The Caldas Concert. Live at Igreja do Espírito Santo

Autor: 
Andrzej Nowak (Trybuna Muzyki Spontanicznej)
Dos Reis, Rosso, Valinho, Cirera & Almeida
Wydawca: 
Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series, The Caldas Concert. Live at Igreja do Espírito Santo
Data wydania: 
12.12.2022
Dystrybutor: 
Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Marcelo dos Reis – gitara, gitara preparowana, Álvaro Rosso – kontrabas, João Valinho – instrumenty perkusyjne, Albert Cirera – saksofon oraz João Almeida – trąbka

Na kolejną, swobodnie improwizowaną podróż po Półwyspie Iberyjskim wybieramy się do miejscowości Caldas da Rainha, położonej mniej więcej 60 km na północ od Lizbony. W obiekcie sakralnym Igreja do Espírito Santo spotykamy pięciu doskonale nam znanych muzykantów – trzech Portugalczyków, jednego Urugwajczyka i jednego Katalończyka. Wyposażeni w gitarę, kontrabas, mały zestaw instrumentów perkusyjnych, saksofon i trąbkę zagrają dla nas jedną improwizację, która potrwa ponad trzy kwadranse.

Narracja od startu formuje się w kolektywny dron akustycznych fonii – zgrzyta smyczek kontrabasu, szeleszczą gitarowe struny, suche oddechy wydają instrumenty dęte, a na werblu broczą w mroku drobne przedmioty. Wszystko przypomina wielką orkiestrę symfoniczną, która stroi się w pocie czoła do prawykonania Święta Wiosny. Kontrabas zawłaszcza tu całe piekło, o wielu sprawach decyduje na tym wstępnym etapie koncertu, reszta instrumentów ma z kolei do dyspozycji bezkresne niebo. Nerwowa struga dźwięków systematycznie pęcznieje, a pierwsza, dość skromna kulminacja ma miejsce już po upływie trzech minut. Całość zdaje się tu mieć swój wewnętrzny rytm, ale trudno jest wskazać osobę w pełni odpowiedzialną za jego kreowanie. Z czasem narrację ciągnie ku górze repetująca fraza gitarzysty. Trębacz i saksofonista skrzeczą i preparują, kontrabasista skacze po strunach, a tym, który buduje tajemnicze tło wydaje się być perkusjonalista. A to wszystko dzieje się jeszcze przed upływem dziesiątej minuty.

Właśnie pod koniec pierwszej dekady minut artyści decydują się na pierwsze spowolnienie. Tłumią narrację niemal do pojedynczego dźwięku. Nowy wątek bierze na swoje barki gitara, kontrabas wspiera ją przechodząc w tryb pizzicato, a dęciaki budując soczysty dron. Po kolejnych kilku minutach gitara zaczyna snuć meta rockową pętlę narracyjną. Kontrabas w ramach dysonansu stawia grzmiące stemple, a perkusjonalia po raz pierwszy formują coś na kształt drummingowego szyku. Opowieść faluje teraz jak wzburzony ocean, jest gęsta od dźwięków, ale zaskakująco lekka, dobrze wietrzona podmuchami morskiego powietrza. W okolicach 20 minuty do akcji powraca silnie naładowany ekspresją kontrabasowy smyczek i kreuje nie bez udziału pozostałych drobną, ale soczystą kulminację. Tuż po niej zaczyna pracować efektowne echo, budowane masą rezonujących przedmiotów. Tym razem opowieść nabiera pewnej nostalgii i samozadowolenia, przypomina strugę złocistego post-chamber. Ale burza wisi tu w powietrzu! Małe kulminacje odbywają się teraz w podgrupach, a energia potencjalna kwintetu zdaje się być gotowa do eksplozji godnej jakże efektownego wykonania anonsowanego już Święta Wiosny. Improwizacja nadyma się, jak gdyby niewidzialny reżyser wydał okrzyk Akcja! Piłowanie smyczka, charkot instrumentów dętych i gitarowa plątanina post-rytmicznych fraz – całość przypomina dźwięk galopu stada koni po prerii. A w jego tle pracuje armia dźwięków preparowanych, których źródła pochodzenia nie jesteśmy w stanie określić.

Tymczasem koncert trwa już ponad dwa kwadranse i osiąga naprawdę gorący moment, pachnący wręcz free jazzem! Swoje piękne frazy dokłada tu wyswobodzony z kolektywu trębacz. Uspokojenie nadchodzi zupełnie niespodziewanie, a kreśli go post-klasycznie i czysto brzmiąca gitara. W tle oba dęciaki skomlą o łyk wody. W okolicach 38 minuty narracja staje u progu ciszy i stawia pytania o kierunek dalszej drogi. Drobne rezonanse, skromne obtarcia, smugi cienia i błysk szeleszczących przedmiotów. Nagle wprost w ciszę uderza bas, a krótkie, cyrkulacyjne solo proponuje saksofon sopranowy, wsparty jedynie rezonującym talerzem, który po chwili także serwuje nam kilka samotnych dźwięków. Tuż po nich improwizacja zdaje się już przygotowywać do finałowego odliczania. Szmery, szturchnięcia, suche oddechy. W ułamku sekundy wszystko lepi się tu w jeden strumień, który huczy, śpiewa, uderza w płaskie powierzchnie i repetuje. Saksofon i trąbka snują długie frazy, kontrabas schodzi do piwnicy. Muzycy i ich rozgrzane instrumenty dygoczą na silnym wietrze i szukają ostatniej frazy. Dogaszanie płomienia narracji jest dość nerwowe i zostaje zakończone ostrym cięciem edytorskiego skalpela.

 

Marcelo dos Reis/ Álvaro Rosso/ João Valinho/ Albert Cirera/ João Almeida The Caldas Concert. Live at Igreja do Espírito Santo (Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series, CD 2022). Marcelo dos Reis – gitara, gitara preparowana, Álvaro Rosso – kontrabas, João Valinho – instrumenty perkusyjne, Albert Cirera – saksofon oraz João Almeida – trąbka. Nagranie koncertowe, 14 listopada 2020, Grémio Caldense / Igreja do Espírito Santo - Caldas da Rainha, Portugalia. Jeden utwór, 48:38.

 

*) Uwaga! Autor recenzji jest współwydawcą tej płyty

1. Holy Spirit