Każdy chyba ma taką płytę. Ważną, przełomową. Taką, która coś otworzyła, od której się coś zaczęło.
Oczywiście ja mam, nawet kilka. Do tej nie wracałem od dawna, może dlatego, że kiedy się ukazała, słuchałem jej w zasadzie bez przerwy, w kółko. Spisywałem solówki, analizowałem akordy… Nie, nigdy nie ćwiczyłem spisanych fragmentów, chciałem zrozumieć, ale nie kopiować. A przede wszystkim słuchałem i słuchałem, raz za razem, zachwycony jak dziecko.
Z okazji zbliżającego się występu Andreasa Schaerera na festiwalu Ad Libitum rozmawiam z nim o Szwajcarii, wokalistyce na University of Arts w Bernie oraz o współpracy z Bobbym McFerrinem przy operze “Bobble”.
Czy Szwajcaria jest dobrym miejscem do rozpoczęcia kariery muzycznej?
Is Switzerland a good place to start a career as a musician?
Andreas Schaerer: Switzerland has a good possibilities in jazz education. There are several universities of art that offer a jazz department where we can study jazz music. Besides Switzerland is really nicely connected to the German, French, Austrian and Italian music scene. It’s a good place to connect to the other musicians.
Jest luty 1978. Cztery koncerty, cztery miasta - San Francisco, Los Angeles, San Diego i Ann Arbor - dwóch pianistów i dwie podwójne płyty: „An Evening with Herbie Hancock & Chick Corea: In Concert” i „CoreaHacock”. W prawym kanale Chick, w lewym Herbie. Choć obaj szaleli wtedy w świecie fusion, wszelkie elektryczne zabawki postanowili zostawić w domu. Trudno zdjąć z twarzy uśmiech na samą myśl… Ale uwaga! Na tym nie koniec!