Recenzje

  • Splay

    W momencie, kiedy dwa lata wcześniej ukazywał się debiutancki krążek islandzko-amerykańskiego kwartetu o intrygującej nazwie AlasNoAxis, wydawało się, iż jest to raczej jednorazowy projekt jednego z najciekawszych perkusistów młodego pokolenia. A tu po dwóch latach ci sami muzycy powracają, przynosząc chyba jeszcze śmielszy i mroczniejszym od swojego poprzednika album – zatytułowany po prostu „Splay”.

  • Ben Perowsky Trio

    Ben Perwosky nagrał płytę solową - jest to zapis koncertu, jaki odbył się w Knitting Factory. Sam Perowsky znany jest z różnych zespołów i muzyków kojarzonych ze środowiskiem nowojorskiego downtownu, a zatem z awangardą sprzed kilku lat. Wówczas wyróżnikami tej muzyki była jej wielopostaciowość, przenikanie się wielu inspiracji. Obecnie downtown przemieścił się z przedmieść do centrum i uzyskał międzynarodową akceptację.

  • BUM!

    John Cage napisał słynne “4’33” po wizycie w dźwiękoszczelnej komorze bezodbiciowej na Uniwersytecie Harvarda. Kompozytor chciał usłyszeć idealną ciszę, ale zamiast niej jego uszu dobiegły dwa dźwięki - wysoki i niski. Tym pierwszym okazał się być szmer jego układu nerwowego, drugim - krwionośnego. To chyba jedna z najbardziej znanych “ciekawostek” związanych z muzyką współczesną. Choć płyta “BUM!” nie jest bynajmniej rewizją the scilent piece, kiedy minęło 38 minut jej trwania, w ciszy poczułem nagle jakbym usłyszał na nowo swoje własne ciało.

  • The Absence

    Chyba to jedno, co nie zmienia się w jazzie od dziesiątków lat, to ciągłość monarchii śpiewających dam. Czasami na tronie zasiada kilka kobiet na raz, i lepiej dla siebie zachować opinię która z nich jest tą jedyną. Dziś na przykład trudno byłoby rozstrzygnąć, czy koronę dzierżyć powinna jeszcze Cassandra Wilson, czy może Diana Krall? Norze Jones chyba tak bardzo na panowaniu w jazzowym królestwie nie zależy. Bez wątpienia jednak Pierwsze dwie divy czują, że nadszedł już czas ich młodszych koleżanek, wśród których prym wiedzie 27 letnia Melody Gardot.

  • Decade

    Szczerze mówiąc, znudzony już jestem fortepianowymi triami grającymi muzykę improwizowaną. Niemal wszystkie tego typu zespoły, których słuchałem powielają jakieś wzorce, nie wnosząc do muzyki praktycznie niczego od siebie. A w każdym bądź razie za mało.

  • Cosmic Suite

    W mojej prywatnej opinii, „Cosmic Suite” to bodaj jedna z najważniejszych płyt wydanych przez Not Two. Ba, jedna z najważniejszych pierwszej dekady XXI wieku. Dlaczego?

  • Alma Adentro

    Jeśli jazzem nazywamy dziś muzykę, która swobodę improwizacji łączy z kreatywnym podejściem do muzycznej tradycji, z jednej strony muzyki amerykańskiej spod znaku Coltrane'a, Parkera, Ellingtona, z drugiej zaś własnych muzycznych doświadczeń i kulturowych korzeni - płyta Miguela Zenóna "Alma Adentro" jest jazzowej płyty XXI wieku przykładem doskonałym.

  • Renaissance

    Na nową studyjną płytę Marcusa Millera fani musieli czekać długo. W Europie to pięć lat, tyle bowiem minęło od chwili, kiedy na sklepowe półki wjechał album „Free”. Reszta świata musi jeszcze poczekać do sierpnia. To długo, ale w końcu płyta jest i zatytułowana została w sposób prawdziwie doniosły i budzący ogromne oczekiwania. „Renaissance” – odrodzenie. Marcus Miller jak Feniks z popiołów powraca do fonograficznej gry!

