Japan 2019

Autor: 
Rafał Zbrzeski (Radio Kraków)
Paal Nilssen-Love & Ken Vandermark
Wydawca: 
PNL / Audiographic Records
Data wydania: 
29.02.2024
Dystrybutor: 
PNL Records
Ocena: 
5
Average: 5 (1 vote)
Skład: 
Paal Nilssen-Love - perkusja (CD 1-7 Akira Sakata - saksofon altowy, klarnet basowy, głos (CD 6) Masahiko Satoh - fortepian (CD 3-5 Yuji Takahashi - fortepian (CD 2-4) Ken Vandermark - saksofon tenorowy, klarnet basowy (CD 1-2, 4-7)

Norweski perkusista Paal Nilssen-Love oraz amerykański saksofonista Ken Vandermark współpracują od ponad dwóch dekad, regularnie dokumentując swoją duetową działalność wydawnictwami płytowymi. W przypadku tandemu albumy stanowią jednak raczej uzupełnienie bogatej działalności koncertowej - i w zasadzie większą część dyskografii stanowią nagrania występów na rozmaitych scenach. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego wydawnictwa improwizatorskiej spółki.

W ramach boxu „Japan 2019” zebrano zapisy części koncertów z trasy, którą artyści odbyli w grudniu 2015 roku. Ilość muzyki zawartej na siedmiu płytach kompaktowych może nieco przytłoczyć, a odsłuch całości w jednym podejściu będzie stanowić wyzwanie nawet dla najbardziej wytrwałych słuchaczy. Warto jednak znaleźć te kilka godzin, żeby zapoznać się z zawartością zestawu, tym bardziej, że nie ma co spodziewać się powtarzalności - programy wszystkich koncertów wypełnione były improwizacjami. Ponadto norwesko-amerykański duet słyszymy tak naprawdę wyłącznie na pierwszym i ostatnim dysku, na pozostałych znalazły się nagrania, w których do Nilssena-Love i Vandermarka dołączali muzycy z Japonii. Pięć kompaktów z udziałem gości w zasadzie stanowi trzon całego wydawnictwa, a należy zaznaczyć, że nie są to goście przypadkowi. Do duetu dołączyli w rozmaitych konfiguracjach legendarni nestorzy japońskiej awangardy muzycznej: pianiści Masahiko Satoh i Yuji Takahashi oraz saksofonista Akira Sakata.

Na szczególną uwagę zasługują nagrania z udziałem duetu pianistów - a więc dysk numer trzy, na którym słyszymy Satoha i Takahashiego wspieranych przez Nilssena-Love. Z kolei na płycie czwartej znalazł się zapis drugiej części tego samego wieczoru, podczas której do tria dołączył Ken Vandermark. W obu przypadkach zestawienie Satoha z Takahashim robi ogromne wrażenie. Choć mistrzowie posiadają odmienne zaplecze - pierwszy z nich w swoim artystycznym portfolio ma między innymi studia w Berklee College of Music i współpracę z Karlem Bergerem, Albertem Mangelsdorffem i Artem Farmerem. Drugi to muzyk o doświadczeniach bliższych „poważnej” awangardzie. W spektrum zainteresowań Takahashi’ego znajdowała się między innymi muzyka Johna Cage’a, a on sam studiował pod okiem Iannisa Xenakisa.

Ich wspólna gra robi piorunujące wrażenie, pianiści zdają się działać w telepatycznym porozumieniu, na mapie dźwięków poruszając się bez skrępowania w każdym możliwym kierunku. Na czwartym krążku znalazł się fragment, w którym Nilssen-Love i Vandermark na kilka minut pozostawiają pianistów samych sobie. Jestem przekonany, że w osłupieniu słuchali dialogu kolegów z Japonii. Choć gdy grają w zestawieniach trzyosobowych lub kwartecie to wciąż kawał znakomitej muzyki, w której mieszczą się i klasyczne jazzowe wzorce, i ich dekonstrukcja, a nad całością unosi się duch Cecila Taylora.

Podobnie jest w przypadku spotkania z Akirą Sakatą, choć tutaj akurat dominuje freejazzowa narracja podszyta japońską muzyka tradycyjną, co zresztą często jest elementem występów saksofonisty, podobnie jak recytacje dawnych tekstów rodzimej literatury. Ten konkretny koncert miał miejsce w zbudowanej w XVI wieku buddyjskiej świątyni. Może ta lokalizacja miała wpływ na to, że freejazzowe tornado rozpętano przez trio, niemal niepostrzeżenie zamienia się w pełną skupienia dźwiękową medytację.
Zagłębianie się w kolejne minuty nagrań zawartych na siedmiu płytach wymagałoby, aby ta w zamierzeniu krótka notka, znacznie zwiększyła swoja objętość. Bogactwo wydanej w zestawie „Japan 2019” muzyki, rozciągającej się od postmonkowskich fraz, przez intensywność swobodnej improwizacji aż po współczesną kameralistykę i uduchowioną medytację nie jest możliwe do ujęcia w tak krótkiej formie. Zresztą przecież nie o czytanie, a o słuchanie chodzi tutaj w pierwszej kolejności. A gdyby ktoś zapragnął uzupełnić wrażenia dźwiękowe, to znakomitym pomysłem jest sięgnięcie po dziennik podróży spisany podczas trasy przez Kena Vandermarka i zawarty w dołączonej do boxu książeczce.