Artykuły

  • Marcin Olak Poczytalny - Bez kwitnie

    W kwietniu wydarzyło się tak dużo, że w zasadzie wypadało by to odnotować. Państwo wybaczą, ale pomimo to ja nie odnotuję. Odnotowali już inni, wnikliwie i skrupulatnie. Mnie też korciło, żeby odnotować – ale nie mogę, po prostu nie mogę. Nie mam szans. A to dlatego, że w ogrodzie znów mi kwitnie. Tym razem bez.

  • Jak ulec streamingowi?

    Puszczam jeden utwór, na który w danym momencie mam ochotę, po chwili słyszę drugi, ale już nie z tego samego albumu. Po prostu kolejny z popularnych utworów danego wykonawcy. Nie przełączam, bo przecież lubię ten kawałek. Po chwili zmienia się artysta, a po godzinie – gatunek. De facto, tracę kontrolę nad tym, czego słucham a playlista powoli oddala się od moich preferencji. Nie wierzysz? Daj aplikacji godzinę.

    - Przyjacielu, kiedy ostatnio słuchałeś muzyki z płyty?

  • Marcin Olak Poczytalny - A dlaczego?

    Ostatnio trafiło do mnie kilka naprawdę dobrych płyt, i muszę przyznać, że mam z tym kłopot. Otóż po prostu brakuje mi czasu na słuchanie muzyki. Jestem w stanie w spokoju posłuchać w ciągu tygodnia kilku płyt od początku do końca, ale w wypadku tej muzyki to po prostu nie wystarcza. Artyści zagrali zbyt złożone rzeczy, żebym był w stanie usłyszeć je wszystkie za pierwszym razem – nie mam szans. Chciałbym każdy album potrzymać tak przynajmniej z miesiąc w odtwarzaczu, dać sobie i muzyce czas… tyle, że tego czasu mi brakuje.

  • Marius Neset – od Beatlesów po Schönberga

    W Norwegii pierwsze dźwięki jazzu na żywo wybrzmiały prawie sto lat temu – mówiąc dokładniej w 1921 roku, za sprawą zespołów Feldman’s Jazz Band oraz The Five Jazzing Devils. Czternaście lat wcześniej, przeżywszy ponad sześć dekad, w swoim rodzinnym mieście Bergen zmarł słynny norweski kompozytor Edvard Grieg. Zaś w 1985, dawno po tamtych wydarzeniach, przyszedł na świat muzyk, dla którego oba fakty okazały się mieć niemałe znaczenie.

  • Poważne przestrogi Milana Kundery-muzykologa w powieści „Żart”

    Lubię, gdy twórcy w różnoraki sposób odnoszą się w swoim dziele do własnych pasji: kiedy karty powieści, sekwencje filmowe czy malowane płótna nawiązują do tego, co artystę zajmuje na co dzień. Podoba mi się na przykład, że wczesne filmy Krzysztofa Zanussiego stanowią echo jego fascynacji nauką i rozmów, jakie odbywał jako student fizyki oraz filozofii. Dodatkowego waloru powieści „Lolita” przydaje fakt, że Vladimir Nabokov zawarł w niej wiele odniesień do swej pasji entomologicznej.

  • Chick Corea i Steve Gadd – pięć dekad muzycznej przyjaźni

    No to mamy jak nic wydarzenie na miarę światową. Sprawa jest bardzo poważna, choć uśmiechnięte twarze muzyków spoglądający ze wspólnego zdjęcia wewnątrz książeczki dołączonej do płyty, powadze mogą przeczyć. Chick Corea na nowo spotkał się ze Stevem Gaddem. I tu pytanie do czytelników ile lat trwa ta muzyczna przyjaźń.

  • Marcin Olak Poczytalny - Wszystkiego najlepszego!

    Dziś jest niedziela wielkanocna. To dla mnie wyjątkowy moment, dlatego postanowiłem nie pisać dziś o muzyce, lecz po prostu złożyć Państwu życzenia… I tu muszę się do czegoś przyznać: ze składaniem życzeń od zawsze mam kłopot. Te najbardziej ograne zwroty mnie rażą – choć oczywiście życzę wszystkim zainteresowanym zdrowia, pomyślności, a nawet wesołego alleluja, jakkolwiek chcieliby Państwo to interpretować. Dla mnie to jest tak ogólne, że aż przestaje nieść jakiekolwiek znaczenie, a przecież życzenia powinny coś znaczyć.

  • Andrzej Trzaskowski – „mózg polskiego jazzu” ?