  • Everything Is Alive

    Współczesna muzyka improwizowana to nieograniczone terytorium, a muzycy czerpią inspiracje z wielu źródeł - współczesnych i historycznych gatunków muzycznych, nierzadko też z innych, pozamuzycznych dziedzin życia. Dzieje się tak dlatego, że stylistyczna czystość i akademicki porządek nie jest tu ważny, istotna jest zgodność prezentowanej muzyki z osobowością jej wykonawcy i autora – określenie muzyki własnymi emocjami, przemyśleniami, warsztatem i doświadczeniem.

  • Raining On The Moon

    William Parker jest jednym z najciekawszych muzyków współczesnej sceny free i jazzowej awangardy. Płyta nagrana dla The Blue Series, serii wydawniczej Thirsty Ear prezentującej w założeniu, współczesną muzykę jazzową, prezentuje kwartet Parkera w składzie z Hamidem Drake'm, Robem Brownem i Louisem Barnesem.

  • Dialect Fluorescent

    Steve Lehman, amerykański saksofonista, wyrasta na wielką gwiazdę jazzowej sceny. Ostatnio został nawet okrzyknięty jednym z niewielu "prawdziwych i unikatowych" głosów młodego pokolenia muzyków. W tej poetyce wyrażają się o Lehmanie Downbeat Magazine, Village Voice i New York Times. Dobra prasa, nie ma co.

  • Secret World

    Pochodzący z Waszyngtonu kontrabasista, kompozytor i pedagog Jeff Denson reprezentuje młode pokolenie amerykańskich muzyków nie związanym z żadnym hermetycznym kręgiem środowiskowym, które przez ostatnie 20 lat wyznaczały kierunki rozwoju amerykańskiej muzyki improwizowanej i jazzu. Denson reprezentuje przede wszystkim samego siebie, jest świetnie wykształconym i otwartym na rozmaitości kulturowych inspiracji muzykiem, dla którego europejski rynek muzyczny jest tak samo ważny jak to, co dzieje się w Nowym Jorku, Bostonie czy Chicago.

  • Blues Dream

    Niespecjalnie lubię ostatnie płyty Frisella. Co innego, te wczesne. I środkowe. Mniam! Palce lizać! Ale jego country i rockowe (?) oblicze mało mi pasowało. Jakby powrócił nieco do czasów sławnego trio wspólną płytą z Hollandem i Jonesem, ale... też mnie nie przekonała. Wstyd się przyznać, ale dopiero niedawno wpadła mi w ręce nieco wcześniejsza płyta "Blues Dream", którą, po recenzjach innych autorów kupowałem "z pewną taką nieśmiałością".

  • Ein Sof

    Pierwsze dźwięki tej płyty są jak wyjście z ciepłego, przytulnego mieszkanka w rozszalałą na polu burzę. Zmyją wszystko. Cały kurz. Przemoczą do suchej nitki. Tsahar wręcz eksploduje swym saksofonem we free jazzowym idiomie. Potem dwa krótkie interludia (na płycie będzie takich w sumie sześć). I odmienny w charakterze, kontemplacyjny utwór czwarty. To jak przejaśnianie się po burzy. Jeszcze gdzieniegdzie słychać grzmoty, ale już przedziera się słońce...

  • Unity Band

    Kolejna płyta Pata Metheny jest jak widokówka, którą gitarzysta wysyła nam ze swojej podróży przez muzykę. Opowieść zaczyna w miejscu, w którym zostawił nas na swojej ostatniej płycie - balladowym, akustycznym solo. Po chwili jednak dołącza do niego nowy kwartet z Antonio Snachezem na perksuji, Benem Williamsem na kontrabasie i Chrisem Potterem na saksofonach i klarnecie basowym.

Strony