Johan Berthling

Arrival

Jest w tym paradoks, że gdy sięgamy po płyty którejś z formacji prowadzonej przez saksofonistę Matsa Gustafssona, to możemy wręcz obstawiać zakłady, na jaką formę uzewnętrznienia zdecyduje się szwedzki artysta. Na pierwszy rzut oka dziwi to tym bardziej, że w zasadzie niemal każdy z projektów ma swoje charakterystyczne brzmienie, formę przekazu i nierzadko szeroki wachlarz inspiracji. Nie mogę zatem odmówić pomysłowości Matsowi Gustafssonowi i konsekwencji w działaniu.

The Hands

Ze stałymi formacjami Matsa Gustafssona sprawa wygląda tak, że doskonale wiemy, jakiego rodzaju ekspresji się po nich spodziewać. Sięgając po ich kolejne płyty w zasadzie sięgamy po kolejną odsłonę tej samej historii. Albumy te odpala się jednak nie po to, aby dać się jakoś specjalnie zaskoczyć - po to raczej, aby kolejny raz zanurzyć się w znajomym dźwiękowym uniwersum.

She Sleeps, She Sleeps

Rok bez Gustafssona byłby rokiem straconym. Wie o tym zarówno duża część czytelników jazzarium, jak również sam zainteresowany. Jeżeli Mats swą grą zamienia rzeczy w popiół, to bynajmniej nie po to, by cokolwiek w nim zasypywać. Tutaj chodzi raczej o użyźnianie gleby. Sezon wydawniczy 2016 saksofonista zainaugurował więc bardzo szybko płytą She Sleeps, She Sleeps, przygotowując jednocześnie grunt pod kolejne - z trzecią odsłoną Fire! Orchestry na czele.

(without noticing)

„Kiedy w krótkim czasie nagrywasz kilka doskonałych płyt, a Twoje nazwisko praktycznie nie schodzi z pierwszych stron serwisów muzycznych, to znak, że... nie czas na odpoczynek.” -  taką dewizą zdaje się kierować Mats Gustafsson, którego aktywność w ciągu ostatnich lat wskazuje na fakt, że wykreślił ze swego słownika pojęcie wakacji. Bardzo słusznie, bo gdy jest się w życiowej formie, należy kuć żelazo, póki gorące - a w przypadku szwedzkiego saksofonisty metafora ta jest, jak wiemy, całkiem bliska dosłowności.