The Chopin Project

Autor: 
Antoni Szczepański
Kurt Rosenwinkel & Jean Paul Broadbeck
Wydawca: 
Heart Records
Dystrybutor: 
Heart Records
Data wydania: 
05.12.2022
Ocena: 
2
Average: 2 (1 vote)
Skład: 
Kurt Rosenwinkel – Guitar Jean-Paul Brodbeck – Piano Lukas Traxel – Acoustic Bass Jorge Rossy – Drums

Do dnia dzisiejszego z zainteresowaniem wypatrywałem premiery kolejnych płyt Kurta Rosenwinkla, mistrza jazzowej gitary z USA. Gdy zobaczyłem jakiś czas temu, że najnowszy album muzyka - którego współliderem jest pianista Jean-Paul Brodbeck - zawiera muzykę Chopina, uszczypnąłem się w przedramię i wziąłem głęboki wdech. The Chopin Project. Przyznam, że od razu zaciekawiło mnie to połączenie: jeden z moich ulubionych jazzowych gitarzystów, grający muzykę jednego z moich ulubionych kompozytorów muzyki klasycznej. Brzmi jak potencjalnie genialna płyta, prawda? Niestety nie w tym przypadku.

Zacznę może od zalet. Na The Chopin Project usłyszymy muzyków w składzie: Kurt Rosenwinkel (gitara), Jean-Paul Brodbeck (fortepian), Lukas Traxel (kontrabas) oraz Jorge Rossy (perkusja). Muzycy ci są profesjonalistami w każdym calu i grają bardzo równo i bardzo dobrym brzmieniem. I w tym miejscu uroczyście melduję koniec zalet albumu.

Głównym problemem omawianej tu płyty jest to, że Rosenwinkel i Brodbeck sięgnęli po muzykę polskiego kompozytora absolutnie bez jakiegokolwiek artystycznie sensownego pomysłu na jej interpretację. Jak podeszli do tematu muzycy? Odegranie tematów (i zagranie pod nimi ładnych akordów), a następnie solówki i powrót do tematów. Czyli formy utworów rodem z lat 60. Do tego szkolne (czyli w sporej części ograne, a przynajmniej ja tak je słyszę) aranżacje. Wszystko to zagrane na mainstreamową modłę, podobne wręcz tempa, jeden utwór zagrany na 7/8, żeby było tak ,,nowocześnie”. I ten cudzysłów niech najdosadniej przedstawi moje odczucia. Muzyka zagrana na The Chopin Project z nowoczesnością nie ma absolutnie nic wspólnego.

Muzycy nie zainspirowali się Chopinem w celu stworzenia czegoś artystycznego, czegoś stanowiącego jakiegoś rodzaju nową jakość w ich grze. Nie usłyszymy tu także muzyki poszerzającej dyskografię liderów, pokazującej ich autorską sztukę od nowej, innej strony. Muzyka na tej płycie brzmi mniej współcześnie od wielu poprzednich płyt Rosenwinkla. O Brodbecku lepiej nie wspominać, gdyż usłyszawszy kilka jego albumów zupełnie nie rozumiem, czemu gitarzysta prezentujący momentami bardzo ciekawą wizję muzyki oraz dosyć szeroki horyzont, decyduje się na współpracę z tak konwencjonalnie podchodzącym do muzyki pianistą. Zapewne nigdy nie poznam prawdziwej odpowiedzi na to pytanie, ale szczerze dziwi mnie akurat ta muzyczna kolaboracja Rosenwinkla.

