10-lecie Full Drive: wielki powrót do Jazz Cafe w Łomiankach

Autor: 
Maciej Krawiec
Autor zdjęcia: 
mat.promocyjne

Gdy kilka tygodni temu dowiedziałem się, że Full Drive Henryka Miśkiewicza będzie świętować swoje 10-lecie w Jazz Cafe w Łomiankach – w klubie, w którym rejestrowane były trzy albumy zespołu – oraz że wystąpią tego wieczoru wszyscy muzycy biorący udział w ich nagrywaniu, powiedziałem sobie: muszę tam być. Płyty grupy Full Drive bowiem to wyjątkowo wdzięczny projekt łączący elektryczny jazz najwyższego sortu z elementami funku, który gromadzi wybitnych polskich instrumentalistów: na saksofonach gra lider Henryk Miśkiewicz, na gitarze elektrycznej Marek Napiórkowski, na basie Robert Kubiszyn, na perkusji Michał Miśkiewicz. Do występującego w tym składzie zespołu dołączyli tacy muzycy gościnni jak Krzysztof Dziedzic (pierwszy perkusista grupy), amerykański trębacz Michael „Patches” Stewart oraz wokaliści: Dorota Miśkiewicz i Kuba Badach. Znając dotychczasowe dokonania zespołu, spodziewałem się chwytliwych energetycznych tematów, błyskotliwych solówek, kameralnej i swobodnej atmosfery, doskonałej komunikacji między muzykami a publicznością. I dokładnie tak było.

Repertuar koncertu stanowił przejście przez wybrane kompozycje z wszystkich trzech albumów grupy, była to więc swoista fulldrive'owa lista przebojów. Z pierwszej płyty usłyszeliśmy funkowe „Playing With Myself”, wyciszoną „Nagrilę”, porywające „Groove Elation”, bluesowe „Gee Baby, Ain't I Good For You” z udziałem Doroty Miśkiewicz i ludyczne „Walk Tall” Joe Zawinula. Z drugiego albumu wybrane zostały „Vietato Fumare” i „Song For You”, na której zaśpiewał z zespołem Kuba Badach. Z płyty ostatniej, nagranej z wybitnym trębaczem Michaelem „Patchesem” Stewartem, zabrzmiały kompozycje „Don't You Know” Marcusa Millera oraz „Brunatny Twist”. Po tym ostatnim utworze muzycy zeszli ze sceny, ale tylko kwestią czasu były wyproszone przez publiczność bisy: piosenka z tekstem Wojciecha Młynarskiego o niejakim Heniu, a także motyw muzyczny z serialu „07, zgłoś się”, który oryginalnie był wykonany właśnie przez Miśkiewicza.

 

Tyle o repertuarze; a jak został on wykonany? Gra lidera była pełna temperamentu, jego rozbudowane partie solowe (zapadła mi w pamięć szczególnie ta z „Groove Elation”) wprost porażały szybkością i błyskotliwością. Henryk Miśkiewicz jest wciąż na fali, nieustannie porywa swoją energią. Napiórkowski również zagrał bardzo dobry koncert: był przekonujący zarówno w formach bluesowych, jak i funku czy wręcz rocku – podobało mi się zwłaszcza użycie pedału wah-wah w końcowej partii solowej w „Vietato Fumare”: ten atrybut rasowego rockowego gitarowego wymiatacza znalazł tu dla siebie bardzo adekwatne miejsce. Dbający o basowe brzmienia Kubiszyn wykonywał swoje partie ciekawie, nieraz nawiązując do soundu Marcusa Millera. Z kolei Krzysztof Dziedzic i Michał Miśkiewicz to perkusiści, którzy uosabiają odmienne oblicza jazzowego grania: Dziedzic jest siłowy, bardzo głośny, co w funkującym jazzie grupy Full Drive nie sprawdza się moim zdaniem w stu procentach. Miśkiewicz z kolei to poeta perkusji – dominującymi jego grę cechami jest subtelność, wyrafinowanie, pewien intelektualizm, które objawiają się w ciągłym poszukiwaniu nowej, stosownej frazy na kolejny takt. Podoba mi się, że perkusista zachowuje tę oryginalną muzyczną postawę grając z tak różnymi zespołami, jak trio Marcina Wasilewskiego i Full Drive. Rewelacyjnie wystąpił Stewart, który jest prawdziwym wirtuozem trąbki i flugelhornu: to, jak panuje nad brzmieniem, fakturą, natężeniem dźwięku, robi wielkie wrażenie. Dorota Miśkiewicz wniosła do koncertu grupy nie tylko wyjątkowy urok scenicznego bycia, ale przede wszystkim wspaniałą muzykalność i humor. Jeśli chodzi o Kubę Badacha, to jest on niewątpliwie świetnym piosenkarzem: ma w sobie całe potrzebne sceniczne aktorstwo, swobodę i lekko histeryczny piosenkarski feeling. Jego krótki występ pozwolił jednak odczuć, że w świecie improwizacji jest on raczej gościem aniżeli stałym bywalcem.

Rocznicowy wieczór w Jazz Cafe był więc pełen bardzo miłych podróży w przeszłość, wspomnień, spotkań. Cieszę się, że ta muzyczna formuła wciąż funkcjonuje i ma się świetnie. Kiedy zatem doczekamy się kolejnej płyty zespołu? Mam nadzieję, że bardzo niedługo.