Marcin Olak Poczytalny: Jestem wściekły

Zdjęcie: 

Jestem przeciwna zabijaniu dzieci nienarodzonych, w tym niepełnosprawnych. Sama, jak wiadomo, wychowuję niepełnosprawnego, przybranego syna. Jednak są sytuacje, w których trzeba zostawić sumieniu kobiety-rodziców wybór. Do heroizmu nie można zmuszać. Walkę o życie trzeba zacząć od wsparcie tych, którzy ciężar takiego trudnego życia mają nieść. Wtedy wybór życia będzie łatwiejszy.

s. Małgorzata Chmielewska

Jestem wściekły. Po prostu wściekły. Jest pandemia, ludzie naprawdę chorują, cierpią, niektórzy umrą. Służba zdrowia nie daje rady. Nie, to nie wina lekarzy, po prostu system jest niewydolny. Do tego dodajmy dramatycznie nieudolne zarządzanie sytuacją kryzysową, zakup respiratorów, których nie ma, 70 milionów wydane na wybory, które się nie odbyły… Politycy, którzy to spowodowali nie ponoszą żadnej odpowiedzialności – przeciwnie, ogłaszają kolejne sukcesy. W telewizji, która kiedyś była publiczna, a teraz jest po prostu niezbyt istotną stacją propagandowa na usługach partii. I w tej sytuacji ktoś bezdusznie i cynicznie zaostrza ustawę regulującą dostęp do aborcji. Jak można?!

To bardzo delikatny temat. Wrażliwy. Nienadający się do prawnej regulacji – bo jak tu nakazać kobietom, że mają heroicznie znosić cierpienie, niewyobrażalny ból? To jest i powinna być przestrzeń, w której kobieta podejmuje decyzję. W wolności. I żadne prawo, żaden system nie ma prawa w nią ingerować. Po prostu nie. A jeśli państwo chce być pro-life – to zamiast zaostrzać zakazy, powinno udzielać realnej pomocy kobietom, które zdecydują się urodzić chore dzieci? Bo oczywiście taka pomoc teraz jest nieskuteczna… Tyle o ustawie. Zresztą ten temat wróci, jestem pewien. I mam nadzieję, że w spokojnej, merytorycznej rozmowie. Pełnej życzliwości i próby autentycznego zrozumienia – to zbyt ważne, żeby o tym krzyczeć.

Ale tu chodzi o coś innego. A arogancję rządzących. O cynizm. O wysyłanie policji przeciw kobietom. O gaz. O nieliczenie się ze zdrowiem i życiem ludzi, za których powinni być odpowiedzialni – ta cholerna pandemia to nie żart! O hipokryzję, o podwójne standardy. O wykluczanie i dzielenie ludzi. O brak elementarnego szacunku dla nas, obywateli.

Nie lubię krzyku, wolę rozmawiać. Ale teraz już chyba się nie da, a jeśli tak, to w bardzo wyjątkowych przypadkach. Ale to chyba moment, żeby krzyczeć. Głośno.  Tak, słowo „wypierdalać” wydaje mi się jak najbardziej adekwatne.

A tu proszę, niedziela, felieton. I może coś o muzyce by trzeba… To ja pozwolę sobie polecić Państwu płytę Jeffa Becka z 2016 r., „Loud Hailer”. Ze szczególnym uwzględnieniem utworu dziewiątego, "The Ballad of the Jersey Wives”. Z fantastycznym wokalem Rosie Bones. Która śpiewa o tym, że czasem już nie można inaczej.

 

Bang, bang, bang at the door

Bang at the door, bang at the door

Kick, kick, kick down the door

Kick down the door till the door is no more...