Paal Nilssen-Love

Paal Nilssen-Love i Ken Vandermark w Powiększeniu – gęste doświadczenie kinetyczne

Oglądanie na żywo występów free jazzowych to jak zabawa w rosyjską ruletkę. Wszystko może się wydarzyć, ale właśnie ryzyko jest w tym „wszystkim” najbardziej podniecające. Free może grać każdy, lecz nie każdy potrafi skrzesać swymi umiejętnościami i wrażliwością prawdziwy ogień. W środę w Powiększeniu warszawska publiczność miała jednak do czynienia z piromanami światowego formatu.

Mi Casa Es En Fuego

Trio Ballister jest zjawiskiem, które każdorazowo istnieje tylko „tu i teraz”, wyłącznie wtedy, kiedy Dave Rempis, Fred Lonberg-Holm i Paal Nilssen-Love spotykają się razem na scenie. Nie ma wówczas miejsca ani czasu na przemyślenia czy ustalanie koncepcji, wszystko się po prostu dzieje.  Nie istnieje ciągła linia rozwoju, wzlotów i upadków. Jest wybuch. I nagle dom staje w ogniu. Mi Casa Es En Fuego.

Action Jazz

Krótka, zawierająca dziewięć utworów płyta Skandynawów daje energię, która na pewno zimę pomoże przetrwać. Dość niespotykany, jak na nagrania współczesnych "gniewnych" jest fakt, że aż sześć utworów, to kompozycje nie pochodzące od muzyków tria. Wszystkim natomiast, udało się triu nadać swój własny, dość łatwo rozpoznawalny szlif, choć The Thing ma w sumie dwa oblicza. Pierwsze jest, można by rzec, punk-free-jazzowe.

Jazz Jantar: Dzień I - wolna miłość improwizacji

Jazz Jantar to perła w koronie gdańskiego Żaka, toteż nic dziwnego, że organizacyjnie wszystko dopięto na ostatni guzik. Niewiele trójmiejskich klubów o podobnym profilu byłoby w stanie pomieścić wszystkich, którzy na koncert otwarcia festiwalu przybyli. Goście Żaka mogli liczyć nie tylko na kompleksową informację dotyczącą występujących artystów (festiwalowy folder przygotowano w tym roku z dużą starannością) ale także poczuć przyjazny klimat festiwalu dzięki wszechobecności nawiązujących do jego logotypu ciepłych żółto-pomarańczowych barw.

Jazz Jantar: Atomic i The Thing: O czym trzeba milczeć?

Po otwierających gdański festiwal Jazz Jantar, koncertach Atomic i The Thing, muzycy zgodzili się na spotkanie z publicznością, które przmieniło się w wywiad. Rozmowa przebiegła w specyficznej, dość prześmiewczej atmosferze, jednak to, czym muzycy zechcieli się podzielić, warte jest namysłu i zapamiętania. 

Mechanisms

Nie ma że boli! Poboli i przestanie! Surowe brzmienia saksofonów Rempisa i bębnów Nilssena-Love’a uzupełnia amplifikowana wiolonczela Freda Lonberga-Holma. Panowie dali sobie tu tyle swobody, ile tylko zdąrzyli unieść. I powstała muzyka bardzo ciekawa. I bardzo groźna w starciu bezpośrednim!

Action Jazz

Krótka, zawierająca dziewięć utworów płyta Skandynawów daje energię, która na pewno zimę pomoże przetrwać. Dość niespotykany, jak na nagrania współczesnych "gniewnych" jest fakt, że aż sześć utworów, to kompozycje nie pochodzące od muzyków tria. Wszystkim natomiast, udało się triu nadać swój własny, dość łatwo rozpoznawalny szlif, choć The Thing ma w sumie dwa oblicza. Pierwsze jest, można by rzec, punk-free-jazzowe.

Cuts

Właśnie skończyło się ciche granie spod znaku CIMP. Włączyłem nową płytę. "Cuts" FME... Gdy już ponownie głośniki trafiły w miejsce właściwie im przeznaczone w kolumnie, a moje bębenki też umiejscowiły się tam, gdzie winny się znajdować oddałem się czystej i niepohamowanej energii zespołu. Miód na uszy! Uwielbiam takie free (znając Kena pewnie nie tak do końca, ale brzmi jakby było i tyle).

Paal Nilssen-Love musi kochać Kena Vandermarka

W każdym roku jest taki okres, kiedy w kalendarzu koncertowym zionie pustką. Słuchanie nagrań nie jest w stanie jej wypełnić. W tym jałowym okresie przydaża się jednak jakiś pojedyńczy gig. Wtedy, wygłodniały muzyki na żywo słuchacz w te pędy wsiada do środka komunikacji, czasem do tramwaju, a czasem pociągu, i bieży ile sił w nogach do klubu.

Schlinger

Mam takie wrażenie, być może złudne, że niektóre formacje, czy po prostu składy, zestawienia instrumentalne, na długie lata wytyczyły kierunek poszukiwań innych zespołów, grających w zbliżonych formułach. Szczególnie te, które kiedyś były pierwsze, przecierały szlaki, zwłaszcza, gdy określony skład pojawił się po raz pierwszy.

Strony