December Avenue
Jest żywą legendą, autorem i współautorem trudnej do zliczenia liczby wydawnictw płytowych, odkrywcą, erudytą, muzykiem-instytucją w świecie współczesnego jazzu. To zaszczytna i niezagrożona pozycja na firmamencie klasyków muzyki improwizowanej, utrwalona i bezpieczna, ale też nie zmuszająca do eksplorowania nowych terytoriów, wybijania się, poszukiwania. Każdy więc nowy krążek sygnowany przez niego budzi jednocześnie dreszczyk ekscytacji i dreszcz niepokoju – czy muzyka jaką zaprezentuje okaże się dość świeża, dość przejmująca, dość absorbująca, dość… Po prostu, czy obcując z nią poczujemy dotyk Absolutu, czemu towarzyszyć będzie gęsia skórka na przedramionach i karku.
Tomasz Stańko, od wielu już lat tworzy kompozycje, w których przeważa refleksyjny, liryczny nastrój, które mają prowokować przeżywanie, ułatwić dotarcie do sfery metafizyki, pozwolić zajrzeć w głąb siebie. W jednym z wywiadów artysta określił siebie mianem specjalisty od melancholii.
W otoczeniu artystów, którzy dysponują znakomitym warsztatem, ale przede wszystkim dysponują podobną wrażliwością muzyczną, jak mistrz, tym razem, jako Tomasz Stańko New York Quartet serwuje nam zbiór 12 utworów na wydanym 31 marca 2017 r. przez monachijską ECM albumie December Avenue. To drugie wydawnictwo zespołu, na który składają się, oprócz Stańki: utalentowany i obdarzony uznaniem krytyków i muzyków kubański pianista David Virelles, perkusista Gerald Cleaver, nie przypadkowo uważany za jednego z najlepszych współcześnie grających bębniarzy (stawał u boku Craiga Taborna, Jacky Terrassona, Eddie Harrisa, Roscoe Mitchella i innych) oraz Reuben Rogers, basista (którego kariera obejmuje występy z Joshuą Redmanem, Royem Hargrovem, Nicholasem Paytonem czy choćby Charlsem Lloydem). Rogers zastąpił pojawiającego się na wcześniejszej płycie kwartetu: Wisława, Thomasa Morgana. Stańko starannie dobiera towarzyszy swych muzycznych przedsięwzięć. Jak mawia: muszą oni mieć jak najwięcej do powiedzenia, a zarazem potrafić łączyć swoje style we wspólnym przedsięwzięciu.
Przesłuchując kilkakrotnie December Avenue utwierdzałem się w przekonaniu, że, choć 9 na 12 utworów na krążku to kompozycje Stańki, materiał płyty brzmi jak dzieło kolektywne, niezdominowane przez żadnego z artystów, umożliwiające swobodną ekspresję każdemu z czterech członków kwartetu.
Płytę otwiera melancholijny, powłóczysty Clouds, utwór, który rozpoczyna ciężkie, intensywne intro fortepianu, złagodzone po chwili aksamitnym, harmonijnym brzmieniem trąbki. Stańko starannie, nieśpiesznie rozgrywa tu swoją partię, nie wchodząc w zbyt wysokie rejestry dźwięków. To rozpoznawalny nostalgiczny, poetycki styl trębacza, z którym słuchacze mają do czynienia od wielu lat. Perkusja i kontrabas dopełniają linię melodyczną, którą tka trąbka z towarzyszeniem fortepianu.
Z balladowego Clouds rozwija się nieco żywszy, wciąż jednak nasycony melancholią Conclusion. Świetna partia kontrabasu, prawie na pierwszym planie, pozwala docenić grę Reubena Rogersa: dynamiczne, elektryzujące szarpnięcia strun instrumentu, oszczędne i nieoczywiste akordy sprawiają dużą przyjemność słuchaczowi.
