George Duke

Jean Luc Ponty - wzorzec z Sevre muzyki fusion.

W wrześniu, 80 lat temu urodził się jeden z największych skrzypków w historii nie tylko jazzu, ale i muzyki w ogóle. Człowiek, który przejął pałeczkę po Stephanie Greppellim i stanął w forpoczcie ekipy, która wyniosła ów instrument na nowy poziom. Muzyk, o którego albumach mogę powiedzieć, że są prawdziwą biblią, wzorcem z Sevres dla muzyki fusion – Jean-Luc Ponty. 

Tutu

Z firmą Atlantic nagrywali wiele swoich najznakomitszych pyt najwięksi jazzowi wizjonerzy. Miles Davis był jednym z nielicznych, którzy kontraktu z labelem Ahemta Erteguna nie podpisali, ale kiedy zmieniła się struktura właścicielska w firmie i cały katalog stał się własnością Warner Music Group przyszedł w końcu czas, aby i „Czarny Książe” zaczął wydawać płyty opatrzone tym logo.

Inner Conflicts

Billy Cobham idzie przez życie jak burza. Najpierw rozsadzał bopowy koncept Horace’a Silvera swoim podszytym wojskowym drylem bębnieniem, potem zrobił furorę z braćmi Brecker jako Dreams, by zrobić jeszcze większa na sesjach u Milesa Davisa, a dalej objawić się jako najpotężniejszy pałker świata w Mahavishnu Orchestra. Po paru latach grywania w cudzych bandach Cobham postanowił zostać liderem i wydawać co najmniej płytę rocznie.

Jazz-rock z Niemiec nie ma się czego wstydzić – Vol. 2, czyli krótka wizyta w MPS

Pierwsza część artykułu chyba dobitnie pokazała, że niemieckie fusion - jak zresztą i niemiecka muzyka w ogóle - nie ma żadnych powodów do wstydu i kompleksów. Część druga może już tylko zawstydzić tych, którzy uważali się za znawców, a nie znali Association P.C., Wolfganga Daunera czy solowych płyt Don “Sugar Cane” Harrisa.

George Duke nie żyje.

Pamiętamy go z niezliczonych jazzowych i niejazzowych projektów. Z grania ze Stanleyem Clarkiem, Frankiem Zappą, Milesem Davisem,  Daft Punk czy Michaelem Jacksonem.  Ale także z tego, że wyprodukował ogromne ilości  płyt innym muzykom, a jako pianista i klawiszowiec towarzyszył kolejnym nieprzeliczonym setkom. 5 sierpnia George Duke - szara eminencja amerykańskiej sceny muzycznej, a jak twierdzi wielu „Król funku” zmarł w wieku 67 lat na białaczkę imfatyczną.

1, 2 To The Bass

No musieli poczekać miłośnicy talentu Stanleya Clarke’a na tę płytę swego idola. W liner note napisane jest, że od czasu wcześniejszego nagrania wirtuoza upłynęła dekada.