Jestem przekonany, że gdybym puścił komukolwiek środkowe fragmenty utworów, ów ktoś nie miałby pojęcia że jest to muzyka Chopina. Gotów byłbym się założyć, że dla większości słuchaczy środkowe fragmenty utworów, w ,,ślepym teście”, mogłyby zostać uznane za tysiąc różnych płyt. Gdyby nie nowoczesne brzmienie gitary Kurta oraz współczesny sposób nagrania, uczestnik odsłuchu mógłby mieć poważny problem ze wskazaniem dekady, z której pochodzi to nagranie. Zaprezentowane tu bowiem podejście do muzyki brzmi tak nieświeżo…

Szokuje mnie niewykorzystany potencjał takiego pomysłu. Muzyka Chopina urzeka swoim klimatem, liryzmem, emocjonalnością, dynamicznymi kontrastami. Na The Chopin Project nie jesteśmy w stanie usłyszeć kontrastów dynamicznych - bo tych muzycy nie realizują. Zamiast narracyjnej, pełnej emocji gry na fortepianie - która cały czas trzyma nas w delikatnej niepewności co do rozwoju muzycznej sytuacji - otrzymujemy tu typowe jazzowe rytmy, do których basista gra jakieś pochody lub groove’y, pianista gra akordy, a gitarzysta solówki i tematy. Mam wrażenie że muzyka Chopina jest tu uwięziona w jazzowych konwencjach i kliszach. Nawet liryczne melodie i piękne harmonie wywracają się o konwencjonalne muzyczne tło, na jakim je zaprezentowano. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego muzycy cały czas potrzebują tak wyraźnego pulsu, dlaczego muzykę graną w oryginale rubato, na siłę umieścili w ramach muzyki rytmicznej. Mam wrażenie, że o wiele bardziej pasowałoby tu podejście delikatniejsze, mniej toporne. Na przykład takie jakie prezentuje trio Bobo Stensona, czy najnowsze kwartety Charlesa Lloyda. Mniej dosłowności, więcej zawieszenia, przestrzeni. Rosenwinkel i Brodbeck konsekwentnie udusili na swoim albumie muzykę polskiego kompozytora. Zabawne jest to, że świetni (a połowa może jednak tylko dobra?) muzycy są w stanie nagrać muzykę genialnego kompozytora tak, żeby wyszło z tego coś tak bardzo przeciętnego.

Oczywiście: z estetycznego punktu widzenia można docenić pewne fragmenty płyty, czy grę poszczególnych muzyków. W przypadku takich nazwisk jak Rosenwinkel czy Rossy oczekiwania mają prawo być znacznie wyższe, niż po prostu rzetelnie zagrana muzyka. Artyści tak uznani, z tak ciekawymi albumami w dyskografii, nie za bardzo mogą pozwolić sobie na słabe płyty. Wszak im wyżej stoisz, tym bardziej bolesny upadek. Ten album w dyskografii wyżej wymienionych dżentelmenów to duuuży krok wstecz.

Po co nagrywać muzykę klasycznego kompozytora, skoro nie tylko odbiera się atuty oryginalnych interpetacji, ale do tego nie próbuje się granej muzyki uwspółcześnić, przepuścić przez swoją artystyczną wrażliwość? Jeśli zabrano charakter muzyki Chopina to co właściwie pozostało? Melodie i akordy? Przecież w taki banalny sposób można byłoby zinterpretować i zaaranżować muzykę z reklam, czy współczesne hity radiowe. Właściwie cokolwiek. Po co więc muzycy sięgają po twórczość akurat tego kompozytora? Słuchając The Chopin Project nie znajduję odpowiedzi na powyższe pytania i wcale nie jestem przekonany, czy umieliby odpowiedzieć nam słuchaczom, a przede wszystkim sobie samym, liderzy tego projektu.

Chopin w wykonaniu zespołu Rosenwinkla i Brodbecka jest nudny i pachnący czymś tak bardzo znajomym, że aż stęchłym. Zachwyty zagranicznych krytyków spuentuję jednym pytaniem: czy ktokolwiek tę płytę uczciwie przesłuchał?! Znane konwencje i utarte ścieżki. Jeden z moich ulubionych gitarzystów i takie rozczarowanie. Po co nagrywać taką płytę? Całkowicie zmarnowana okazja.