Randy Brecker - ciągłe odkrywanie siebie na nowo

Autor: 
Maciej Krawiec
Zdjęcie: 

Choć nie brakuje w Stanach Zjednoczonych wybitnych instrumentalistów wykonujących różnorodny repertuar - od popu przez rocka, funk, fusion po akustyczny jazz i muzykę orkiestrową - z całą pewnością do ich czołówki należy Randy Brecker, jeden z największych trębaczy naszych czasów, oryginalny kompozytor, doświadczony lider.

POCZĄTKI

Urodzony w 1945 w Filadelfii, wychowuje się w muzycznej rodzinie - jazz jest obecny w domu Breckerów nie tylko za sprawą grającego na fortepianie ojca Randy'ego, lecz także odtwarzanych tam płyt klasyków gatunku: Milesa Davisa, Dizzy'ego Gillespie'go, Clifforda Browna. Randy, podobnie jak jego brat - później wielki saksofonista - Michael, chłonie więc jazz i kształci się w tym kierunku od wczesnych lat.

Po ukończeniu szkoły średniej w 1963, Randy Brecker rozpoczyna edukację w klasach jazzu i trąbki na Uniwersytecie Indiana. W roku 1966, jako członek uniwersyteckiego big bandu, występuje w Europie oraz w Azji. Będąc pod wielkim wrażeniem Starego Kontynentu, Brecker przerywa edukację i na kilka miesięcy osiedla się w Europie. W trakcie tego pobytu pobiera lekcje m.in. w Niemczech u saksofonisty Dona Menzy.

NOWY JORK

Jeszcze w tym samym roku decyduje się na powrót za Ocean i zamieszkanie w Nowym Jorku. Tam wpada w istny wir przeróżnych projektów, co dowodzi różnorodności jego zainteresowań muzycznych: występuje z jazz-rockową grupą Blood, Sweat & Tears, kwintetem Horace'a Silvera i zespole Jazz Messengers Arta Blakey. Na przełomie lat 60. i 70. razem z bratem oraz takimi muzykami jak Billy Cobham czy John Abercrombie zakładają zespół Dreams, którego muzyka była prekursorska dla gatunku fusion. Po nagraniu dwóch albumów - „Dreams” oraz „Imagine My Surprise” - zespół zostaje rozwiązany w 1971 roku. Na przestrzeni kilku kolejnych lat Randy udziela się w zespołach Stevie'go Wondera czy Larry'ego Coryella, a także razem z bratem staje ponownie w pierwszej linii kwintetu Silvera. W połowie lat 70. Breckerowie, mimo młodego wieku, są pełni doświadczenia, umiejętności oraz ambicji. To sprawia, że w 1975 roku decydują się na założenie kolejnego zespołu, tym razem nazwanego w taki sposób, by nie ulegało wątpliwości, kto jest w nim najważniejszy.

THE BRECKER BROTHERS

Przez sześć lat pierwszego okresu działalności zespół wydaje sześć albumów i jest nominowany do siedmiu nagród Grammy. Przez ten czas wyrabia on sobie markę jednego z czołowych składów muzyki fusion, a w jego skład wchodzą najwięksi muzycy gatunku: George Duke, David Sanborn, Will Lee, Don Grolnick i inni. Muzyka The Brecker Brothers jest odmienną stylistycznie odpowiedzią na dominującą w latach 70. estetyką jazzu mainstreamowego spod znaku wytwórni Blue Note: Brecker stwierdza wtedy, że niczego, co może się równać z tymi wielkimi nagraniami, nie jest w stanie stworzyć. Stąd jego chęć połączenia, fuzji, różnych muzycznych wpływów: wyrafinowanej jakości jazzu, energii funku i komunikatywności popu. W The Brecker Brothers Randy jest głównym kompozytorem i właśnie jego autorstwa są takie hity grupy, jak „Some Skunk Funk”, „Tabula Rasa” czy „Threesome”.

Idea zespołu The Brecker Brothers pozostaje bliska sercu Randy'ego - jednym celów muzyka jest podtrzymywanie jej wspólnymi projektami i koncertami, celebracją muzyków związanych z zespołem oraz, co oczywiste, wykonywanie repertuaru zespołu. W związku z tym zespół kilkakrotnie reaktywuje się. Następuje to w następujących latach: 1992-1995, 2003-2005 oraz na letnią trasę w 2013 roku, już niestety bez zmarłego sześć lat wcześniej na białaczkę Michaela. Za każdym razem aktywność zespołu spotyka się z wielkim zainteresowaniem publiczności, co stanowi o jego nieustającej popularności pomimo upływu lat i zmian w składzie.

SOLO

Choć kojarzony głównie z the Brecker Brothers, Randy Brecker od ponad czterdziestu lat z powodzeniem realizuje także swoją karierę solową. Pierwszą płytę „Score” wydał już w 1969 roku, zaś spośród ponad dwudziestu solowych krążków na największą uwagę zasługują: jego pierwszy album jazzu akustycznego m.in. z Ronem Carterem, Joe Hendersonem i Alem Fosterem pt. „In the Idiom” (1987), koncertowe wydawnictwo jego kwintetu z Bobem Bergiem i Joey Baronem w składzie „Live at Sweet Basil” (1988), nagrodzone Grammy albumy inspirowane podróżami do Brazylii „Into the sun” (1997) i „Randy in Brazil” (2008), a także sławiąca Manhattan płyta „34th n' Lex” (Grammy, 2003). Kontynuuje również grę w roli gościnnego solisty: występuje m.in. z Charlesem Mingusem, Jaco Pastoriousem, Billym Cobhamem, Elaine Elias i niezliczoną wprost ilością innych artystów.

BRECKER A SPRAWA POLSKA

Omawiając bogatą biografię Breckera, nie sposób nie wspomnieć o Jego kontaktach z Polską. Otóż w latach 70. bierze on udział w sesjach do albumu „Zbigniew Seifert” polskiego skrzypka, a także nagrywa dwie płyty z Włodkiem Pawlikiem: „Jazz Suite Tykocin” (2009) oraz „Night in Calisia” (2012). Projekt tykociński ma znaczenie szczególne nie tylko dlatego, że w ten sposób Brecker składa hołd swoim polskim przodkom. Jest tak również ze względu na fakt, iż dowiedział się on o swoich polskich korzeniach, szukając kilka lat wcześniej dawcy szpiku kostnego dla chorego brata.

Ilość składów i projektów, w które Randy był i jest zaangażowany, uzmysławia, jaką postawę powinien w dzisiejszych czasach prezentować chcący utrzymać się w centrum uwagi widzów muzyk: polega ona na otwartości. Ewolucji oraz szukaniu coraz to nowych okazji do muzykowania. „Musisz się ciągle zmieniać i odkrywać siebie na nowo” - mówi w wywiadzie dla serwisu All About Jazz. Co jeszcze odkryje w sobie nowego Randy Brecker?