Llovage

Autor: 
Marta Jundziłł
Olo Walicki i Jacek Prościński
Wydawca: 
Gustaff
Dystrybutor: 
Gustaff
Data wydania: 
25.10.2019
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
OLO WALICKI / kontrabas, elektronika JACEK PROŚCIŃSKI / perkusja, elektronika

Dwójka doświadczonych muzyków z jazzowym zapleczem wzięła na warsztat muzykę elektroniczną. Olo Walicki i Jacek Prościński, bo o nich mowa, transformują niepowiązane ze sobą  sample w przestrzenne, a nawet orkiestrujące [sic!] kompozycje. Ich debiutancki album „Llovage” to coś zdecydowanie więcej niż zbiór elektronicznych utworów. U Walickiego i Prościńskiego 2+2=5.

Zarówno Olo Walicki, jak i Jacek Prościński publiczności dali się poznać od strony niekonwencjonalnej. Olo Walicki na swoim koncie ma współpracę m.in. ze Zbigniewem Namysłowskim, Leszkiem Możdżerem, Maciejem Sikałą i yassowym zespołem Łoskot.  Przede wszystkim jest też twórcą w moim odczuciu niedocenionego projektu Kaszëbë, w którym to w zawadiacki i pastiszowy sposób opisuje rodzinne okolice Pomorza i Kaszub. Jacek Prościński, choć reperezntuje młodsze pokolenie muzyków, jest równie zaangażowany w rozmaite projekty. Bycie perkusistą w popularnym zespole Reni Jusis nie przeszkadza mu, w realizowaniu świetnych autorskich projektów (jako solista - wh0wh0, a także awangardowy kompan w duecie HAŁVA i triu delay_ok).

Llovage to z angielskiego llubczyk – aromatyczny afrodyzjak, którego zastosowanie jest znacznie szersze niż tylko podnoszenie libido. Podobnie jest z muzyką duetu. To nie tylko jazz, minimalizm, elektronika, hardcore, czy interpretacja standardów („Dziecko Rosemary”). To wielofunkcyjna mieszanka, której nie sposób gatunkowo zidentyfikować. Muzykom właśnie o to chodziło.

Na pierwszy rzut ucha, podczas słuchania Llovage rzuca się przepływ wielkiej energii pomiędzy tą orkiestrową sekcją.  W pełni świadomie używam przymiotnika „orkiestrową”, ponieważ mnogość i rozmaitość współbrzmień używanych  na „Llovage” stwarza wrażenie odsłuchu co najmniej sekstetu. Brak instrumentu melodycznego i harmonicznego przemawia tu tylko na korzyść. Już po pierwszym utworze („Materka”) odnosi się bowiem wrażenie, że muzycy którzy zazwyczaj stoją „za” zespołem, stanowiąc jego cień, na solowym albumie są samowystarczalni. Co prawda, w ich ręcę wpadły sample stworzone przez Cezarego Duchnowskiego, a także dźwięki nagrane przez sopranistkę Kirę Boreczko-Dal i Mikołaja Trzaskę, ale gros zadziornych współbrzmień, a także ich niekonwencjonalny dobór i dźwiękowa transformacja to zasługa wyłącznie Ola Walickiego i Jacka Prościńskiego. W gąszczu elektroniki świetnym kontrapunktem okazują się też akustyczne zastosowania kontrabasu i instrumentów perkusyjnych.

Podczas spotkania z Llovage zarówno fani dotychczasowej twórczości Walickiego, jak i Prościńskiego nie będą się nudzić. Tutaj żadnej „sześćdziesięcioczwórki nie zagłuszy perkusista”. Każda miara z kolei będzie podbita smykiem, samplem, slapem lub innym efektem, którego z zpewnością się w danej chwili nie spodziewasz. 

Przy odsłuchu Llovage nie bez znaczenia jest również szata wizualna i personalizacja każdej okładki. W kieszonce digipacka odnaleźć można swój unikalny listek zasuszonego lubczyku, którego aromat unosi się nie tylko w odtwarzaczu. To zgrabne mrugnięcie okiem sprawia, że odbiór muzyki zebranej na albumie staje się jeszcze bardziej zindywidualizowany i co tu dużo gadać: przyjemny.

Doskonałe wibracje pomiędzy duetem  nakazują myśleć, że ci muzycy od  wielu lat grają ze sobą w różnych składach, czego zwieńczeniem jest ekstrawagancki pomysł: album nagrany w sekcyjnym składzie. Nic bardziej mylnego. W jednym z wywiadów przyznali, że do nagrania przygotowywali się „stosunkowo dlugo, bo ponad pół roku”. Ale to przecież skromne chłopaki z Gdańska. O efekcie wspólnego pulsu i jednomyślności frazy doświadczone sekcje zabiegają latami. Jak to więc nazwać? Wirtuozeria? Chemia? Zrozumienie? A może po prostu Lloovage?


 

 

01 Materka 5:32, 02 Katorga* 7:29, 03 Jino 8:00, 04 Pyza Step 5:06, 05 NWW (najmniejsza wspólna wielokrotność) 5:30, 06 Reno 6:02, 07 Dziecko z Rossmanna 5:09