Jeff Beck

Marcin Olak Poczytalny - Loud Hailer

To jednak była pułapka. Już zakwitło, zaćwierkało, zapachniało – a ja skwapliwie wpadłem w wiosenny, błogi nastrój – a tu figa. Co kwitło i pachniało zmarzło na kość, a błogi nastrój szlag trafił. Podobno teraz wiosna przyszła już na poważnie, ale ja jakoś jestem nieufny. Niesmak pozostał. Ale może to lepiej, bo i muzyka, której ostatnio słucham, nie nastraja mnie nazbyt lekko.

Jeff Beck guitar show - relacja z koncertu podczas WSJD 2011

Jeśli poniedziałkowy wieczór festiwalu Warsaw Summer Jazz Days zdominowała improwizacja, szukanie innowacyjnych pomysłów i „ducha”, to wtorkowy koncert muszę uznać przede wszystkim za pokaz profesjonalizmu i sprawności technicznej. Jeff Beck zaprezentował licznie zgromadzonej w Sali Kongresowej publiczności barokowy przepych sztuczek i imponującą technikę użytkową. Energetycznym występem udało mu się poderwać publiczność niemal od początku, pozostawiając ją w euforycznym stanie aż do samego końca.

Emotion & Commotion

Jeff Beck – wiadomo. Guitar Hero, buszujący po muzyce na luzie i bez ciśnień. Muzyk legendarny, bo i w Hall OF Fame się znajdujący, ale też artysta, któremu nie jest wcale tak łatwo poprzypinać łatkę rockmana po prostu. Beck lubi gdy w jego grze elementy różne przeplatają się ze sobą i kiedy styl gry niekoniecznie układa się w jednolity wzorzec inspiracji. Ale jednak grał w Yardbirds, zastąpił tam Erica Claptona i zdecydowanie bliżej mu do rocka niż do jazzu. To żaden zarzut. Absolutnie, tym bardziej, że wydał bardzo efektowną płytę.

Jeff Beck