Complete Communion to Don Cherry

Autor: 
Maciej Karłowski
Aldo Romano
Wydawca: 
Dreyfus Jazz
Dystrybutor: 
Dream Music
Data wydania: 
27.09.2010
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Géraldine Laurent – alto sax, Fabrizio Bosso – trumpet, Henri Texier – bass, Aldo Romano – drums

To był o ile dobrze pamiętam "Complete Communion To Don Cherry" ostatni projekt płytowy, który wyprodukował przed śmiercią Francis Dreyfus - postać w historii europejskiego, a już na pewno francuskiego jazzu, śmiało rzec można fundamentalna. Zresztą nie tylko jazzu. Np. słynne "Oxygene" Jeana-Michela Jarre'a także wydał Dreyfus. Pion jazzowy natomiast to jeden z ważniejszych labeli na Starym Kontynencie, co więcej firma o nieszczególnie dużym, ale za to bardzo starannie budowanym katalogu. To tam odnajdziemy najświetniejsze albumy choćby słynnego akordeonisty Richarda Galliano. Tam także wydawał wielki pianista Martial Solal, także swój znakomity duet z Davem Douglasem czy Michelem Portalem.

Tutaj również znalazło się miejsce dla najnowszego nagrania włoskiego perkusisty Aldo Romano w całości poświęconemu Donowi Cherry’emu. Tytuł przekonuje nas o tym już od samego początku. Sugeruje też, który z okresów w twórczości Cherry’ego stał się dla Romano szczególnie inspirujący. Zdarzenia na płycie obracają się wokół Cherry’ego jazzmana czasów kiedy nagrywał swoją doniosłą „Complete Communion” czy poprzedzającego go okresu współpracy z kwartetem Ornette’a Colemana. Świadczy o tym zarówno dobór utworów, jak i instrumentalna obsada alt, trąbka, bass, bębny. Dla tych wszystkich, którym europejski jazz, albo inaczej amerykański jazz grany przez Europejczyków jest bliski płyta spodoba się od pierwszych dźwięków otwierającej całość „Remeberance”, a sympatia do niej będzie wzrastać by osiągnąć swoje apogeum czy to w słynnym „Art Deco” czy zamykającym Colemanowskim „When The Blues Leave”, ale pamiętać musimy, że jest to granie bardzo dalekie od oryginału. Powroty do tamtych czasów to przedsięwzięcia trochę ryzykowne. Oryginałów się nie dogoni i trzeba mieć naprawdę sporo własnych przemyśleń by do kanonicznego brzmienia wprowadzić jakiekolwiek interesujące elementy, że o nowatorstwie nie wspomnę. Na szczęście kwartet Romano nie stara się być w tej kwestii na siłę kreatywnym, a jako że składa się z bardzo doświadczonych instrumentalistów to i mierzenie się z historią ich nie specjalnie korci.

Sądzę, że Cherry jest dla nich ważny, sądzę, że cenią i lubią jego muzykę. Zarówno grać, jak i słuchać. Myślę też, że kiedyś wywarła na niech ogromne wrażenie i dzisiaj na fali szacunku, zrozumienia, ale też i trochę sentymentu sięgnęli po swoje ulubione utwory z epoki free jazzu.

Dobrze im jest w ich otoczeniu i sporą cześć tej radości udało im się utrwalić podczas sesji. To całkiem sporo, na tyle dużo na pewno by nie przejść obok tej płyty obojętnie, ale nie aż tak dużo by padać przed nią na kolana.

1. Rememberance, 2. Elephantasy, 3. Music Man, 4. Spring Is Here, 5. Jayne, 6. Complete Communion, 7. Don Song, 8. The Blessing, 9. Mothers Of The Veil, 10. Gush!!, 11.  Art Deco, 12. When Will The Blues Leave