Assemblage

„Assemblage” to nowa płyta jednego z najlepszych współczesnych fortepianowych triów. Simon Nabatov, Mark Helias i Tom Rainey zadebiutowali ponad trzydzieści lat temu krążkiem „Tough Customer”. Potem był album „Sneak Preview” z 1999 roku i rok młodszy „Three Stories, One End”. W międzyczasie jeszcze „The Master and Margarita”, na którym rzeczone trio rozrosło się do kwintetu. Muzycy ci grywali ze sobą wielokrotnie także w innych składach, w najróżniejszych konfiguracjach. Nie będzie więc przesady w stwierdzeniu, że znają się, jak łyse konie.
Każdy z nich należy do absolutnej czołówki dzisiejszej sceny improwizowanej. W moim prywatnym rankingu, w klasie swoich instrumentów, są oni zdecydowanie w pierwszym szeregu. Dla porządku przypomnijmy ich dokonania. Nabatov to urodzony w Moskwie, ale od ponad czterech dekad mieszkający w Stanach, wykształcony klasycznie pianista. Nader erudycyjny muzyk, jeden z najbardziej płodnych artystów w katalogu Leo Records, mający na koncie również wydawnictwa między innymi dla: ACT, Enji, Hat Hut czy Clean Feed. Helias jest jednym z najważniejszych basistów avant-jazzu. Związany głównie ze sceną nowojorską, współpracował z najlepszymi: Donem Cherrym, Dewey Redmanem, Anthonym Braxton i wieloma innymi, jednak instrumentaliści, którym partneruje najczęściej, to Ellery Eskelin i Gerry Hemingway. Z kolei Rainey jest wybitnym, rozchwytywanym perkusistą, kojarzonym przede wszystkim jako członek zespołów Tima Berne'a.
„Assemblage” to chyba najmocniejsza płyta nagrana przez ten skład. Prezentuje wyrafinowany i nierzadko zaskakująco przystępny avant-jazz. Nabatov potrafi być liryczny. Ze smakiem wplata chwytliwe, romantyzujące motywy w potoczystą free narrację – w czym niekiedy przypomina najlepsze chwile Keitha Jarretta z jego (niefortunnie nazwanego, bo na standardach koncentrowali się tylko w początkowym okresie działalności) Standards Trio. Ale znajdziemy tu też sporo grania bliższego tradycji Monkowskiej, naznaczonego przewrotnością, pełnego nagłych zwrotów akcji. Jest i nieco wybuchowych, ekspresyjnych klastrów. Są w końcu smakowite preparacje oraz sonorystyczne eksploracje w duchu free improv, także z subtelnym wykorzystaniem elektroniki. Świetnie, pod względem formy, skonstruowane, doprawdy wciągające – tak, że nawet słuchacza niebędącego fanem radykalnej improwizacji nie zmęczą i nie zniechęcą.
Chyba nie ma bardziej wyświechtanego frazesu w jazzowej krytyce, niż „telepatyczne porozumienie”. Do nadużywanych zwrotów należy też „grają niczym jeden organizm”. Cóż, nie wiem, jak porozumiewają się ci artyści, ale rzeczywiście brzmi jak jeden organizm – nie mechanizm, bo ta muzyka żyje, pulsuje, oddycha.
Do najbardziej hołubionych współczesnych jazzowych fortepianowych triów należą te prowadzone przez Vijaya Iyera i Craiga Taborna. Słusznie, bo to znakomite zespoły. Simon Nabatov, Mark Helias i Tom Rainey w niczym im jednak nie ustępują.
1 Upstream 4:082 Cagey 5:283 Flat Whites 2:534 Plucky 2:455 Daily Sorrows 4:236 Take A Breather 4:497 Uncoil 5:408 Frisky 2:469 Naive Visitor 4:4410 Grumpy 2:0011 Hammered 5:4712 Stretchy 3:24
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.