Secular Psalms
Już sam skład zespołu zapowiada intrygującą muzykę z pogranicza sacrum et profanum. Sekstet pod dyrekcją trębacza obsługuje: instrumenty dęte blaszane: tuba, serpent, trąbka; klawiszowe: fortepian, także preparowany, dawne organy stroikowe; strunowe: lutnia, wiolonczela, gitara akustyczna i elektryczna; do tego dochodzą: głos, perkusja i elektronika. Leader tego międzynarodowego konglomeratu daje upust całemu swojemu bogatemu doświadczeniu muzycznemu, tak w dziedzinie kompozycji, aranżacji i improwizacji, a kto orientuje się trochę w swoistym artystycznym uniwersum twórczości Douglasa szybko rozpozna wiele znajomych brzmień i detali.
Niestety właściwie to wszystko co mogę dobrego napisać o tej płycie i nie pomaga w tym odniesienie do bezcennego dzieła sztuki z XV wieku, nawet przekaz o jakimś duchowym charakterze czy obecność świetnych instrumentalistów na czele z chicagowską wiolonczelistką Tomeką Reid czy energiczną pianistką, Polką i Wrocławianką z urodzenia, a dziś mieszkającą w Amsterdamie - Martą Warelis.
Muzyka choć starannie utkana i wielowarstwowa, łącząca to co dawne ze współczesnością, po prostu nuży, brak w niej wątku przewodniego, jakiejś charakterystycznej cechy, melodii, nastroju, czegoś co płynnie przeprowadzałoby słuchacza przez kolejne jej części, tak jak to bywało u Douglasa na wcześniejszych albumach: "Five", "Sanctuary" czy "Keystone".
Być może trudy pandemii, która uniemożliwiła bardziej bezpośrednią pracę z młodymi muzykami odcisnęły swoje piętno na obrazie całości, wszak poszczególne kompozycje wciąż się bronią, jak np. otwierający i klimatyczny „Arrival” albo „Hermits and Pilgrims”, w którym solo Douglasa błyszczy na tle brassowego tła, także intrygujące jest solo fortepianu, które niestety zbyt szybko zamiera. Pozostałe kawałki, choć warsztatowo nienaganne, nie wnoszą niczego nowego. Wszystko brzmi trochę jak kompozycja stworzona dla zwieńczenia akademickich warsztatów muzycznych, zrealizowana wg planu od szczegółu do ogółu. Doprawdy nic więcej nie potrafię napisać, poza tym, że muzyka wykonana jest z duża starannością. Nowe nagranie Douglasa nie jest monotonne czy bez wyrazu, ale też nie intryguje, pomimo swojej ilustracyjności nie zaprasza do medytacji dzieła Jana van Eycka, raczej stara się wesprzeć wielowarstwowość tego XV wiecznego arcydzieła, opowiedzieć jego burzliwe dzieje na tle europejskich przemian.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu muszę wyrazić swoje duże rozczarowanie muzyką jednego z moich ważnych muzycznych mentorów. Trębacz zawsze miał wiele pomysłów, co przekłada się na jego bogatą dyskografię, tym razem suma tych pomysłów, skondensowana w jednym muzycznym projekcie, nie daje tak spektakularnych efektów ja to bywało wcześniej. Wszystkiego jest tutaj w nadmiarze, ale prawie nic nie potrafi dobrze wybrzmieć ponieważ już realizowany jest kolejny pomysł.
Podsumowując, co najbardziej przeszkadza mi odbiorze tego albumu? Wielość narracji, mamy do czynienia z próbą wyrażenia złożoności dzieła Jana van Eycka, jego bogactwa symbolicznego, jego historii, także przygód dzieła na przestrzeni dziejów, wreszcie próbą wyrażenie za pomocą muzyki jego uniwersalnego przesłania we współczesnym świecie. Wszystko to ważne kwestie, które precyzyjnie da się opisać słowami, ale w muzyce, która najlepiej wyraża emocje, o taką precyzję znacznie trudniej, stąd też moje mieszane uczucia wobec tych „Secular Psalms”.
1. Arrival, 2. Mercy, 3. We Believe, 4. Agnus Dei, 5. Instrumental Angels, 6. If I’m In Church More Often Now, 7. Hermits and Pilgrims 8. Righteous Judges , 9. Ah Moon , 10. Edge of Night
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.