Hand On The Torch

Autor: 
Paweł Baranowski
Us3
Wydawca: 
Blue Note
Dystrybutor: 
Pomaton/EMI
Data wydania: 
16.11.1993
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Mel Simpson - keyboards, programming; Geoff Wilkinson - scratching, programming, sampling; Gerard Presencer – trumpet; Ed Jones - soprano & tenor sax; Mike Smith - tenor sax; Steve Williamson - soprano sax; Matt Cooper – piano; Marie Harper – vocals (background); Matt Cooper – rap; Tony Remy – guitar; Dennis Rollins - trombone, trumpet; Tukka Yoot – rap; Rahsaan Kelly – rap

Acid jazz był (bo chyba w przypadku tej muzyki czas przeszły jest już właściwy) prądem, który pojawił się na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego stulecia, by pod hasłem "jazz" zawojować... parkiety dyskotek. Muzycy jazzowi już gdzieś od połowy lat 80 przyglądali się rozwijającej się kulturze rapowej, często w wywiadach dając świadectwo swym zafascynowaniem "nową czarną kulturą", widząc w niej niejednokrotnie "odnowienie" jazzu. 

I choć postawienie znaku równości pomiędzy rapem a jazzem (przynajmniej w takim pojęciu, jakie mu wówczas nadawano) jest pewnym nadużyciem, to jednak zasymilowanie się tych dwu kultur zasiało muzyczny ferment na początku lat 90. Tym bardziej, że do pomysłu tego skłonił się również spiritus moves całego jazzu - Miles Davis, czego wyrazem jest jego pośmiertna płyta "Doo Bop".

Palma, jeśli nawet nie pierwszeństwa, to przede wszystkim popularności należy się jednak chyba zespołowi Us3. Jego "Cantaloop" zawierające sample z "Cantaloupe Island" Herbie Hancocka swego czasu było jednym z najpopularniejszych utworów na parkietach i myślę, że przysporzyło popularności Hancockowi wśród najmłodszej publiczności.

Cała płyta utrzymana jest właśnie w takim kołyszącym, by nie rzec swingowym - i tym samym narazić się jazzowym ortodoksom - rytmie. Stylowe solówki, nawiązujące do utworów wybranych w samplach (a było z czego wybierać - archiwa Blue Note'u stały otworem), rap, nowoczesne brzmienia - mix, który jednak spełnił pokładane w nim nadzieje. Powstała muzyka łatwo przyswajalna, która w jakimś tam stopniu czerpała z jazzu, w o wiele większym z kultury rapowej i dance, która pozwoliła na przywrócenie jeśli nawet nie jazzu, to jego namiastki w miejscach, w których z górą pół wieku wcześniej jazz panował - w salach tanecznych. Jednocześnie zauważalnym był wpływ tej muzyki, na chęć poznawania zsamplowanej (przede wszystkim) muzyki przez osoby, które do chwili usłyszenia Us3 od jazzu raczej stroniły. Rola popularyzatorska "Hand on the torch" jest zatem chyba nie do przecenienia.

Z drugiej strony - pomimo tego, że wydawałoby się, iż muzyka tego typu podzieli los innych utworów, które przez parkiety dyskotek i listy przebojów przelatują rokrocznie w wielkiej ilości nie pozostawiając żadnych wspomnień, po latach, z dużą przyjemnością słucham produkcji Mela Simpsona i Geoffa Wilkinsona. Nie powiem, że w dalszym ciągu jest to "świeża" propozycja, jednak - pomimo słów wielu malkontentów na pewno broni się, a słucha mi się tej płytki, od czasu do czasu, z nieukrywaną przyjemnością.

1. Cantaloop (Flip Fantasia); 2. I Got It Goin' On; 3. Different Rhythms, Different People; 4. It's Like That; 5. Just Another Brother; 6. Cruisin'; 7. I Can Go to Work; 8. Tukka Yoot's Riddim; 9. Knowledge of Self; 10. Lazy Day; 11. Eleven Long Years; 12. Make Tracks; 13. The Darkside