Lionel Loueke

The Universe’s Wildest Dream

Od późnych lat 50. do połowy lat 70. XX wieku w czarnym jazzie istniał silny społecznie i politycznie zaangażowany nurt. W kolejnych dekadach zmienił się zarówno status jazzu, jak i kultura w ogóle. Bojowy, emancypacyjny przekaz wyparował z mainstreamu muzyki improwizowanej, choć wciąż obecny był u działających na marginesie sceny radykałów. Lżejsze, skierowane do szerszej publiczności płyty z wyraźnie zarysowanym przesłaniem wciąż powstawały i powstają nadal – choć znacznie rzadziej.

Chick Corea i Steve Gadd – pięć dekad muzycznej przyjaźni

No to mamy jak nic wydarzenie na miarę światową. Sprawa jest bardzo poważna, choć uśmiechnięte twarze muzyków spoglądający ze wspólnego zdjęcia wewnątrz książeczki dołączonej do płyty, powadze mogą przeczyć. Chick Corea na nowo spotkał się ze Stevem Gaddem. I tu pytanie do czytelników ile lat trwa ta muzyczna przyjaźń.

XXI Century

No i mamy w tym roku drugą płytę Goznzalo Rubalcaby wydaną w jego własnej oficynie wydawniczej 5 passion. O ile poprzedni krążek zawierał w całości recital na fortepian solo, o tyle teraz mamy nagranie w trio rozszerzone o gości. Goście to znamienici, choć wcale niekoniecznie wszyscy z okładek poczytnych jazzowych magazynów. Wśród tych mniej znanych są  grający na perkusji, wieloletni współpracownik Rubalcaby Ignacio Berroa, perkusjonista Pedro "Pedrito" Martinez czy gitarzysta Gary Glimidi.

Cross Culture

Początek 2013 r. to bez wątpienia czas szturmu przypuszczanego na jazzowy rynek fonograficzny przez   Blue Note za sprawą albumów dwóch gigantów jazzowego saksofonu – Wayne’a Shortera i Joe Lovano. O ile jednak dla pierwszego z dżentelmenów płyta „Without a Net” jest powrotem do legendarnej wytwórni po ponad 40 lat przerwy, „Cross Culture” to ponowne zwrócenie się w kierunku muzycznych koncepcji, realizowanych pod szyldem tej wytwórni przez Lovano już od jakiegoś czasu.

Time's Tales

Perkusja, gitara, saksofon. Zapewne nie tylko mnie podczas szukania w pamięci składów złożonych tylko i wyłącznie z muzyków posługujących się tym instrumentarium jako pierwsze staje przed oczami trio Paula Motiana. Zyskawszy uznanie jako współpracownik Billa Evansa, powołując w latach 80. do życia swój bodaj najważniejszy zespół Motian zdecydował się wyjść poza formułę fortepianowego tria, w której grając z legendarnym pianistą długi czas funkcjonował.

Don nie jest taki zły! - dziś urodziny Dona Wasa - człowieka, który obudził Blue Note

Przyznać musimy, że fakt objęcia przez Dona Wasa stanowiska najpierw dyrektora kreatywnego a chwilę pózniej szefa całej wytwórni Blue Note, powitaliśmy raczej bez entuzjazmu. Blue Note to legenda i w przeciwieństwie do większości jazzowych potęg - legenda wciąż żywa. Was zaś kojarzony był dotąd z rockiem. Wiele lat współpracował z grupą The Rolling Stones - jego kompetencjom producenckim zarzucić niczego nie można, ale czy to wystarczy, by wprowadzić Blue Note w XXI wiek?

Magnetic

Kolejny, wysokiej jakości produkt od jednego z najpopularniejszych trębaczy jazzowych ostatnich lat. Terrence Blanchard pojawił się w zbiorowej świadomości fanów jazzu w latach 80., jako jeden z głośniejszych przedstawicieli pokolenia "Marsalisów". Blanchard i Wynton Marsalis znają się od najmłodszych lat. W 1982 r., gdy Wynton był już "cudownym dzieckiem jazzu" i odchodził z Jazz Messengersów Arta Blakey'a, zastąpił go właśnie Blanchard. Od lat 90. i lukratywnej umowy z wytwórnią Columbia, Blanchard przebywał już na szczycie.

River: The Joni Letters

Było właściwie tylko kwestią czasu, kiedy wielki Herbie Hancock sięgnie po piosenki Joni Mitchell. Muzyczna przyjaźń między nim a kanadyjską ikoną muzyki rozrywkowej trwa nieprzerwanie od niemal 30 lat, kiedy po raz pierwszy się spotkali w legendarnym już dziś przedsięwzięciu Joni Mitchell – Mingus". Ona też legła u podstaw najnowszej płyty Hancocka. „River: The Joni Letters" w całości jest poświęcona twórczości Mitchell oraz muzyce, która artystkę w szczególny sposób inspirowała – stąd obecność m.in.

Warsaw Summer Jazz Days 2012: finał z Herbie Hancockiem

„Jakaż piękna to była katastrofa” przeczytałem w relacji z niedzielnego koncertu Herbiego Hancocka. W kuluarach usłyszałem kilka nie tak poetyckich i bardzo mało wybrednych opinii, które sprowadzały się do tego, że Hancock przywiózł muzykę będącą zaprzeczeniem jazzu, nie mającą jej ducha, wypacykowaną przebrzmiałym pudrem fusion.

Bailador

„Chciałem, żeby tej muzyce słychać było taneczne rytmy Brazylii i Afryki i by tym razem melodie, tematy były proste. Skupiłem się na grze na klarnecie basowym oraz saksofonach, trąbkę pozostawiając Ambrose'owi” wyznał w jednym z wywiadów Michel Portal - postać we europejskim jazzie, a już na pewno francuskim legendarna. Plan był więc prosty, łatwy do spamiętania i co tu kryć bardzo trudny do wdrożenia. Napisać łatwe, proste melodie w słyszalnych rytmach tanecznych to nie przelewki.