Kiedyś to byli celebryci...

Autor: 
Redakcja
Zdjęcie: 

Najpopularniejsza definicja celebryty brzmi: ktoś znany z tego, że jest znany. Dziś takich osób wszyscy znamy aż nadto. Jednak do czego wykorzystują oni swoją popularność? Chcą kupić jeszcze więcej przedmiotów? Być jeszcze bardziej rozpoznawalni? Po co? Dziś chcielibyśmy przypomnieć historię sprzed 57 lat - historię, która zmieniła popkulturę i drobny fragment amerykańskiej rzeczywistości - a jednocześnie historię o celebrytce i ustawce z paparazzi.

W Ameryce lat 50tych w najbardziej prestiżowych klubach grać mogli tylko biali artyści. Dla lokalnych włodarzy i służb porządkowych nie miało znaczenia czy nazywasz się Dizzy Gillespie czy Nat King Cole - gdy tylko mieli ochotę wchodzili do garderoby i gdy znaleźli tam cokolwiek co mogło kwalifikować się pod dowolny paragraf - zamykali muzyków w areszcie - tam zaś często prosząc o autograf.

Było więc jasne, że ciemnoskóry artysta może zapomnieć o koncercie w Mocambo - najmodniejszym klubie w Holywood. To tam odkryto Franka Sinatrę. To tam bywali Humphrey Bogart, Clark Gable czy Charlie Chaplin. Jak się jednak okazało w marcu 1955 roku jest jeden sposób by niezbyt wtedy znana, ale niezwykle ceniona i charyzmatyczna Ella Fitzgerald stanęła na deskach Mocambo - telefon od Marilyn Monroe.

Tak wspomina tę historie Ella:
"Mam wobec Marilyn Monroe prawdziwy dług wdzięczności. Osobiście zadzwoniła ona do właściciela Mocambo i powiedziała, że życzy sobie by ten natychmiast zakontraktował moje koncerty. Jeśli to zrobi, wtedy ona zobowiązuje się być na każdym moim koncercie i siedzieć przy pierwszym stoliku. Było jasne, że gdziekolwiek pojawi się Marilyn tam będzie i prasa. Właściciel się zgodził a Marilyn oglądała mój koncert każdego wieczoru. Dziennikarze oszaleli a ja nie musiałam już nigdy więcej grać w małych jazz-klubach. To była niezwykła kobieta - zawsze krok do przodu przed czasami, w których przyszło jej żyć."

Zaraz po marcowych koncertach w Mocambo Ella podpisała kontrakt płytowy z wydawnictwem Verve, dla którego nagrała swoje najsłynniejsze płyty - śpiewnik Cole’a Portera, duet z Louisem Armstrongiem „Ella adn Louis”, śpierwnik Ellingtona, który otworzył dla wokalistki worek z 7 nagrodami Grammy zdobytymi na przestrzeni 5 lat!

Dziś znamy ją jako królową Jazzu i pierwszą damę piosenki. Przypomnijcie sobie tę historię, widząc kolejne plastikowe uśmiechy dzisiejszych celebrytów z fotosesji "na ściankach".