    Ciekaw jestem, jakie jest Państwa pierwsze skojarzenie z Andrzejem Trzaskowskim. Znakomity album „Seant” z Tedem Cursonem? A może występy jego składu The Wreckers w Nowym Jorku na początku lat 60. – pierwszej polskiej grupy jazzowej, która wystąpiła w Ameryce? Część z Państwa najpewniej odpowiedziałby z kolei, że to filmowe arcydzieło Jerzego Kawalerowicza „Pociąg”, w którym słychać motyw „Moonray” Artiego Shawa wykonywany przez zespół Trzaskowskiego.

  • Melomańskie znaki zodiaku

    Muzyki jazzowej można słuchać na wiele sposobów. Niektórym wystarczy odtwarzanie na „pierdzącym” telefonie, inni do włączenia przycisku play potrzebują wygłuszonego pomieszczenia i tantalowych rezystorów. Często do sposobu słuchania muzyki można dorzucić cały zestaw cech osobowościowych i stworzyć coś na miarę melomańskich znaków zodiaku.

  • Marcin Olak Poczytalny - O smutku

    Jest zimno. Moim zdaniem za zimno - ale przecież jest zima, więc może nie ma co przesadzać. Ma być mróz, ma być śnieg… No właśnie. Mróz jest, ale śniegu nie ma. Gdyby był, to można by zabrać dzieci na sanki, porzucać się śnieżkami, poza tym jakoś by to wyglądało. Tymczasem śniegu nie ma, więc mamy jakąś karykaturę zimy. Porażka na całej linii. No tak, ale można też na to spojrzeć od innej strony.

  • George Haslam - jazzowy voyager

    George Haslam jest artystą, którego wytwórnie płytowe bardzo długo wodziły na manowce.  Mimo, że w środowisku muzyki awangardowej jego nazwisko przewija się od lat 60. XX wieku, to prawdziwie radykalną karierę rozpoczął dopiero, gdy w 1989 założył własną wytwórnię płytową- Slam. To z jej ramienia wydał wszystkie swoje albumy. Dziś ten nadzwyczaj zaradny saksofonista kończy 79 lat.

  • Marcin Olak Poczytalny - Ostrożnie z misiami

    Pomyślałem, że napiszę dziś o płycie, która od roku regularnie wraca do mojego odtwarzacza. Zespół nazywa się Jerycho, a płyta to Musica in Ecclesia Cathedrali Cracoviensi Audita.

  • Niekochać pokochane – Unloved Macieja Obary

    Jeśliby pokusić się o stwierdzenie do kogo należał ubiegły rok w polskim jazzie to zmierzywszy ilość publikacji prasowych, internetowych i radiowych emisji to z pewnością tort podzieliliby między sobą Kuba Więcek, który zdominował pierwszą połowę roku i Maciej Obara zgarniający pulę w jego drugiej części. Ale kto wie czy sukces tego drugiego nie wydaje się bardziej doniosły w oczach jazzfanów, wszak znaczek firmy na płycie sygnowanej własnym nazwiskiem to mroczny obiekt pożądania dla sporej liczby muzyków. Między Bugiem a Odrą szczególnie.

  • Marcin Olak Poczytalny - Jazz na jazzowo

    Chyba już wszystko zagrano „na jazzowo”. Zarówno muzycy klasyczni jak i jazzmani popełnili jazzowe wersje utworów klasycznych, popowych, ludowych… Chciałbym być dobrze zrozumiany – nie mówię tu o twórczym zderzeniu różnych estetyk, w wyniku których powstają czasem dzieła wybitne, jak choćby „Paranoid Android” w wykonaniu Brada Mehldaua, czy płyta „Rennaissance” Anny Gadt. W takich wypadkach mamy do czynienia z poważnym procesem twórczym, gdzie różne stylistyki są świadomie konfrontowane, a w utworach zmieniana jest nie tylko aranżacja, ale często muzycy ingerują wręcz w kompozycję.

  • Steve Potts - muzyczny partner Steve’a Lacy’ego

    Amerykańskiego saksofonistę, jeśli w ogóle się o tej zacnej postaci pamięta, postrzega się głównie przez pryzmat jego długoletniej współpracy z mistrzem sopranu, Stevem Lacy. Rzecz jasna, nie ma w tym nic złego. Wszak Lacy należał do ścisłego grona artystów, którzy nie tylko wykształcili swój własny styl, ale potrafili go też zastosować, grając różne odmiany muzyki jazzowej. Steve Potts umiejętnościami nie ustępował koledze.

Strony