YouTrube, czyli Festiwal Orkiestr Dętych w Gučy

Autor: 
Krzysztof Grabowski
Autor zdjęcia: 
Krzysztof Grabowski, fotowyprawy.com

Ponad pięćdziesiąt lat corocznego festiwalowania, kilkaset tysięcy ludzi każdego roku, cały tydzień muzyki od rana do rana każdego nastęnego dni. Asfalt klejący się od hektolitrów piwa, które nie zawsze trafia jedynie do gardeł. Znani ludzie odwiedzający i zapraszani na festiwal, setki trąb, dziesiątki zespołów, tańce, zabawa, muzyka. A wszystko to nie za sprawą Lady Gagi czy innego wytworu massmediów amerykańskich, lecz siłą folkowej muzyki wyrywającej się z głębi duszy środka Europy i porywczych charakterów mieszkańców tego regionu. Oto Bałkański Festiwal Orkiestr Dętych w Gučy (Dragacevski Sabor Trubača) w Serbii.



Ponoć sam Miles Davis swego czasu przyjechał do tej małej wioski i dziwił się, że można w taki sposób grać na trąbce. A jest to rzeczywiście sposób specyficzny. Całe ciało samo zaczyna pulsować w rytmie pędzących brassbandów. Festiwal ma tę niepowtarzalną cechę, że odbywa się właściwie wszędzie dookoła, a nie tylko na lokalnym stadionie, gdy zespoły dają oficjalne koncerty. We wszystkich knajpkach i uliczkach, wśród straganów z cepeliadą i tłustym grillowanym jedzeniem brzmią kolejne orkiestry. Każda ubrana jest w charakterystyczny dla siebie, specjalnie zaprojektowany strój. Ot, jeden z nich przypadł mi szczególnie do gustu – na wzór znanego portalu zobaczyłem umieszczony na koszulkach napis „You Trube” (serbski: truba = trąbka).

 


Nic to, że kilka metrów obok, jak najgłośniej gra konkurencyjna orkiestra. Ta muzyka w dziwny sposób s

ynchronizuje się ze sobą nie powodując dysonansów i dyskomfortu. Ludzie rozproszeni w różnych miejscach w ciągu dnia, pod wieczór zmierzają pod ten sam adres, powodując przeniesienie środka ciężkości na niewielki placyk pod pomnikiem trębacza. Piwo leje się tu strumieniami, a niektórzy śmiałkowie w kaskaderski sposób stojąc na czubku pomnika triumfalnie, jak po wyścigu F1, wstrząsają piwo i leją spieniony, złoty płyn na tłum pod sobą. A piwo Jeleń dostojnie woła do uczestników z ogromnych plakatów „Jelen Piwo vas poziva!” (Piwo Jeleń zaprasza). Pomiędzy przybyłymi ze wszystkich stron Europy i spoza niej gośćmi, przeciskają się skąpo ubrane młode dziewczyny cygańskie, które także szukają okazji, by parę euro wpadło nie tylko do trąby muzyków, ale też im do ręki w nagrodę za taniec.

 

Guča to bez wątpienia stolica świata widziana przez pryzmat trąbki. Nie na Islandii, lecz tu wybucha gorący wulkan energii i rozlewa się fantastyczną oryginalną muzyką na przybyłych śmiałków, parząc ich tak mocno, że wszyscy skaczą i zapamiętują go na długo. I ja dałem mu się pochłonąć przez kilka dni tegorocznej 51. edycji. W zeszłym roku z zaproszenia do czynnego udziału skorzystali bracia Golcowie, którzy u nas łączą nasz rodzimy folk z jazzem. Niech więc nikt nie zapomni podczas wakacji ‘2012 wsiąść do pociągu na Belgrad i zasmakować tego luzu i autentyczności nie tylko muzyki, ale i zachowań, zwyczajów czy smaków kuchni, pochodzących od nieusidłanych jeszcze przez różne dziwne dyrektywy unijne krajów bałkańskich.

więcej zdjęć Krzysztofa Grabowskiego znaleźć można pod adresem www.fotowyprawy.com