Krzysztof Komeda

Tomasz Stańko w 82 rocznicę urodzin

Jeszcze trzy lata temu składaliśmy mu najlepsze życzenia, choć, jak sam twierdził, urodzin nie obchodził. Niespołna trzy tygodnie później dowiedzieliśmy się, że nie będziemy mieli już więcej takiej okazji. Dziś Tomasz Stańko - człowiek, który dla wielu, był symbolem polskiego jazzu i jego najjaśniejszą gwiazdą, kończyłby 81 lat. 

Komeda pod powieką

Trzeba nam nowego patrona! Krzysztofa Komedy! - zawołała na naszych łamach przed laty Marta Jundziłł. Od tamtego czasu mam nawracajacy sen. Zamykam oczy i widze Go. Komedę! Takiego oficjalnego, wskazanego przez parlament, utwardzonego majestatem państwa i wolą narodu, obwieszczonego głosem suwerena i na końcu dobitego laską marszałkowską. Co za widok!

Trzeba nam nowego patrona! Krzysztofa Komedy!

Polski sejm co roku ustanawia patronów na dany rok. Dotychczas byli nimi m.in. Witold Lutosławski, Czesław Miłosz, Maria Skłodowska-Curie. Oprócz wielkich nazwisk kultury i nauki sejm, lubując się w patriotyzmie i nurcie katolickim, patronem mianował również m.in. arcybiskupa Ignacego Tokarczuka, a ubiegły rok ustanowił rokiem 300-lecia Koronacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Zastanawia mnie czy wobec powyższego, ktoś z jazzowego świata mógłby ubiegać się o tytuł patrona przy 2019? Odpowiedź nasuwa się bardzo szybko. W przyszłym roku obchodzimy 50.

Komeda Ahead

Po czym może człowiek poznać, że żyje? Mianowicie po tym, że wnerwia innych ludzi. Bo jedną z najważniejszych cech wszelkich działań kreatywnych jest, iż w nas - odbiorcach - wywołują dysonans poznawczy. Innymi słowy: irytują, drażnią, szarpią nerwy, złoszczą, gniewają, a przede wszystkim wyprowadzają z równowagi. Jeśli zatem człowiek żyje, czyli tworzy, mówiąc górnolotnie, przeciwdziała naturalnej dla Wszechświata skłonności do wzrostu entropii, to ten akt wywołuje sprzeciw otoczenia.

Czwarta 20tka Jana Ptaszyna Wróblewskiego!

Jednym z ciekawszych filmów dokumentalnych poświęconych muzyce jazzowej jest obraz "Jazz on a summer's day" - filmowa relacja z festiwalu w Neport. Jest rok 1958, na scenie Thelonious Monk, Dinah Washington, Jim Hall, Bob Brookmeyer, Louis Armstrong, Mahalia Jackson, Gerry Mulligan...nawet Chuck Berry. Występuje także grupa International Newport Band, a między muzykami tej grupy Jan "Ptaszyn" Wróblewski - jedyny muzyk zza "żelaznej kurtyny".

Krzysztof Komeda w Polskim Radiu vol. 5: „Muzyka baletowa i filmowa, część druga”

Sentymentalną podróż po nagraniach Krzysztofa Komedy z archiwum Polskiego Radia zamyka krążek zatytułowany „Muzyka baletowa i filmowa, cześć druga”. Nazwa to myląca, gdyż większość znajdujących się na niej kompozycji została sklasyfikowana jako „bonusy” i nie odnosi się do tytułu albumu. Stanowią one swobodne zestawienie rożnych utworów, wykonywanych w odmiennych składach i w rozmaitych kontekstach. 

Krzysztof Komeda w Polskim Radiu vol. 4: „Sophia's Tune”

Gdy jako nastolatek przeżywałem pierwsze fascynacje Led Zeppelin, jedną z najczęściej odtwarzanych wtedy przeze mnie płyt był podwójny album grupy pt. „BBC Sessions”. W poświęconej mu nocie wewnątrz okładki Steve Eidem pisze o tym koncertowym materiale, iż słychać na nim zespół „at its rawest and freshest”. I już podczas pierwszych kilku minut odsłuchiwania przeze mnie nowego wydawnictwa z twórczością Krzysztofa Komedy „Sophia's Tune”, na które składa się pięć kompozycji zagranych na żywo przez jego kwintety w latach 1963-1964, przypomniało mi się tamto efektowne sformułowanie.

Komeda Ahead

Po czym może człowiek poznać, że żyje? Mianowicie po tym, że wnerwia innych ludzi. Bo jedną z najważniejszych cech wszelkich działań kreatywnych jest, iż w nas - odbiorcach - wywołują dysonans poznawczy. Innymi słowy: irytują, drażnią, szarpią nerwy, złoszczą, gniewają, a przede wszystkim wyprowadzają z równowagi. Jeśli zatem człowiek żyje, czyli tworzy, mówiąc górnolotnie, przeciwdziała naturalnej dla Wszechświata skłonności do wzrostu entropii, to ten akt wywołuje sprzeciw otoczenia.

Krzysztof Komeda w Polskim Radiu vol. 1-3

Chcąc zabawić się w wybór artysty, którego nazwisko i dokonania miałyby symbolizować polski jazz, pewnym wydaje się, że znakomita większość muzyków, dziennikarzy, fanów gatunku oraz muzyki w ogóle, wskazałaby Krzysztofa Komedę. Mało bowiem któremu polskiemu jazzmanowi udało się nie tylko nagrywać cenione przez rzesze słuchaczy płyty, lecz również tworzyć z niesłychanym wręcz powodzeniem muzykę dla polskiego i światowego kina, a także – co być może najważniejsze – być autorem kompozycji, które są niewyczerpanym źródłem inspiracji dla kolejnych pokoleń improwizujących muzyków.

Komeda jakiego nie znamy.

Gdyby nie został pianistą i kompozytorem, autorem muzyki filmowej i wielu jazzowych standardów oraz współtwórcą tzw. polskiej szkoły jazzu byłby… laryngologiem. Na szczęście dla kondycji polskiej sceny muzycznej porzucił wyuczoną profesję i w całości poświęcił się pasji komponowania.

Strony