Stacje Asocjacje - ku pamięci Andrzeja Przybielskiego.

Autor: 
Alicja Dylewska
Autor zdjęcia: 
ad

Było to doprawdy magiczny wieczór, którego wartość trudno ocenić. W bydgoskiej Cafe Pianola 9 lutego podczas pierwszej edycji projektu "Stacja Asocjacja - spotkania sztuki otwartej" spotkali się przyjaciele Andrzeja Przybielskiego, by uczcić pamięć tej niezwykle ważnej w polskim jazzie postaci. Jako artysta - niepokorny outsider, jako człowiek - osoba bardzo ciepła,  emanująca pozytywnymi wibracjami.

Wieczór rozpoczął się wernisażem wystawy fotografii  Andrzeja Przybielskiego autorstwa Marka Hofmana, Jarosława Pijarowskiego i Wojciecha Woźniaka. Następnie odbył się pokaz animowanego filmu "Lykantropia" Piotra Dumały, do którego trębacz skomponował muzykę, oraz dwa performance, których klimat nosił w sobie znamiona idei, jakich w  sztuce poszukiwał on sam. Muzyka wybrzmiewająca wespół z deklamacją "Epitafium dla Majora", przełamywana urywaną intonacją głosową i wymownym nawoływaniem "Andrzej, Andrzej..", "Andrzej, kolacja". Jak gdyby w ten sposób jego duch mógł się zmaterializować i stanąć niespodziewanie przed gronem osób, w świadomości których pamięć o nim jest wciąż żywa.

Wszystko to tworzyło atmosferę metafizyczności, która unosiła się ponad głowami przybyłych, a obecność tego wielkiego trębacza wydawała się być niemal namacalna. Dało się też słyszeć anegdoty, opowiadane przez osoby, które w mniejszym lub większym stopniu miały z nim jakąkolwiek styczność. Wydaje się, że to jeden z ulubionych sposobów wspominania tego genialnego trębacza, o czym przekonałam się już niejednokrotnie. Opowieści połączone z próbami naśladowania brzmienia jego głosu, jak gdyby tylko w ten sposób można było w pełni oddać obraz i charakter tej wielobarwnej postaci. We wnętrzu Cafe Pianola zorganizowano również miejsce, nazwane Kącikiem Czuwania Andrzeja Przybielskiego, w którym postawiono fotel, a nad nim zawieszono trąbkę Majora (jak o Nim mawiano). Doprawdy, ujmujący to obraz.

Podczas całego wieczoru nie opuszczała mnie natrętna myśl -  jak odebrałby to wydarzenie sam Przybielski. Był wszak osobą, która choć otwarta na świat zewnętrzny i otaczających go ludzi, funkcjonowała w skonstruowanej na miarę własnych potrzeb rzeczywistości.  Wielokrotnie mówi się o tym, jak obca była mu aura gwiazdorstwa i sławy, nie takich podniet poszukiwał w życiu. Kochał grać i to grze podporządkował całe swoje życie. Nie szukał poklasku, czy chwilowych owacji, nie to było istotą jego jestestwa. Kiedy więc podczas tego urzekającego  wieczoru spoglądałam na wizerunki Majora wywieszone na ścianach Pianoli, próbowałam wyobrazić sobie życie tego wspaniałego człowieka i wielkiego trębacza, którego trąbka wybrzmiewała z niezwykłą mocą i ogromną siłą wyrazu, a którą w swych dłoniach dzierżył człowiek tak skromny i życzliwy.

Nie znałam Andrzeja Przybielskiego, zdarzyło mi się jedynie zupełnie przypadkowo towarzyszyć Mu podczas jednego z wieczorów Mózg Art Festiwal w 2010 roku. Pamiętam ten wieczór jak dziś. Usiadł na tej samej sofie i przedstawił się "Andy jestem", co było zupełnie zbędne, wszak wiedziałam, kim był. Chwilę rozmawialiśmy, rzecz jasna była to rozmowa o jazzie, a później, gdy rozpoczynał się pierwszy występ powiedział "Idziemy, zaczyna się". Takie oto mam rzeczywiste wspomnienie o Andym, które poprzedził kwietniowy koncert w Węgliszku, zamieszczony na płycie De Profundis. Zwieńczeniem wczorajszego wieczoru był koncert grupy Asocjacji Andrzeja Przybielskiego w składzie Grzegorz Nadolny - bas, Karol Szymanowski - wibrafon i Grzegorz Daroń - perkusja oraz Yuriy Ovsyannikov - saksofon. Podczas koncertu usłyszeliśmy wspaniałe kompozycje trębacza: Trzy Plus Molly, Kurzawka, Jacek (Hey Jack), Afro Blue. Kiedy muzycy opuszczali już scenę, zostali ponownie wywołani do instrumentów, z prośbą o wykonanie bisu. Wówczas niespodziewanie przyszedł czas na kolejne wspomnienie o Majorze. Basista Grzegorz Nadolny już miał chwycić za swój instrument, gdy nagle odrzekł, że przecież Andrzej nigdy nie grał bisów. Muzycy zagrali jednak kolejny utwór, zatytułowany W Drodze, również autorstwa Przybielskiego, wszak to głównie dla Niego wczoraj grali.

Tło koncertu malowane było fotografiami z wizerunkiem Przybielskiego oraz zapisanymi pięcioliniami, z których każda zawierała komentarze instrukcyjne, dotyczące sposobu wykonania danego utworu, w charakterystycznym dla niego, finezyjnym stylu pierwszej edycji Stacji Asocjacja towarzyszyła również premiera książki Zdzisława Pająka "Maluj muzykę, bracie. Andrzej Przybielski 1944-2011", w której znalazła się biografia artysty oraz płyta z autorskimi kompozycjami Andrzeja Przybielskiego "Sesja Open".

Stacja Asocjacja to projekt, którego pomysłodawcami są przyjaciele i osoby skupione wokół Andrzeja Przybielskiego, głównie basista Asocjacji Grzegorz Nadolny, bydgoski artysta Zbigniew Zieliński oraz dziennikarz Zdzisław Pająk. To dzięki nim i wielu innym osobom, które ceniły trębacza, na fasadzie kamienicy, w której mieszkał, zawieszono tablicę pamiątkową, a na bydgoskiej scenie muzycznej zaistniało wydarzenie, które miejmy nadzieję na stałe wpisze się w kalendarz corocznych imprez muzycznych, jednocześnie dając pewność, że pamięć o jednym z najwybitniejszych polskich trębaczy pozostanie w naszej świadomości na zawsze.