Midnight And Below

Autor: 
Andrzej Nowak (http://spontaneousmusictribune.blogspot.com)
Terry Day/ Dominic Lash/ Alex Ward
Wydawca: 
Iluso Records
Data wydania: 
11.01.2019
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Alex Ward - klarnet, gitara; Dominic Lash - kontrabas; Terry Day - perkusja;

London School Of Sound, koniec listopada 2015 roku: Alex Ward (gitara elektryczna, klarnet), Dominic Lash (kontrabas) i wymieniony, jako pierwszy na okładce płyty, Terry Day (instrumenty perkusyjne). Pięć dalece swobodnych improwizacji z tytułami – 46 minut i 36 sekund.

Początek płyty wyznaczają dźwięki dobywane ze wszystkich instrumentów jednocześnie. Oniryczna gitara z prądem, smyczek muskający struny kontrabasu, bogate perkusjonalia. Muzycy grają krótkie frazy, dobrze na siebie reagują, wchodzą w drobne spięcia dramaturgiczne. Gitara wpada w pierwszą kipiel już po stu sekundach. Odcinek pierwszy, który nie trwa dłużej niż cztery minuty, jest gęsty od dźwięków. Epizod drugi (dla odmiany najdłuższy na płycie) rozpoczyna spokojny klarnet i drżący kontrabas. Płynną w duecie i patrzą sobie głęboko w oczy, a smyk zdaje się jeść klarnetowi prosto z tuby. Po chwili podłącza się zwinny, precyzyjny drumming.  Day zawsze trafia w punkt, nie stroni też od skromnych preparacji. Lash gra arco ipizzicato niemal jednocześnie. Klarnet Warda kontrapunktuje po sapersku. Akcja goni akcję, mała eskalacja tuż za inną małą eskalacją – kiść soczystych pomarańczy. Po 8 minucie muzycy schodzą piętro niżej i oddają się preparacjom dźwięków z uwagą godną lepszej sprawy – mistrzowskie uspokojenie! Powrót do dynamicznej ekspozycji równie błyskotliwy – doskonały klarnet płynie wraz ze smyczkiem po gorących już strunach kontrabasu. Potem krótki epizod solo Lasha, przy wsparciu Daya, wreszcie piękne, zmysłowe wybrzmiewanie samego klarnetu. Brawo!

Przed nami utwór nieparzysty, zatem powraca gitara. Nim jednak wyda pierwszy dźwięk, duo partnerów - struny kontrabasu rezonują, small drumming akcentuje rosnące napięcie. Wejście do gry gitary, czynione ewidentnie z zamiarem imitowania dźwięku kontrabasu. Narracja skrzy się galerią tajemniczych fonii – pięknie narastają i gęstnieją, aż po stan stały. Gitara lśni, kontrabas drży, perkusja piętrzy się i eskaluje. Improwizacja toczy się od ciszy do hałasu i z powrotem – emocjonalny rollercaster! Szczypta chropowatych powierzchni, znów doskonała komunikacja. Świetna dyspozycja dnia Terry Daya, jedna z najbardziej intensywnych płyt w jego wykonaniu, jakie zna recenzent. Na finał odcinka, free jazzowy pokaz mocy i równie stylowe stopowanie. Czwarta improwizacja zaczyna się na strunach kontrabasu, szarpanych i wyginanych. Klarnet cicho skowycze, werbel głaskany jest krawędzią dłoni. Talerze, ludzki głos, szmer ciszy. Po chwili klarnet i kontrabas znów gadają jak starzy kumple, a perkusja scala ich wywody w jeden potok świadomości. Lash czyni prawdziwe cuda na gryfie, trudno powiedzieć, czym dokładnie wydaje te niebywałe dźwięki. Recenzent staje na baczność i pilnie zgłasza całe nagranie na listę najlepszych (jak dotąd) płyt w bieżącym roku. Wreszcie closing track – szmer na strunach gitary, drżenie talerzy, kontrabas w blokach startowych. Dźwięki wydawane półgębkiem, kind of search & reflect z odrobiną przeciągania liny. Traktowany smykiem kontrabas i nabierająca prądu gitara znów tworzą na poły genialną ekspozycję. Imitacje i frazy grane w punkt. Lash naprzemiennie arco i pizzicato. Techniczne fajerwerki, wodotryski kreacji. A dzisiejszy mistrz drugiego planu, Day, nie traci choćby sekundy. Jest tuż obok, komentuje i stymuluje. Na sam już finał prawdziwie free rockowa pogoń za szczęściem. Gaszenie płomienia na stygnącym smyczku jeszcze piękniejsze!

 


 

1. Bathyal; 2. Abyssal; 3. Hadal; 4. Zoobenthos; 5. Phytobenthos;