Suchanek / Rodowicz / Hołownia - koncert w Jazzarium Cafe

Autor: 
Maciej Karłowski

To był bardzo miły wieczór! Bez otwierania nowych drzwi, które miałyby zaprowadzić do nowych jazzowych terytoriów, bez jazzowych proroctw i w końcu też bez irytującego wypinania piersi do orderów. A te, tak prawdę powiedziawszy, można było dawać. Piotrowi Rodowiczowi za umiar, time’ing i rytmiczny basowy fundament, Bogdanowi Hołowni, którego dyskretny fortepianowy akompaniament nie wiem sam ile już razy przysłużył się bardzo różnej muzyce, no i nade wszystko Bronisławowi Suchankowi, będącemu podczas sobotniego wieczoru, zaryzykuję stwierdzenie, najważniejszym gościem.

Tak, gra pana Bronisława jest wartością cenną szczególnie. Z jednej strony błyszczy wirtuozerią gry arco, z drugiej jest lekka, nienachlana i pomysłowa, choć pretekstem do niej są doskonale znane wszystkim standardy albo jego własne kompozycje, które w estetce standardu często się mieszczą. Płynność, narracja, wielość środków wyrazu, ale także ich adekwatność może chwilami przyprawiać o lekki zawrót głowy. A jednak, w całości trudno być nimi znużonym. Jakoś wszystko jest tu na swoim miejscu, jakoś wszystko się zgadza i dyskretnie pulsuje.  

Jedni powiedzieliby, że nie działo się podczas tego koncertu nic, co może odmieniać myślenie o muzyce jazzowej, drudzy zachwycą się elegancją tego - wraz z przerwą pomiędzy setami - ponad dwugodzinnego koncertu. A ja powiem, że jest niezwykle przyjemnym czas, kiedy muzyka może sobie tak lekko i czasem dowcipnie płynąć, a dwaj kontrabasiści i pianista nie walczą ze sobą nawzajem, tylko starają się, i to z powodzeniem, zagrać trochę dobrego jazzu.

Kiedyś legendarny gitarzysta Joe Pisano napisał trochę żartobliwie w krótkiej liner note do jednej ze swoich płyt naszpikowanych zresztą gościnnym udziałem ogromnej ilości gitarowych tuzów, że w muzyce nie ma kłótni, jeśli naprzeciw siebie zasiadają dwaj gitarzyści. Dopiero wtedy kończą się wyścigi, a muzyka zaczyna uśmiechać się do słuchaczy. Mylił się, dwaj kontrabasiści i pianista bez gitarowych pomocników też potrafią tej sztuki dokonać. I dowód tego przytrafił się w sobotni wieczór w Jazzarium Cafe.