Frank Kimbrough

Frank Kimbrough: człowiek o złotym sercu

Nigdy nie był popularny w Polsce. Rzadko ją odwiedzał. Być może w ogóle był w Polsce tylko raz, kiedy przyjechał jako cześć orkiestry Marii Schneider na jeden koncert. Nie zobaczył ani Krakowa ani Warszawy, ale miał okazję zobaczyć jedno z piękniejszych mniejszych miast Polskich, Bielsko Białą. Wówczas, podczas koncertu orkiestry oczy wszystkich z podziwem śledziły Kobietę- orkiestrę i pewnie schowany za klawiaturą fortepianu Frank Kimbrough uwadze wielu mógł umknąć.

Winter Morning Walks

„File under jazz” – do tej pory taki dopisek pojawiał się w otoczeniu muzyki Marii Schneider. I inaczej właściwie być nie mogło, ponieważ Maria i z racji swojej muzycznej biografii, jako protegowana Boba Brookmeyera i asystentka Gila Evansa, a i mając za sobą dowody w postaci nagrywanych płyt, w estetyce jazzowej mieściła się doskonale. Poszerzając tę estetykę oczywiście, ale jednak operując bez wątpliwości w jej obrębie. Teraz to może się zmienić.

The Thompson Fields

Nie mam co tego wątpliwości. Jestem uzależniony od muzyki Marii Schneider. Nieważne czy nagrywa płytę z orkiestrą smyczkową, symfoniczną, czy własną albo i cudzą, jazzową. Czy gra swoją muzykę czy inną (to zdarza się rzadko, poza koncertowym albumem „Days Of WIne And Roses wypełnionym standardami i rozczytaniem Evansowsko-Davisowskiego Sketches Of Spain, chyba niewiele takich przypadków miało miejsce), czy też komponuje z myślą o Lucianie Souzie czy Davidzie Bowie.

The Thompson Fields

Nie mam co tego wątpliwości. Jestem uzależniony od muzyki Marii Schneider. Nieważne czy nagrywa płytę z orkiestrą smyczkową, symfoniczną, czy własną albo i cudzą, jazzową. Czy gra swoją muzykę czy inną (to zdarza się rzadko, poza koncertowym albumem „Days Of WIne And Roses wypełnionym standardami i rozczytaniem Evansowsko-Davisowskiego Sketches Of Spain, chyba niewiele takich przypadków miało miejsce), czy też komponuje z myślą o Lucianie Souzie czy Davidzie Bowie.

Winter Morning Walks

„File under jazz” – do tej pory taki dopisek pojawiał się w otoczeniu muzyki Marii Schneider. I inaczej właściwie być nie mogło, ponieważ Maria i z racji swojej muzycznej biografii, jako protegowana Boba Brookmeyera i asystentka Gila Evansa, a i mając za sobą dowody w postaci nagrywanych płyt, w estetyce jazzowej mieściła się doskonale. Poszerzając tę estetykę oczywiście, ale jednak operując bez wątpliwości w jej obrębie. Teraz to może się zmienić.

Quickening

Ilekroć przychodzi mi zapoznać się z nową płytą tria jazzowego, tego najbardziej powszechnego, z fortepianem, tylekroć zastanawiam się, po co artysta nagrał, czy zagrał ten materiał. Przecież w minionych latach i obecnie w tej kategorii powiedziane zostało chyba niemal wszystko. Jednak muzyka na fortepian, bas i perkusja musi stanowić dla muzyków nie lada wyzwanie, skoro tak często i tak chętnie grywają w takim składzie.

Elevated

Recenzowana płyta Michaela Blake'a ma ładną okładkę. Wiem, to rzecz gustu. Mnie się podoba. Została wydana dla Knitting Factory – po raz pierwszy, bowiem poprzednie wydawała niemiecka Intuition. Płyta Blake'a nagrana jest jedynie w kwartecie - to również nowość, bowiem poprzednie realizacje zaaranżowane były na znacznie większe składy. Być może było to uwielbienie większych zespołów wyniesione jeszcze z czasów Lounge Lizards. 

The Willow

"The Willow" to druga płyta sygnowana przez pianistę Franka Kimbrougha i wibrafonistę Joe Locke'a. Tu jednak skład poszerzony został w niektórych kompozycjach o kolejnych dwóch muzyków: Tima Riesa - saksofony i Jeffa Ballarda - instrumenty perkusyjne. 

Genus Envy

Przyznam, że płytę Hortona nabyłem bez przesadnego entuzjazmu i to po zgoła roku funkcjonowania jej na polskim rynku. Zachęciła mnie recenzja Maćka Karłowskiego - nie jeden raz okazywało się, że mamy zbliżony gust muzyczny. Faktem, że po tę płytę, “idąc śladami” muzyków z grup Andrew Hilla czy Jane Ira Bloom winienem sięgnąć wcześniej. “Co się odwlecze to nie uciecze” mówi polskie przysłowie. Fakt.