Lebroba

Autor: 
Armen Chrobak
Andrew Cyrille/ Wadada Leo Smith/Bill Frisell
Wydawca: 
ECM
Data wydania: 
02.11.2018
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Andrew Cyrille: perkusja; Wadada Leo Smith: trąbka; Bill Frisell: gitara;

Co się stanie, gdy w jednym studiu nagraniowym pojawi się trzech, doborowych, dojrzałych muzyków, których nazwiska brzmią z równą mocą w światku jazzowej awangardy? Może dojść do zarejestrowania nieprzeciętnych dźwięków, które będą mieściły skoncentrowany kwant muzycznej energii zdolny przeniknąć i wyryć głęboki, trwały ślad w świadomości wrażliwego słuchacza.

Lebroba (tytuł utworzony od fragmentów nazw miejsc urodzin trzech autorów kompozycji: Leland, Brooklyn, Baltimore), wydany pod koniec przemijającego 2018 roku album firmowany przez Andrew Cyrille’a, Billa Frisella i Wadadę Leo Smitha to 42-minutowa kapsułka przesycona przestrzennymi, esencjonalnymi, podanymi bez pośpiechu i niepewności dźwiękami, których zapis może odwzorowywać najbardziej pierwotną helisę kodu DNA pozamainstreamowej muzyki improwizowanej.

Pięć kompozycji, składających się na 42-minutowy program tego wydawnictwa, może stanowić dowód formalny dla teorii opartej na aksjomacie, że mniej to więcej.
Od początku, gdy w czwartej sekundzie pierwszego utworu rozlegają się pierwsze dźwięki gitary Frisella i suchej perkusji Cyrilla, do której dołącza hipnotyzująca trąbka Smitha, słuchacz zostaje przeniesiony do świata minimalizmu, niemal matematycznie racjonowanych dźwięków, których liczba i rozkład mieści się w doskonałych proporcjach definiujących ten muzyczny wszechświat.

W otwierającym album utworze Worried Woman cały czas coś się dzieje, trwa pełny elektryzującego napięcia, choć dość nieśpieszny dialog trąbki z gitar i drobiącą w tle nerwową perkusją. Kontrast jaki kreśli spokojna, harmonijna rozmowa instrumentów Frisella i Smitha, z niecierpliwymi, nerwowymi uderzeniami werbla i szeleszczeniem blach Cyrille’a, buduje główną oś napięcia kompozycji, powodując, że słuchacz z zaangażowaniem śledzi każdą frazę, każdy takt.

Najdłuższy, drugi w kolejności numer: Turiya: Alice Coltrane/Meditations and Dreams: Love to, jak wskazuje tytuł, impresja, medytacja, odbywająca się jakby w półśnie, przetykana dygresjami, zróżnicowana i nieoczywista kompozycja. Otwarta soczystą, spokojną partią trąbki, za którą podąża, zrazu nieśmiało, potem bardziej zdecydowanie gitara, czasem odzywając się nieskomplikowanymi akordami, czasem podążając unisono za coraz bardziej odważną, niemal zuchwałą trąbką i delikatnie pulsującym rytmem perkusji w tle. Fantastyczne jest to, że każdy z instrumentów ma dość miejsca i czasu, może bez pośpiechu przemierzać, peregrynować dźwiękowo przestrzeń utworu, swobodnie w nim poruszać we wszystkich kierunkach… Trudno powiedzieć, który z nich tworzy główną narrację kompozycji. Zachwyca raz beztroska, pełna nieskrępowania, raz skoncentrowana gra trąbki Wadady Leo Smitha, charakterystyczne, pełna subtelnych harmonii, introwertyczne partie gitary Billa Frisella, czy wreszcie solowy popis Andrew Cyrille’a w drugiej części utworu, którego perkusja, wciąż nienachalnie i bez natarczywości, nie rwąc struktury tego nastrojowego ponad 17-minutowego kawałka, delikatnie wybudza słuchacza z kontemplacji, w której mógł się zatopić wsłuchując w kołyszące akordy gitary.

Tytułowa Lebroba to zgrabna, intrygująca kompozycja, której bohaterami są ponownie gitara i trąbka, a bębny i talerze doskonale akcentują, bądź zaledwie wytyczają granice, w których melodia ma się mieścić.

Ciekawym, wyróżniającym się dzięki lekko zdeformowanemu, zniekształconemu brzmieniu gitary, bardziej nerwowej, ekspresyjnej grze trąbki i żywszemu, niespokojnemu frazowaniu warstwy rytmicznej, jest czwarty utwór TGD. Splątane, powtórzone, zwielokrotnione dźwięki gitary, szybkie, krótkie dmuchnięcia w trąbkę, wydobywające z instrumentu przenikliwe nuty… To nie melodyjne, spokojne, nastrojowe kompozycje, które muzycy podali wcześniej. W TGD dominuje niepokój, konflikt, rozdarcie, jakiś brak zgody, czy dystansu. Tu się wszystko kotłuje i mocuje ze sobą. I gdy czekamy na dalszy rozwój wydarzeń, utwór nagle dość nieoczekiwanie wybrzmiewa i dociera do końca.
Program płyty kończy druga na krążku kompozycja lidera Pretty Beauty. Z utworu bije spokój i harmonia, do których artyści przyzwyczaili nas we wcześniejszej części płyty. Na uwagę zasługuje to, że choć utwór skomponowany został przez perkusistę, ten zostawił sobie dość skromną przestrzeń, którą wypełnił jeszcze skromniej, pozwalając by uwagę słuchacza skradła trąbka, której w tle akompaniuje uspokojona po niedawnych (TGD), lekko niesfornych harcach, gitara.

I co? I koniec płyty?! Niedowierzanie: 42 minuty minęły niezauważalnie. U mnie jednak ten sam, 42-minutowy program rozbrzmiał natychmiast ponownie jeszcze raz i jeszcze raz…
Lebroba, to rzadki przykład zestawu, który miast sycić, rozbudza jeszcze apetyt, a ten, jak wiemy, rośnie w miarę konsumpcji. Może się więc okazać, że ta płyta zajmie talerz gramofonu, czy szufladę odtwarzacza na dłużej. Mnie obcowanie z owocem pracy twórczej Cyrille’a, Smitha i Frisella dało prawdziwą frajdę i odbudowało wiarę w to, że w jazzie wciąż jest miejsce na świeżość i oryginalność i to przy świadomym zastosowaniu powściągliwości, i umiaru w dozowaniu środków ekspresji artystycznej. Wow! To jest naprawdę dobra propozycja w kończącym się roku! Zachęcając do sięgnięcia po ten krążek, sam wracam do ponownego odsłuchu płyty trójki jazzowych weteranów.

 





 

1. Worried Woman; 2. Turiya:Alice Coltrane Meditations and Dreams:Love; 3. Lebroba; 4. TGD; 5. Pretty Beauty;