Gdy woda nie wystarcza – poradnik jazzowej florystyki

Autor: 
Marta Jundziłł
Zdjęcie: 

Zraszanie, podlewanie, codzienna obserwacja. Pielęgnacja roślin do najłatwiejszych nie należy. Inwestuję więc. Kupuję odżywki różne magiczne żwirki. Tymczasem uschła mi kolejna paprotka. Dzwonię do Mamy, przecież robiłam wszystko, o czym mówiła. „A co z muzyką?”- odpowiada. „Przecież one nie mogą słuchać byle czego.” I tak zaczęłam zgłębiać poradniki lajfstajlowe, bo przecież ze wszech miar chcę, by w moim domu było miło i przytulnie.

Jak się okazuje, podlewanie i zraszanie to najmniejszy problem. Miejska legenda głosi, że aby rośliny doniczkowe dobrze czuły się w twoim domu, musisz im regularnie czytać, śpiewać, mówić do nich, a także, jeśli tego byłoby mało… prezentować im odpowiednią muzykę. Że co? Tak, tak. Muzyka dla kwiatów.
Kaktusy, juki, agawy, aloesy – są dość wyrozumiałe, a ich gust raczej obszerny i uniwersalny. Najbardziej lubują się jednak w przeszłości i dużych instrumentacjach. Swingowe szaleństwo Ellingtone’a, orkiestra Counta Bassie, a także wokalne popisy na tle wielkich zespołów, to ich ulubiony repertuar. Mój aloes szczególnie upodobał sobie płytę „Someone To Watch Over Me” Elli Fitzgerald, nagraną razem London Symphony Orchestra. Album wydany w 2017 roku zawiera oryginale wokale Elli z nowymi aranżacjami w wykonaniu londyńskiego zespołu i Gregory’ego Portera. I w myśl szlagieru „They can’t take that away from me” przekonuję się, że nic nie jest w stanie sukulentów do mnie zrazić, a mój parapet zdobić będą tak długo, dopóki z czwartego piętra z hukiem nie wylecą.

A skoro już jesteśmy na dworze. Chłód nie przeszkadza fuksjom i hortensjom, a także kameliom, żeby rozwijać się i zdobić nawet północne balkony. Pamiętajmy jednak, że chłodną balkonową atmosferę należy subtelnie podkreślić, najlepiej muzyką ze Skandynawii. Wówczas to kwiaty odwdzięczą się nam, melancholijnie bujając się na wietrze, na przykład do Torda Gustavsena czy Boba Stensona. Po wnikliwej analizie krąg ten można nieco poszerzyć. Bowiem najlepsze dla balkonowej pielęgnacji okazują się po prostu albumy ECM-u. Z pełnym przekonaniem polecam nowego Shaia Maestro – „The Dream Thief”, który kojąco zadziała nawet na najbardziej wymagające hortensje. Sprawdzone info.

Przeciwieństwem ECM-owskiego chłodu i minimalizmu jest muzyka latynoska, bossa nova i kubańskie rytmy, których to oczekują paprotki, begonie i fitonie. Zamieszkują podszycie lasów deszczowych, więc należy przybliżyć im nieco gęstego brzmienia i ciepłych rozwiązań. Na arenę wchodzi więc nieśmiertelny Ibrahim Ferrer, Buena Vista Social Club, a także młodsi koledzy, jak David Sanchez czy Miguel Zenon.

Jeśli powyższy repertuar nie pomoże, z pomocą dla twojej plantacji nadchodzi „Plantasia”. Płyta, która z wielkim powodzeniem mogłaby zostać dziś zremasterowana i sprzedawana jako bestseller w popularnych salonach prasowych. Jej autor, pałający się elektroniką Mort Garson, w latach siedemdziesiątych „Plantasię” dołączał do materacy sprzedawanych w salonach meblowych. Do zestawu dołączał książeczkę traktującą między innymi o konkretnych tematach, które podczas rozmów z roślinami należy poruszać. Dziś nie trzeba kupować materaca, by z „Plantasią” mieć do czynienia. Całość dostępna jest od ręki na youtubie. Ostrzegam. Koncertu dla filodendrona nie da się „odusłyszeć”.