Pharoah Sanders

Jason Moran - komputeroholik z Teksasu

Jak pokazały praktycznie wszystkie jazzowe podsumowania, rok 2011 miał jedną twarz: 

Henry Grimes - muzyk, który się niemal zgubił

W historii muzyki jazzowej nie brakuje biografii nietuzinkowych, obfitujących w zaskakujące, niemal filmowe, zwroty akcji i najróżniejsze dziwactwa. Są tak ekscentryczne osobistości jak Charlie Parker, Miles Davis, Thelonious Monk czy Lee Morgan. Wszystko to prawda, dzieje się sporo. Ale wszystko to blednie, ponieważ był też Henry Grimes. 

„To nie ja wybrałem instrument. To instrument wybrał mnie.” - Trilok Gurtu

Jest rok 1951. 30 października, Bombaj. Na świat przychodzi chłopiec. Trudno jest jeszcze wtedy wyrokować, co z niego wyrośnie. Z pewnością będzie umiał w przyszłości upichcić świetnego masala chicken, chyba, że będzie miał dwie lewe ręce do gotowania, ale to raczej się nie zapowiadało. Od lekarza dostaje 10 punktów w skali Apgara. Chciałoby się powiedzieć - pierwsze gwiazdki, zapowiadające świetlaną przyszłość, ale byłoby to bez sensu, więc tak nie napiszę. Nie zmienia to faktu, że gwiazdek w przyszłości nasz bohater nazbiera tyle, że mógłby z nich utworzyć własną Drogę Mleczną.

Pharoah Sanders - prawdopodobnie najlepszy saksofonista na świecie!

O tym, że Pharoah Sanders był legendą muzyki jazzowej i saksofonistą obdarzonym wyjątkowym, niepowtarzalnym brzmieniem, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Ornette Coleman powiedział o nim, że jest „prawdopodobnie najlepszym saksofonistą na świecie” a Ornette wie o czym mówi. To było na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy Sanders nagrywał swoje najbardziej udane płyty (choćby najsłynniejszą - „Karmę”), współpracował z Johnem Coltranem i wprowadzał duchowość i filozofię wschodu w obręb muzyki jazzowej.

Steve Turre – spiritman

Pochylając się nad biografią artysty jazzowego nieczęsto zdarza się, że pośród jego osiągnięć i prestiżowych spotkań muzycznych wyczytać można, iż stał się pionierem, który wprowadził do jazzu instrument dotąd w nim nieobecny. Jeszcze rzadziej można zetknąć się z artystą, który uczynił z nie-instrumentu narzędzie do efektywnego improwizowania. To jest zasługą puzonisty Steve'a Turre, który dał jazzowi brzmienie... muszli, a w szczególności konchy.
 

"Trane jest ojcem, Pharoah synem, a ja jestem duchem świętym" - w 88 urodziny Alberta Aylera wspomina Piotr Jagielski

„Wiesz kim jestem? Słyszałeś już o mnie?” – padło pytanie a oczy Cecila Taylora robiły się coraz większe i bardziej zdziwione. Kim był ten młody intruz, który tak domagał się rozpoznania w oczach pianisty? Taylor już zbierał się by wyrzucić z siebie serię obelg, gdy butnego młodego człowieka zaczął odciągać na bok jego brat, Donald. Przepraszał pana Taylora za chamskie zachowanie brata, do którego syczał: „człowieku, nie podchodzisz w ten sposób do kogoś takiego jak pan Taylor i nie zadajesz mu takich pytań! Nigdy!” Dumnym intruzem był młody saksofonista, Albert Ayler.

Pomocnik i przewodnik Coltrane'a! Pharoah Sanders

Ornette Coleman ogłosił go swego czasu „najlepszym tenorowym saksofonistą na planecie”, Albert Ayler mawiał: „Trane jest Ojcem, Pharoah Synem a ja jestem Duchem Świętym”. Tak przedstawia się w ogólnym zarysie hierarchia duchowa jazzu lat 60., wchodzącego w swoją fazę duchową i awangardową. Saksofonista Pharoah Sanders był jedną z wyróżniających się postaci na tej scenie. Charakteryzował go silny, bezkompromisowy ton oraz filozoficzno-duchowa otoczka.

Spiral Mercury

Zaczął się adwent, a więc część z nas czeka na przyjście Syna, a jak wiemy ze słynnej wypowiedzi Aylera – Syn jest czarny, ma 74 lata i nazywa się Pharaoh Sanders.

Jazzfestival Saalfelden 2012: Dzień czwarty

W sobotę w Saalfelden zatrząsła się jazzowa ziemia. Koncert Experimental Band Muhala Richarda Abramsa nikogo nie pozostawił obojętnym. Gdyby tak wyglądał finał festiwalu, byćmoże część fanów muzyki improwizowanej do dziś błądziłaby wśród alpejskich szczytów, próbując dojść do siebie po tym niesamowitym przekazie w wykonaniu 9 starszych osób z Chcicago. Festiwal jednak się nie skończył. W późnych godzinach nocnych z soboty na niedzielę jego goście rozeszli się do swych kwater by następnego ranka zasiąść po raz ostatni do tej muzycznej uczty.

Fotorelacja z Jazzowej Jesieni w Bielsku Białej

W wyniku komputerowej awarii dnia wczorajszego, wciąż czekamy na słowne relacje z Jazzowej Jesieni w Bielsku Białej. Mamy juz jednak zdjęcia - autorstwa Barbary Adamek. Polecamy!

Festiwal otworzył koncert Belgów z Colin Vallon Trio. Im nie komputer, ale samolot pokrzyżował plany, i prosto z lotniska udali się na szybki soundcheck i koncert.

Colin Vallon (fortepian), Patrice Moret (kontrabas), Samuel Rohrer (perkusja)