Spontaneous Live Series 006

Autor: 
Andrzej Nowak
Matthias Müller with El Pricto, Vasco Trilla, Wojtek Kurek, Witold Oleszak & Jasper Stadhouders
Wydawca: 
Spontaneus Music Tibune
Dystrybutor: 
Spontaneus Music Tribune
Data wydania: 
01.10.2021
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Matthias Müller - trombone, El Pricto - alto sax, Vasco Trilla, Wojtek Kurek - drums, Witold Oleszak - prepared piano, Jasper Stadhouders - acoustic guitar, mandolin

W trakcie piątej edycji Spontaneous Music Festival 2021, która odbyła się na początku października br. swe światowe premiery miały kolejne płyty serii wydawniczej Trybuny Muzyki Spontanicznej, zatytułowanej „Spontaneous Live Series”.

W ramach tej inicjatywy fonograficznej ukazują się nagrania koncertowe, zarejestrowane w poznańskim Dragon Social Club przy okazji kolejnych edycji Spontanicznego Festiwalu. Do tej pory ukazało się pięć płyt, a swych swobodnie improwizowanych dźwięków użyczali na ich srebrnych dyskach m.in. Luis Vicente, Vasco Trilla, Yedo Gibson, Vasco Furtado, Colin Webster, Andrew Lisle, Dirk Serries, Roger Turner, Witold Oleszak, Paweł Doskocz, czy Michał Dymny.

Pierwsza z tegorocznych nowości serii nosi numer katalogowy 006 i jest dźwiękowym skutkiem obecności na ubiegłorocznej edycji festiwalu niemieckiego puzonisty Matthiasa Müllera, który zaprezentował się w dwóch tzw. składach „ad hoc”, a zatem złożonych z muzyków, którzy w danej konfiguracji personalnej (tu kwartet i trio) grali ze sobą po raz pierwszy.

Set kwartetowy (Müller, El Pricto, Trilla i Kurek) podzielony został na dysku na trzy części. Początek ceremonii kreuje jeden z perkusistów, który szeleści chmurą akustycznych dźwięków. Dęte instrumenty burczą i szumią. „Przyczajone tygrysy, ukryte smoki” z czasem nabierają mocy i brzmią niczym zdezelowane sprężarki powietrza. Wszystko zdaje się drżeć do momentu, gdy swoje dziewicze frazy wyda drugi z perkusistów. „Flow” wówczas gęstnieje i obiera kierunek kompulsywnego free. Puzon i saksofon prowadzą permanentny dialog, dwie perkusje brną w metafizyczny swing. Drugi epizod otwiera puzon, który preparuje wyjątkowe danie! Perkusje rysują kolorowe smugi dźwięków, a saksofon syczy, niczym pijany we mgle. Akustyka chwili eksploduje urodą, ale nie ekspresją. Nabiera gęstości, ale nie tempa. Smakuje kwasowym post-industrialem, budowanym dętymi frazami i smolistymi „deep drums”. Finałową część seta otwiera gong, który długo wybrzmiewa. Puzon szumi, spoglądając na resztę kwartetu, która milczy złowrogo. Płaskie powierzchnie rezonują, te obłe drżą i szeleszczą. Misterium suspensu, w oczekiwaniu na głos milczących. Gdy w końcu do zabawy podłączą się już wszyscy, nieznany glos, recytując tekst w nieznanym języku, daje kwartetowi zastrzyk energii, który doprowadza go pod ścianę spazmatycznych oklasków.

Set trzyosobowy (Müller, Oleszak, Stadhouders) toczy się na srebrnym dysku bez jakichkolwiek przerw. Z miejsca artyści zapraszają nas do wielkiej krainy „fake sounds”. Tym, który wydaje na wejściu dźwięki perkusyjne jest … gitarzysta (choć mający, póki co, w ręku mandolinę), tym, który ugniata niezidentyfikowane obiekty jest pianista, a jedynie puzonista zdaje się frazować w sposób, który może być kojarzony z brzmieniem jego narzędzia pracy. Kolejne minuty seta kreowane są pewnym intrygującym dysonansem – preparowane piano i puzon grzmią niemal industrialnie, podczas gdy gitara naprzemiennie z mandoliną bawią się w post-gotyk. Wszystko wszakże, co generują artyści zaskakująco dobrze ze sobą koreluje, łączy się w imitacyjne duety, albo kompulsywne okrzyki całego tria. Narracja jest wartka, rzadko pojawia się w okolicach ciszy. Bywa jednak delikatna, niemal neoklasyczna, bywa też zadziorna i po prawdzie niebezpieczna. W drugiej części seta duży zastrzyk energii płynie z okazjonalnego duetu masywnego puzonu i piana, które szuka dynamiki. Powrót mandoliny tłumi emocje, ale zdaje się generować jeszcze więcej wrażeń czysto estetycznych. Docieramy nawet do momentu, gdy puzon po prostu śpiewa, a mandolina frazuje niczym tancerka na występie w operetce wiedeńskich klasyków. Dla kontrastu zaraz potem ta ostatnia zamienia się ponownie w instrument perkusyjny. Czeka na nas jeszcze solowy incydent puzonu, wreszcie finałowe przyspieszenie kreowane już przez wszystkich muzyków. „Flow” ciągnie na szczyt nade wszystko roztańczony puzon, piano robi tu swoje, a gitarzysta – w ramach rekontry - urokliwie bawi się jakimś grzechoczącym przedmiotem. Opowieść gaśnie na raz, z mocy nieistniejącego ośrodka dowodzenia.

Spontaneous Live Series 006: Matthias Müller (puzon, utwory 1-4), El Pricto (saksofon altowy, 1-3), Vasco Trilla (perkusja, 1-3), Wojtek Kurek (perkusja, 1-3), Witold Oleszak (fortepian preparowany, 4), Jasper Stadhouders (gitara akustyczna i mandolina, 4). Nagrane w trakcie Degenerative 4.Spontaneous Music Festival, 10-11 października 2020, Dragon Social Club. Cztery improwizacje, łączny czas: 58:53.