Ben Perowsky Trio

Autor: 
Paweł Baranowski
Ben Perowsky
Wydawca: 
Jazz Key
Data wydania: 
06.06.1999
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Ben Perowsky – drums; Scott Colley – bass; Chris Speed - tenor sax, clarinet

Ben Perwosky nagrał płytę solową - jest to zapis koncertu, jaki odbył się w Knitting Factory. Sam Perowsky znany jest z różnych zespołów i muzyków kojarzonych ze środowiskiem nowojorskiego downtownu, a zatem z awangardą sprzed kilku lat. Wówczas wyróżnikami tej muzyki była jej wielopostaciowość, przenikanie się wielu inspiracji. Obecnie downtown przemieścił się z przedmieść do centrum i uzyskał międzynarodową akceptację. Nieco chyba jednak w międzyczasie nie tyle się skomercjalizował, co ucywilizował. W dalszym ciągu czytelna jest wielość inspiracji, jednakże coraz częściej projekty muzyków związanych z tym nurtem (o ile w ogóle to nurt) nie są już tak zaskakujące, wykonywane są coraz częściej też w bardziej tradycyjnych składach, z bardziej tradycyjnym instrumentarium.

Płyta Perowsky’ego jest tego przykładem. Klasyczne trio złożone z saksofonisty, basisty i perkusisty. Pomimo tego, że obecnie układ saksofonista z sekcją już się niemalże nie zdarza, wszyscy muzycy są równoprawni w zespole, to jednak w tym przypadku w istocie najwięcej do powiedzenia ma Chris Speed. Ten grywający na saksofonie tenorowym i klarnecie muzyk, wielokrotnie zwracał moją na niego uwagę. Jest niebywale kompetentny niezależnie od tego czy gra bezkompromisowe free, jak w ‘Bloodcount’ Tima Berne'a czy też w bardziej klasycznym repertuarze sekstetu Dave Douglasa. Nie należy też zapominać o jego własnym zespole grającym w "głównym nurcie downtownu". Zawsze grane przez Speeda improwizacje są wspaniałe, interesujące, zwarte ekscytujące - nie inaczej jest tym razem. Speed często nawiązuje do muzyki bałkańskiej - nie inaczej jest tym razem, aczkolwiek bałkanizmów tu niewiele, przede wszystkim zamieszczone są w bardzo dobrym, otwierającym program płyty "El Destructo". Po destrukcji muzyki, Speed odpuszcza już harmonie bałkańskie grając jazz. Mnie najbardziej odpowiadają te momenty, a szkoda, że jest ich tak mało, gdy Speed gra na klarnecie. Wydaje się bowiem, że w grze na tym instrumencie jest ciekawszy niż w grze na saksofonie.

Pozostali muzycy nie są już tak wybijający się. Niewiele złego można powiedzieć o grze Scotta Colleya, niewątpliwie kompetentna gra na basie i dysponowanie przez niego pełnym, okrągłym brzmieniem kontrabasu powoduje, że wywiązał się ze swej roli znakomicie. Nieco gorzej jest z Perowskym. I nie chodzi o to, że gra źle. Broń Boże. Gra za dużo. Nie wiem, czy to sposób realizacji tego nagrania, czy w istocie w klubie tak to brzmiało, ale po podczas słuchania tej muzyki nie ma wątpliwości, kto jest liderem – Perowsky’ego jest pełno. Przypomina mi to nagrania polskie z lat '70 gdzie "Mały" Bartkowski był nagrywany w taki sposób, że słyszało się najpierw perkusję, a dopiero na jej tle inne instrumenty.

W repertuarze zwracają uwagę utwory: "El Destructo", "Electronic Sheep" (to jeden z dwu utworów z klarnetem) i "Pixy 99", gdzie Speed gra chyba na saksofonie bez ustnika. Ciekawe jest także wykonanie ellingtonowskiego "In A Sentimental Mood". Przy odbiorze płyty wydaje się, że nieporozumieniem repertuarowym jest "Money" Pink Floyd, ale być może utwór ten grany był na bis, po dłuższych oklaskach - cóż, należało wówczas oklaski te na płycie zamieścić - zmieniłby się kontekst i więcej byłoby sensu w zagraniu tego właśnie utworu. Również nie przekonuje mnie wykonanie kompozycji Messiaena, być może dlatego, że ogólnie niezbyt lubię transkrypcje jazzowe utworów kompozytorów klasycznych, a może zabrakło mi owych siedmiu trębaczy. Ogólnie nic wielkiego, ale miło się tej płyty słucha, szczególnie zaś Speeda.

1.  El Destructo; 2.  Segment; 3.  Electric Sheep;4.  Pixy99; 5.  Janitor; 6.  In A Sentimental Mood; 7.  Danse de la Fureur, pour les Sept Tropettes; 8.  Money