Rune Grammofon

Enter

Koncertowa płyta Fire! Orchestra była piękna. Studyjna… jest jeszcze lepsza…

She Sleeps, She Sleeps

Rok bez Gustafssona byłby rokiem straconym. Wie o tym zarówno duża część czytelników jazzarium, jak również sam zainteresowany. Jeżeli Mats swą grą zamienia rzeczy w popiół, to bynajmniej nie po to, by cokolwiek w nim zasypywać. Tutaj chodzi raczej o użyźnianie gleby. Sezon wydawniczy 2016 saksofonista zainaugurował więc bardzo szybko płytą She Sleeps, She Sleeps, przygotowując jednocześnie grunt pod kolejne - z trzecią odsłoną Fire! Orchestry na czele.

12

Gdyby Supersilent na początku swojej kariery zdecydowali się tytułować swoje albumy i kompozycje, dziś wykorzystaliby już pewnie wszystkie pojęcia z zakresów: kosmos i koszmar. Szczęśliwie dla nich, Norwegowie podążają śladem skandynawskiego minimalizmu, który objawia się zarówno w wizualnej oprawie, jak i nazewnictwie albumów. „12” udowadnia, że ta sama surowość nie stłamsiła jednak horyzontów kompozytorskich trio.    

Enter

Koncertowa płyta Fire! Orchestra była piękna. Studyjna… jest jeszcze lepsza…

Exit!

Może Mats Gustaffson nie jest najmilszym gościem na świecie. Nie pogadacie z nim o pierdołach, ani nie obdarzy was szerokim uśmiechem, gdy przyjdziecie przybić piątkę po świetnym koncercie. Do działalności scenicznej jednak podchodzi z wielką świadomością. Inwestuje w nią całego siebie i, tak jak my wszyscy wie też pewnie, jak wysokiej wartości jest to wkład. Dlatego między innymi nie sposób odwrócić twarz od ognia, który krzesze - zwłaszcza, gdy nazwą żywiołu chrzci swój zespół, a do współpracy zaprasza orkiestrę.

Exit!

Może Mats Gustaffson nie jest najmilszym gościem na świecie. Nie pogadacie z nim o pierdołach, ani nie obdarzy was szerokim uśmiechem, gdy przyjdziecie przybić piątkę po świetnym koncercie. Do działalności scenicznej jednak podchodzi z wielką świadomością. Inwestuje w nią całego siebie i, tak jak my wszyscy wie też pewnie, jak wysokiej wartości jest to wkład. Dlatego między innymi nie sposób odwrócić twarz od ognia, który krzesze - zwłaszcza, gdy nazwą żywiołu chrzci swój zespół, a do współpracy zaprasza orkiestrę.

Stones

Nie ma zbyt wielu filmów, w których występują obok siebie Robert De Niro i Al Pacino. Nie ma także zbyt wielu nagrań, na których ramię w ramię stają jedynie dwaj saksofoniści. Album „Stones” to właściwie jedno i drugie, tyle, że zamiast nestorów Holywood na jednej scenie spotkali siędwaj najbardziej chyba dziś charakterystyczni i zadziorni saksofoniści młodszego pokolenia: Mats Gustafsson i Colin Stetson. Album „Stones”, który przed kilkoma dniami ukazał się nakładem norweskiej oficyny Rune Grammofon to zapis ich pierwszego spotkania.