w NYC jako taksówkarz.