Dziś urodziny John Lee Hookera!

Autor: 
Piotr Jagielski
Zdjęcie: 

Gdy John Lee Hooker zbliżał się powoli do wieku nastoletniego, jego ojczym, Will Moore, zaczął uczyć go gry na gitarze i puszczać płyty bluesowe. Do tego momenty chłopiec muzykę lubił, owszem, ale jej znajomość ograniczał do pieśni kościelnych i gospel, których nasłuchał się na niedzielnych mszach. Blues to była inna muzyka, nie opowiadała o zbawieniu i miłości do Pana; przypominała raczej pijackie wycie, opowiadające o cierpieniach na ziemskim padole, niewiernych kobietach i miłości - a jakże - tyle, że do butelki. W dodatku mity szybko stawały się ciałem - w mieszkaniu, w którym dorastał przyszły muzyk, przesiadywali tacy mistrzowie jak Charley Patton, Blind Lemon Jefferson i Blind Blake. Wszyscy oni przyjaźnili się z Willem Moore'm.

Trudno jednoznacznie powiedzieć, kiedy urodził się John Lee Hooker. Co do tej kwestii trwają spory, jednak wiadomo, że przyszedł na świat w Coahoma County w stanie Mississippi jako najmłodszy z jedenastki dzieci Williama Hookera i Minnie Ramsey. Wersją najbardziej prawdopodobną jest, że urodził się 22 sierpnia 1917 r. W 1922 r. w życia chłopca wkroczył Will Moore, który przedstawił mu się jako nowy ojciec. Do tego momentu słuchanie innej muzyki, niż niosącej religijne pocieszenie, było w domu zabronione. Ojciec - biologiczny ojciec - muzyka był pastorem i troskliwie dbał o muzyczną edukację syna, o to, by nie został on wystawiony na brud i zepsucie.

Will Moore był muzykiem z Luizjany, którego styl drastycznie różnił się od gitarowej ekwilibrystyki muzyków z Delty. Moore grywał dostojne bluesy, oparte na jednym akordzie. Jeden akord wygrywany z odpowiednim czuciem w zupełności wystarczył. Wiele lat później, John Lee Hooker - już jako żywa legenda bluesa - przyzna, że wypracowanie swojego stylu zawdzięcza w dużej mierze właśnie ojczymowi. Gdy chłopak skończył 15 lat, uciekł z domu. Nigdy więcej nie zobaczył ani swojej matki ani Willa Moore'a.

Wyjechał do Memphis, gdzie pracował w The New Daisy Theatre na słynnej Beale Street, jednej z najbardziej zasłużonych dla muzyki ulic. Popracowywał także w warsztatach samochodowych a w 1948 r. znalazł się w Detroit, gdzie podjął pracę w Ford Motor Company. Występował także w lokalnych klubach; jako gitarzysta w mieście opanowanym przez pianistów, Hooker szybko zdobywał rozgłos. Wkrótce - pragnąć poprawić jeszcze swoje brzmienie, nadać mu ciężaru - nabył swoją pierwszą gitarę elektryczną.

Rok 48' był dla Hookera wyjątkowy - z pomocą promotora Berniego Besmana nagrał dwa utwory: "Sally Mae" i "Boogie Chillen"; był to blues z gatunku prymitywnego, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Hooker zrezygnował ze przesadnej ornamentyki, skupił się na prostym, bezpośrednim przekazie. Cieżkiemu brzmieniu gitary towarzyszyło rytmiczne tupanie nogą oraz głęboki, mroczny głos muzyka. "Boogie Chillen" stał się przebojem, dostał się nawet na szczyty list przebojów R&B. Jego repertuar składał się z elementów bluesa i muzyki gospel. Hooker zdobywał sobie także fanów wśród publiczności jazzowej, która ceniła jego bezpośredniość. Choć był analfabetą - nigdy nie trafił nawet do szkoły - okazał się wytrawnym tekściarzem, opisując życie w biedzie i ciągłym ruchu.

Kolejne utwory spotykały się z entuzjastycznym przyjęciem: "The Boogie Man", "Hobo Blues", "Crawlin' King Snake Blues" czy "I'm In The Mood". Nie nagrywał ich jednak dla jednej tylko wytwórni, o nie. Hooker nie był wierny jednym tylko barwom, rozciągając swój katalog na kilka różnych wytwórni. Nie zamierzał ograniczać się z powodu czegoś tak trywialnego jak kontrakt, w czym również był dość rewolucyjny. John Lee Booker pracował dla wytwórni Chess i Chance, Johnny Lee nagrywał dla De Luxe Records. Poza tym ręce pełne roboty mieli John Lee, John Lee Cooker, Texas Slim, Delta John, Birmingham Sam czy The Boogie Man, którzy swoje umowy podpisali z Savoy, Danceland, Staff, Sensation, Gotham, Regal, Swing Time i z wieloma innymi firmami. W tych nagraniach akompaniował mu jedynie gitarzysta Eddie Kirkland; inni muzycy nie potrafili przystosować się szybko do niekonwencjonalnego stylu Hookera.

W latach 60. Hooker został jednym z idoli brytyjskiej młodzieży i muzyków jak The Animals, The Yardbirds czy John Mayall. Anglia przeżywała wielki boom na bluesa, przyjechał Muddy Waters, przyjechał Big Bill Broonzy, Howlin' Wolf, przyjechał i John Lee Hooker. Eric Burdon nagrał w 1964 r. swoją wersję przeboju "Boom Boom", prezentując tym samym twórczość amerykańskiego gitarzysty szerokiej brytyjskiej publiczności. W 1970 r. bluesman zblatował się na dobre z młodzieżą, nagrywając wspólną płytę "Hooker n' Heat" z grupą rockowo-bluesową Canned Heat. Pojawił się także w epizodzie filmowego przeboju "Blues Brothers". Niemniej, Hooker popadł w lekkie rozleniwienie, zostawiając całą robotę przy nagrywaniu młodym muzykom, wpatrzonym w starego bluesmana, jak w tęczę. Jego piosenki nagrywali The Doors, Jimi Hendrix, The Animals, Cream, Nick Cave i MC5. Między wieloma innymi.

W 1981 r. powrócił z przytupem, dzięki albumowi "The Healer", nagranym z gościnnym udziałem takich muzyków jak Bonnie Raitt, Los Lobos, Johnnie Johnson i Carlos Santana. Dwa lata później do sklepów trafił krążek "Boom Boom", który powtórzył sukces komercyjny poprzedniej płyty. Hooker grywał także z Vanem Morrisonem, Petem Townshendem i Keithem Richardsem. Znów wrzucał na luz, pozwalając swoim gościom wykonywać większość pracy. Ale bez żartów, kto jak kto, ale John Lee Hooker zasłużył na odrobinę zdrowego lenistwa. Ostatecznie nagrał ponad 100 płyt. Zmarł w 2001 r. w wieku 83 lat. Właśnie wybierał się w kolejną trasę koncertową po Europie.