Prime

Autor: 
Maciej Karłowski
Christian McBride's New Jawn
Wydawca: 
Brother Mister Production
Dystrybutor: 
Brother Mister Production
Data wydania: 
03.03.2023
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Christian McBride: bass; Josh Evans: trumpet; Marcus Strickland: clarinet, bass; Nasheet Waits: drums.

Chwilkę trzeba było poczkać na nową płyte formacji New Jawn, Christiana McBride'a. Pięć lat to kawałek czasu i zarazem dystans, który coś mówi. Ot choćby może mówić, że ta inicjatywa muzyczna to dzialnośc dość poboczna w horyzoncie lidera i z pewnoscią znajdą się tacy, którzy w ten sposób rzeczy bedą postrzegać. Adwersarze natychmiast zaoponują, że przecież zespół w takim składzie to band ludzi bardzo zajętych, mających własne plany i kariery i znależienie dogodnego terminu zarówno sesji nagraniowej jaki dogodnego czasu na wprowadzenie płyty na rynek musi te osobiste zamysły respektować i dlatego okres pięciu lat oczekiwania to zupełnie normalna sprawa.

Myślę, że i jedni, i drudzy bedą mieć rację, niesposób więc pokusić się o rozstrzygnięcie takiego sporu. Posłuchawszy drugiej płyty bandu New Jawn można również wyobrazić sobie inną linię podziału. Wyobrażam sobie, że obydwa albumy będą traktowane także jako żywy dowód na to, że rozluźnienie formuły wykonawczej jest w horyzoncie inspiracji Christiana McBride'a przejawem jego jazzowej omnipotencji oraz wyrazistym sygnałem, że jak mało kto na scenie jest ucieleśnieniem ciągłości pomiędzy mainstreamem a free jazzem i w jednej osobie jednoczy, zwyczajowo postrzegane jako rozdzielne, dwie frakcje estetyczne. Będą wszak jednak i tacy, którzy w ten rzekomy integracyjny charakter postaci McBride'a nie specjalnie uwierzą i znacznie chętniej jako ucieleśnienie go wskażą ot choćby nieistniejacą już formację O'Neals Porch, której motorem napędowym był inny wybitny i jednoczęsnie starszy od McBride'a kontrabasista William Parker. Ten podział, jeśli w ogóle zaistnieje, również wydaje się nierozwiązywalny, bo jak wiadomo racja jest jak dupa, każdy siedzi na swojej.

Wchodząc więc w rolę recenzenta, zarówno poprzedniej, jak i najnowszej płyty sam siebie przymuszam do zajęcia jeśli nie wyrazistego stanowiska to przynajmniej umieszczenia się gdzieś w horyzoncie całego tego potencjalnego dyskursu. Wybiorę więc salomonowe, symetrystyczne rozwiazanie. Prime, podobnie jak poprzedniczka sprawia mi wiele przyjemności. Słucham jej bez najmniejszych obajwów zniesmaczenia i z radością witam takie McBride'owskie dyskograficzne didaskalia. Prime to bardzo dobra płyta, wpisująca się w przestrzeń jazzu o szalenie wysokich walorach kompetencjach. Kwartet gra świetnie i samobójstwem byłoby nawet próbować szukania jakichkolwiek w tej materii niedociągnięć. I tak jak znakomita, tak znakomicie ilustruje też inną, w moim odczuciu bardzo ważną w procesie recenzencko diagnostycznym rzecz. Granie muzyki free jazzowej albo z freejazzowego arsenału środków wyrazu w znacznej mierze opiera się na tzw. state of mind albo metodzie podejścia, którego muzycy są albo nie są beneficjentami. Kwartet New Jawn raczej nie jest.

 

 

Head Bedlam; Prime; Moonchild; Obsequiois; The Lurkers; The Good Life; Dolphy Dust; East Broadway Rubdown.