Już, kiedy niemal przywykamy do powłóczystego tempa utworów i tęsknych, żałośliwych dźwięków trąbki, gdy zdaje się, że nic nieoczekiwanego nie może się zdarzyć, oto w program płyty ożywienie wprowadza wpierw pulsująca sekcja rytmiczna, która tworzy muzyczną osnowę dla trąbki Stańki, z którą cudownie intrygujący dialog umiejętnie prowadzi fortepian pod palcami Virellesa. Kubańczyk zachwyca trafnością doboru dźwięków, ich siły, kombinacji. Mięsiste, „przeżute”, wyartykułowane ze śmiałością, przeszywające dźwięki trąbki powodują szybsze pulsowanie krwi.
Przerywnik, jaki stanowi półtoraminutowy David and Reuben to okazja do zabrania wspólnego głosu fortepianowi i kontrabasowi, rozgrzewka przed balladą dla Bruno Schulza (Ballad for Bruno Schulz). Jest tu to, co znamy z wcześniejszych dokonań Stańki; utwór choć bez zarzutu, nie zaskakuje i nie otwiera przed słuchaczem drzwi do nowego wymiaru dźwięku.
O wiele bardziej intrygującym jest następna kompozycja: Sound Space, w której groźny, przejmujących nastrój umiejętnie buduje Reuben, któremu pod koniec utworu pomoc niesie Virelles szaleńczym, ekspresyjnym solo na fortepianie, ze wsparciem Cleavera.
Kolejnym tytułem na płycie jest tytułowy utwór December Avenue, znowu żywszy, rytmiczny, kołyszący kawałek, którego przyjemnie się słucha z przymkniętymi powiekami. Jest tu przestrzeń, są zgrabne improwizacje, prosty, ale nie prymitywny, trafiający w ucho temat i ponownie zwracająca uwagę swoim zgraniem i sprawnością sekcja rytmiczna.
Ten umiejętnie skonstruowany utwór ustępuje jednak przedostatniej kompozycji na płycie: Yankies Lid, która, również pełna ikry, zdaje się zawierać w sobie więcej dowodów na kreatywność, żywiołowość, umiejętność budowania napięcia w dialogach między instrumentami. Co kilkanaście sekund prowadzenie przejmuje inny instrument, by wypełnić swymi dźwiękami przestrzeń utworu, utrzymać dynamikę, pognać ze słuchaczem w dal, z siłą i zdecydowaniem. Kompozycja jest spójna z wcześniejszymi kompozycjami na płycie: ta sama prostota w kreśleniu linii melodycznej tematu, dźwięki zestrojone chwilami niemal w unisono, rozbiegające się następnie swobodnie, w beztroskich glissandach, ekspresyjnych przejściach, zmianach tempa. Yankies Lid to dla mnie perełka, która pozostaje w pamięci.
Płytę zamyka balladowy Young Girl in Flower, liryczny, przejmujący, harmonijny utwór, w którym słychać esencję stylu Stańki, rozpoznawalny tembr jego trąbki. Choć i tu pobrzmiewa melancholia, kompozycja nie jest jednak smutna, przeciwnie, przestrzeń i blask, jaki tworzą „blachy” Cleavera nadają utworowi pogodny wyraz, jak delikatny uśmiech wschodzący na twarz dziecka, które jeszcze przed chwilą łkało, którego oczy jeszcze wilgotne są od wylanych łez.
Najnowsza płyta kwartetu Tomasza Stańki nie zaskakuje, nie burzy starej ani nie tworzy nowej estetyki. Nie jest w tym sensie dziełem wybitnym. Jest jednak dziełem. Dziełem dojrzałym, udanym, spójnym stylistycznie i w kilku momentach szczerze zachwycającym. Z całą pewnością może być wykorzystana jako materiał ilustrujący charakterystyczne elementy stylu samego Stańki, jak też Virellesa, Rogersa, czy Cleavera. Z całą pewnością jest to również godny podziwu wyraz żywotności, świeżości artystycznego spojrzenia, kunsztu, 75-letniego trębacza, którego nazwisko firmuje poczynania artystyczne Tomasz Stańko New York Quartet.
1. Cloud; 2. Conclusion; 3. Blue Cloud; 4. Bright Moon; 5. Burning Hot; 6. David And Reuben; 7; Ballad For Bruno Schulz; 8. Sound Space; 9. December Avenue; 10. The Street Of Crocodiles; 11. Yankiels Lid; 12. Young Girl In Flower
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.