James Carter

James Carter - klasa sama w sobie

James Carter to klasa sama w sobie. Saksofonista z Detroit, który szturmem zdobywał najwyższe stopnie nowojorskiej sceny jazzowej, zupełnie nie przypadkiem zahaczając o Japonię. Na szczęście fani Cartera w Polsce nie muszą jeżdzić aż tak daleko. Carter bywa w Polsce regularnie i nie tylko ze swoim Organ Trio.

Warsaw Summer Jazz Days 2015: dzień drugi

Trzy zupełnie odmienne muzyczne propozycje. Trzy wielkie nazwiska. Niesłabnące oczekiwania publiczności. Drugi dzień Warsaw Summer Jazz Days 2015 rozniecił w słuchaczach różnorodne emocje, poczynając od lirycznego tria Brada Mehldaua, poprzez urzekające brzmienie wibrafonu Jasona Marsalisa, skończywszy na szalonych, niczym nie skrępowanych dźwiękach ekscentrycznego James Carter Organ Trio.

Jazz Jantar: James Carter Organ Trio na finał rozświetlili Gdańsk!

Tylu różnorakich muzycznych przeżyć i emocji, ile dostarczył w tym roku festiwal Jazz Jantar próżno szukać gdzie indziej. W ciągu jedenastu dni koncertowych podczas dwudziestu dwóch koncertów objawiła się cała galaktyka konotacji i indywidualnych spojrzeń na praktyczne rozumienie tego dziwnego, pojemnego terminu na „j”. Tradycja i nowoczesność, intuicja i wirtuozeria układały się w muzyczne konstelacje tak liczne, że trudno byłoby oczekiwać czegoś jeszcze innego.

Dreamland

Za sprawą swojej wersji cohenowskiego przeboju „Dance me to the end of love” dość popularną stała się francuska piosenkarka Madeleine Peyroux. Mało kto jednak wie, że nie była wówczas nowym zjawiskiem na jazzowej scenie, lecz pojawiła się po raz pierwszy (w płytowej wersji) już w roku 1996 i to w dodatku w otoczeniu gwiazd, co jeszcze dziwniejsze - w dużej mierze związanych z otoczeniem Johna Zorna.

Layin' In The Cut

James Carter nagrał płytę będącą kontynuacją poprzedniego albumu "In Carterian Fashion". Na "Layin’ in the Cut" ponownie słyszymy funkowe rytmy – i nic dziwnego, gra bowiem jedna z najczarniejszych sekcji: Jamaaladeen Tacuma/Grant Calvin Weston, tak ta sama, którą setki razy usłyszeć można było u "Blood" Ulmera. Carter nagrał zatem ponownie płytę nie stanowiącą żadnego odkrycia – o jego wirtuozerskim kunszcie wszyscy już wiedzą i prawda ta jest do znudzenia powtarzana.

Caribbean Rhapsody

Dwóch doskonałych muzyków, multi-stroikowiec James Carter i portorykański kompozytor, jeden z ulubieńców György'a Ligetiego - Roberto Sierra - swoją muzyczną współpracę i jej efekty pielęgnowali prze kilka lat, zanim zdecydowali się wejść razem do studia. Sierra szył utwory na miarę saksofonisty z Detroit, jednocześnie pozostawiając mu cały czas wielką przestrzeń do improwizacji i rozwoju. Z czasem powstał pomysł by zapisać na krążku historię kobiety i mężczyzny – On: saksofon tenor, Ona: saksofon sopranowy. Zaproszono jeszcze do studia Reginę Carter, kwintet smyczkowy Akuy Dixona oraz jedną z najlepszych orkiestr na świecie – Sinfonię Varsovię. Powstał album niezwykły i znakomity!