Glaciar

Autor: 
Andrzej Nowak
Marcelo Dos Reis
Wydawca: 
Miria Records
Data wydania: 
26.06.2021
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Marcelo dos Reis . electric . acoustic guitar . effects . voice

Portugalski gitarzysta Marcelo Dos Reis będzie kolejnym ważnym gościem zbliżającej się dużymi krokami piątej edycji Spontaneous Music Festival, jaka odbędzie się na początku października w poznańskim Dragon Social Club. Muzyk zagra na deskach Dragona każdego dnia, ale być może najważniejszym jego wkładem w jakość artystyczną imprezy będzie występ solowy, którym otworzy cały festiwal. Ów występ bazować będzie zapewne w dużej mierze na estetyce, którą portugalski gitarzysta wykreował na swojej ostatniej płycie solowej, zatytułowanej „Glaciar”.

Samo nagranie zdaje się być dla stałych fanów tego artysty sporym zaskoczeniem. Muzyk, wyposażony w gitarę elektryczną i akustyczną, używający także głosu (by śpiewać!) i gitarowych efektów, postanowił bowiem nagrać dla nas (a może nade wszystko dla siebie) album z muzyką po części skomponowaną, niemal relaksacyjną, a już na pewno chill-outową. Muzyk, który pierwsze kroki muzyczne stawiał jako frontman zespołu rockowego, o tym fakcie chce nam dobitnie przypominać. Sama muzyka, choć nie rwie nam trzewi (bo nie takie wszak ma zadanie), zdaje się być delikatnie piękna, soczyście uspakajająca, na swój sposób szczególna. Muzyk ubrał tę opowieść w dwie suity (łącznie dziewięć części; dźwięki powstałe w Academia de Música CNM), które trwają 41 i pół minuty. Wydawcą płyty nowy label, specjalnie powołany przez Dos Reisa dla tego typu przedsięwzięć artystycznych -  Miria Records (CD 2021).

Pierwsza suita konsumuje aż pięć utworów zaznaczonych na krążku. Muzyk zaczyna w delikatnej, płynnej, niemal ulotnej estetyce tajemniczych gitarowych dronów, którym wszakże daleko do dark ambientu, raczej dobrze kojarzą się nagraniami brytyjskiej stajni 4AD, sprzed niemal czterech dekad. Dos Reis stawia na prostotę, gra gitarowymi akordami, którym dodaje efektownego pogłosu, korzysta z flażoletów, a całą narrację buduje niezwykle skrupulatnie. Drąży skałę i ma na horyzoncie plan finału, do którego dotrze za jakiś czas. Po drodze historia nie skąpi mu dramaturgicznych momentów zawahania, gdy potrafi brzmieć niczym Mike Oldfield, ale też uwypukla chwilami niemal wirtuozerskie umiejętności techniczne Portugalczyka. Ostatnia część suity, definitywnie najciekawsza, budowana jest z efektownym suspensem. Muzyk żongluje emocjami, dba o zaskoczenia, mnoży wątki (znów nie bez wspomnień w klimatach 4AD) i dociera do kresu tej części podróży, którą wyznacza najpierw wokaliza, a potem regularny śpiew z tekstem, którego motyw przewodni, to „I found my time”.

Druga opowieść składa się z czterech części. Muzyk wystawia swoją gitarę na wielogatunkowe wpływy, brzmi jak basówka, klei się z dźwiękami akustycznymi, dobrze szuka pogłosu, ale bywa, iż przypomina wygładzoną wersję Pata Metheny. Rockowe powtórzenia, stylistycznie uproszczenia, ale i cały ocean zmysłowego chill-outu, to atrybuty kolejnej części. W ósmej opowieści gitara brzmi dość nietypowo, jakby z posmakiem mauretańskim, jeśli ucho recenzenta dobrze kieruje jego zapętlonymi myślami. Ostatni, najdłuższy utwór wiele wszakże rekompensuje i definitywnie stawiamy go na pozycji najlepszego fragmentu tej zaskakującej płyty. „Flow” ma basową bazę, budują go zadziorne frazy gitary i post-rockowy niemalże „drive”. Muzyk snuje wątki, na bazie których prowadzi swobodną, nieco jazzującą improwizację.

https://miriarecords.bandcamp.com/releases