Urszula Dudziak - kobieta pióra.

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Urszula Dudziak – najsłynniejsza polska jazzowa śpiewaczka, bodaj jedyna, której pracę słynny prestiżowy Down Beat ocenił na pięć gwiazdek. Jej wokalną sztukę podziwiają zarówno niezliczeni fani na całym świecie, jak również wielkie gwiazdy światowego jazzu z Bobby McFerrinem, Herbie Hancockiem czy Esperanzą Spalding na czele. Znamy ją z ekscytujących koncertów i wysoko cenionych choć nie często nagrywanych płyt. Przyszły czasy, w któych Urszula Dudziak zadebiutowała także w roli pisarki. Na sklepowe półki trafiła na poczatku 2012 roku jej autobiografia „Wyśpiewam wam wszystko”. Oto wywiad jakiego udzieliła z tej okazji EMPiKowskiemu Tomowi Kultury.

 

Kiedy do wywiadu zapraszani są słynni muzycy najczęściej dzieje się tak w związku z ich nowymi płytami albo spektakularnymi trasami koncertowymi tymczasem w Twoim przypadku rozmawiać będziemy o autobiografii, która już za chwilę trafi na sklepowe półki. Powiedz zatem jak na świętej spowiedzi co napisałaś w swojej książce.

No nie mogę tego powiedzieć, bo przecież jak powiem to w wywiadzie to nie kupisz wówczas książki (śmiech)

No ale jeśli nie powiesz zupełnie niczego to inni niezachęceni także mogą jej nie kupić. Najlepiej powiedz kogo i jak w niej zdemaskowałaś? 

Nie no , nie. Wiesz ja w ogóle nie jestem osobą złośliwą, nie lubię przypinać łat, ani nic takiego nikomu nie robię krzywdy. Zresztą wybrałam sobie bardzo wygodną metodę pisarską. To są opadania różnej długości, nazwane tytułami piosenek, które w jakiś sposób  nawiązuje do tematu, o którym opowiadam.

Ułożone chronologicznie, porządnie i z pietyzmem.

No właśnie zupełnie nie! Ja to wszystko pisałam z głowy, w takiej kolejności, w jakiej jak mi się różne historie przypominały. Nie ma więc chronologii, ale porządnie i z pietyzmem to tak. To ma formę takich porozrzucanych zdjęć. Tu mam cztery lata, tu jest Zielona Góra, tu mamy wczoraj, a tu Nowy Jork.

I jak w Cortazarowskiej „Grze w Klasy” układajcie sobie czytelnicy tak jak sobie chcecie.

Tak właśnie! Najśmieszniejsze było to, że kiedy dałam to swojemu edytorowi Remkowi Grzeli, to od razu powiedziałam mu, proszę cię zrób z tego perełkę i wprowadź jakąś kolejność, bo ja nad nią w ogóle się nie zastanawiałam. A on na to ni stąd ni z owąd, że kolejność jest genialna. Pomyślałam, że człowiek oszalał pewnie, bo przecież żadnej kolejności tu nie ma. W finale okazało się, że pozmienialiśmy trochę akapitów poświęconych Jerzemu Kosińskiemu, najpierw jest o tym jak go pierwszy raz zobaczyłam na ulicy, potem pierwsza randka potem rzeczy, które o mnie mówił i na końcu dzień, w którym widzieliśmy się po raz ostatni. Zresztą powiem szczerze, że mam zamiar napisać książkę o Jurku. Nikt przecież nie napisał do tej pory takiej książki jaką napisać mogłabym ja!

No proszę czy zatem od tej pory zamierzasz zostać pisarką?

No nie, że tyko pisarką. Cały czas śpiewam, nawet mam nauczyciela od śpiewu, nagrałam też płytę, która wyjdzie w tym roku. No i gram z sukcesami w tenisa w zawodach dla VIPów. (śmiech). Muszę przyznać jednak, że pisanie bardzo polubiłam, nawet wiersze dla dzieci piszę.  A właśnie, nie wiem czy wiesz, ale to pisanie zostało mi kiedyś przepowiedziane.

Byłaś w tej sprawie u wróżki?

