Marcin Olak Poczytalny: Płyty, których powinienem posłuchać wcześniej..

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

To na swój sposób śmieszne. Takie marzenie: cofnąć czas o jakieś 25 lat, ale zachowując swoją dojrzałość i wiedzę z dziś – też tak czasem macie? Bo wtedy na pewno byłby lepiej, dużo lepiej. Nie popełniłbym tego cholernego błędu, nie byłoby tego wszystkiego, co dziś tak strasznie uwiera.. Wcześniej zacząłbym tak ćwiczyć, wcześniej zagrałbym te dźwięki, tam bym nie poszedł, tu został… I wtedy cała historia byłaby inna, lepsza, na pewno!

 

Jasne, wiem. To bardzo, bardzo naiwne. I w gruncie rzeczy absurdalnie optymistyczne, bo zakłada, że teraz już jestem kompletną, najlepszą wersją siebie. Że, no wiesz, wtedy to nie bardzo, ale teraz to już naprawdę jestem mądry i poukładany, i w ogóle, że teraz by się udało… Cholera, nie wiem. Bo, rozumiesz, to wciąż ja. Niedoskonały. Oczywiście w swój własny, wyjątkowy, cudownie niepowtarzalny sposób – widzisz, jak afirmuję? – ale jednak niedoskonały, dziurawy. To ja, taki właśnie jestem. Czyli pewnie jak nie te, to inne błędy, może gorsze? Nie wiem, nie dowiem się. Ale za to wiem, że to marzenie, choć w sumie zrozumiałe i pewnie powszechne, jest jednak zupełnie bez sensu. Że nie warto. Cholera, gdybym to był wiedział kilka dni temu, na pewno nie straciłbym tych cennych minut wieczorem na bezsensowne rozważania… Tak, z marzeniami jednak trzeba uważać.

 

Ale w jednej jedynej przestrzeni czasem pozwalam sobie na takie myślenie. Wtedy, kiedy wpada mi w ręce płyta, która bardzo mocno opowiada mi jakąś historię. Albo jakiś utwór, który dotyka we mnie wszystkiego wszystkiego, po którym wydaje mi się, że coś lepiej uchwyciłem, bardziej zrozumiałem. Albo przewraca mnie na lewą stroną i tak zostawia. Ostatnio to są piosenki, takie z lat dziewięćdziesiątych, których jakimś cudem wtedy nie usłyszałem. No wiem, głupio się przyznać, ale nie. Na przykład Black. Albo ta płyta Nicka Cave’a i Bad Seeds, Let Love In. Genialna, brudna i najczystsza, taka na wylot prawdziwa. Niedoskonała i dokładnie taka, jak ma być. Cholera, kto wie co by było gdybym…

 

No dobra, słucham teraz. Łapczywie, uważnie. Chłonę brzmienia i nastrój. Wszystko w sumie proste, ale takie ze środka. Po prostu. Let Love In.

 

A potem przychodzi kolejna refleksja. Że pewnie bym i tak nie usłyszał, że pewnie nie zauważyłbym, że to jest aż tak dobre nawet gdyby to do mnie podeszło i ugryzło mnie w dupę. Że pewnie dopiero teraz jestem na to gotowy… No, ale przecież gdybym wtedy wiedział to, co teraz, to przecież… Tak, jasne. Może i tak, ale z drugiej strony pewnie nie dowiedziałbym się tego, co wtedy, czyli pewnie brakowałoby mi tego z kiedyś, czyli teraz nie byłbym tym, kim jestem… Ale może byłbym lepszy, jak myślisz?

 

Cholera, skomplikowane to wszystko. Gdybym wiedział to pół godziny temu pewnie napisałbym zupełnie inny felieton. I na pewno byłby lepszy, prawda?