Here And Now

Autor: 
Marta Jundziłł
Paweł Ignatowicz
Data wydania: 
01.12.2017
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Pawel Ignatowicz: Gitara Elektryczna, Akustyczna, Syntezator Gitarowy, Sitar Elektryczny; Julian Shore: Fortepian, Instrumenty Klawiszowe; Ferenc Nemeth: Perkusja; Edward Perez: Kontrabas; Jonathan Singer: Tabla;

Związany ze Sceną Stanów Zjednoczonych od ponad 10 lat – Paweł Ignatowicz, godnie reprezentuje nasz kraj, pokazując jak bardzo otwarty na nowe kultury potrafi być jazzowy umysł, pochodzący (nie umniejszając) – ze wschodniej części Europy. Obracając się w nowojorskim towarzystwie, Paweł Ignatowicz do współpracy mógł zaprosić gości nieprzypadkowych. Zebrał więc standardowe jazzowe instrumentarium, poszerzone o hinduskie table, czy elektryczny sitar, uzyskując tym samym orientalny efekt akustyczny. I tak, o to powstał ten wcale niezły album mainstreamowy.

Paweł Ignatowicz, po ukończonych w Polsce studiach, nie tracił zbyt wiele czasu na dorównywanie jazzowym wymiataczom gitary z rodzimego kraju. Wolał pić ze źródła – wyjechał więc do Stanów Zjednoczonych, gdzie od 10 lat oddycha nowojorską sceną jazzu mainstreamowego. Zapoznał się z młodymi zdolnymi współbratymcami: Edwardem Perezem (kontrabas) i Julianem Shore’em (klawisze). Panowie wspólnymi siłami zebrali pozostałych sidemanów odpowiadających stylistyce Pawła i jego autorskim kompozycjom. Dzięki tym staraniom do zespołu dołączył perkusista węgierskiego pochodzenia – Ference Nemeth i grający na tablach - Jonathan Singer.

Na albumie „Here And Now” to jednak leader wzbudza największą uwagę. W grze Pawła Ignatowicza na wskroś prześwitują inspiracje wczesnymi albumami Pata Metheny’ego: motywiczność, proste melodie głównych tematów, dość sztywno ustalona forma (temat, rozbudowane solo gitary lub pochodnych, solo jednego z towarzyszących instrumentów, powrót tematu). Schemat ten, pomimo że ukazuje możliwości spontaniczne i techniczną sprawność muzyków, już po trzecim utworze wprawia w stan znużenia. Od muzyków tej klasy zwyczajnie wymaga się czegoś więcej niż grania według oklepanej do bólu formuły jam session.

Na uznanie zasługuje natomiast różnorodność brzmieniowa, którą Paweł Ignatowicz serwuje nam na swoim albumie. Gitara elektryczna, akustyczna, elektryczny sitar, a także syntezator — te cztery strunowe wcielenia Paweł Ignatowicz wykorzystał na swoim albumie, podczas zaledwie dziesięciu utworów. Najbardziej emocjonującym momentem jest mroczna stylistyka nieco szelmowskiego „Darkness At Noon” – utwór jest bardzo ilustracyjny: z jednej strony nieco zagadkowy i mroczny, z drugiej zaś zabawny i uroczy. Paweł Ignatowicz całą partię gitarową wygrywa na gitarze podpiętej do syntezatora. W swojej długiej solówce bawi się na wysokich tonach, używając skal odstających od linii harmonicznej utworu. Ponury charakter potęgują dysonansowe współbrzmienia. Utwór z powodzeniem mógłby zrobić furorę jako tło do gry komputerowej lub jednego z odcinków serialu detektywistycznego. Wisienką na torcie okazuje się jednak zaangażowanie tabli (typowego hinduskiego instrumentu perkusyjnego), który dodaje tej na wskroś mainstreamowej płycie nieco egzotycznego i nieoczywistego charakteru. Nieskomplikowany motyw gitarowy w głównym temacie utworu „Come And Go” to tylko nieśmiałe tło dla perkusyjnych popisów grającego na tablach właśnie – Jonathana Singera.

„Here And Now” to dobra propozycja dla ceniących sobie gitarowe brzmienie i różnorodność instrumentalną fanów głównej jazzowej fali. Nie da się jednak ukryć, że Paweł Ignatowicz ulega nowojorskim trendom, czasem zapominając o tym, że sprawne gitarowe „plumkando” to za mało, by utrzymać ciekawość słuchacza przez cały album.

1. Facing West; 2. Here and Now; 3. Predawn; 4. Darkness at Noon; 5. High Hopes; 6. San Sebastian; 7. Many Miles Away; 8. Come and Go; 9. Open Skies; 10. Log Off