U wróżki to nie, ale u astrologa. U Leszka Weresa. To było w 1996 roku, kiedy kręciłam teledysk w łodzi, napadłam na niego któregoś ranka, a wiedzieć trzeba, że na audiencję trzeba było zapisywać się u niego ze dwa lata. Otwiera mi drzwi, w pidżamie z okrzykiem Uleńko! To ja na to Leszeczku! I za jakieś dwa dni zrobił mi cały horoskop. I powiedział mi wtedy, że przyjdzie taki okres w twoim życiu, kiedy nie będzie mi się już chciało tyle podróżować i nie będzie się tak bardzo chciało śpiewać i wtedy właśnie zacznę pisać. Mam to na piśmie! Ale też muszę powiedzieć, że jedna rzecz się w tym horoskopie się kompletnie nie zgadza.

Jaka?

Dalej chce mi się podróżować, i ciągle chcę śpiewać.

Wróćmy do książki, póki co. O swojej autobiografii mówiłaś już kilka lat temu. Wówczas jednak wspominałaś, że pomaga ci w tym córka Kasia.

Tak było. Kasia zrobiła ze mną wywiad rzekę. Setki godzin nagrań z tego wyszło. Kasia pojechała na rok do Nowego Jorku i napisała całość. Kiedy rzecz była ukończona to ja trochę z niepokojem stwierdziłam, że to jest fajna książka, ale nie jest to ta książka. Powiedziałam jej wtedy, że muszą napisać ją sama..

Córka nie była zawiedziona?

Nie, a skąd! Wręcz sama powiedziała, żebym pisała książkę sama! No i wtedy dopiero zaczęły się schody.  To było jak poród. Nie wiem czy wiesz, ale ja od bardzo, bardzo dawna piszę pamiętniki i bez nich zupełnie nie ruszyłabym z miejsca. Wiesz, nasza pamięć jest wybiórcza, uniesposób zapamiętać wszystkiego ani zdarzeń, ani co ważniejsze nastrojów, jaki zdarzeniom towarzyszyły. Jeśli więc nie sięgnęła bym do tych swoich zapisków to naprawdę nic by z tego nie było. Z jednej strony przeglądając te pamiętniki przypominałam sobie niezliczoną ilość świetnych historii. Było ich tyle, że myślałam, że zwariuję. Z drugiej jednak pomyślałam, że gdybym tak każdą z nich chciała opisać to, po pierwsze książka będzie miała ze 4 tysiące stron, po drugie będę pisała ją kilka lat. Konieczne było więc, żeby dokonać selekcji.

Tak więc oddasz w ręce czytelników zbiór opowiadań o sobie, który też i ze względu na to, że noszą tytuły piosenek jest jakby twoim innym nieco, ale jednak recitalem.

Tak. Ten pomysł z resztą także podsunęła mi Kasia. To ona sugerowała, żebym pisała tak jak prowadzę swoje koncerty, żebym po prostu opowiadała o sobie.  Najpierw się oburzyłam, bo przecież autobiografię pisze się raz. Trzeba więc dokładnie wszystko opracować i niczego nie pominąć, ale w końcu zaczęłam się tymi swoimi historiami bawić. Każda z tych historii, każde z tych opowiadań kończy się mottem.  I powiem ci, że jestem z tego bardzo szczęśliwa.

Tego też ci życzę. Kiedy książka trafi na sklepowe półki?

Niedługo już! 8 marca będzie dostępna i wyda ją firma Kayax, która jak wiadomo do tej pory nie wydawała książek.

Na początku rozmowy powiedziałaś, że swoją książką nikomu nie robisz krzywdy, nikogo nie demaskujesz. Nie obawiasz się, że jeśli nie ma w niej niczyjej krwi to czytelnicy będą zawiedzieni.

Jeśli ktokolwiek moim pisaniem może odnieść jakiś uszczerbek to najwyżej ja! (śmiech). Mogę natomiast zapewnić, że jest tam wiele spraw, o których piszę bardzo otwarcie, ale jakie to póki co nie powiem. Ale tak bez żartów, głęboko wierzę, że będzie się ona podobała!