Bar Torque

Autor: 
Paweł Baranowski
Elton Dean & Mark Hewins
Wydawca: 
Moonjune
Data wydania: 
15.07.2001
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Elton Dean - saxello, alto sax; Mark Hewins - samplers/Casio PG 380 synth guitar, acoustic guitar, Y Tatay Thomas acoustic guitar

Jazz rodem z Wysp Brytyjskich nie jest częstym gościem w polskich mediach (tak jakby jazz w ogóle był), ani też w polskich salach koncertowych. Wydaje się, że w ogóle znajomość jazzu brytyjskiego jest nikła. Nie ukrywam - także moja. Elton Dean oraz Mark Hewins to weterani brytyjskiej sceny muzycznej, pierwszy był członkiem Soft Machine, współpracownikiem Keitha Tippetta i Carli Bley, drugi natomiast współpracował z takimi muzykami jak Dennis Gonzalez, Andrew Cyrille czy Django Bates, a od 1999 r. członkiem grupy Gong. Obaj panowie współpracują także ze sobą od lat.

Muzyka nagrana na tej płycie jest zapisem live, ale oprócz notki na okładce nic o tym nie świadczy. Trzy utwory na nią się składające to długie collage dźwiękowe na saksofony (saxello też należy do tej grupy instrumentów i jest czymś pośrednim pomiędzy sopranem a altem) i dźwięki. Chyba to najwłaściwsze określenie tego, co na gitarze (?) proponuje Hewins. Pomimo jazzowej proweniencji muzyków, propozycję zawartą na Bar Torque trudno by nazwać jazzem. Swobodne improwizacje to nie wszystko. Muzyka ma więcej wspólnego z grupami eksperymentującymi z muzyką elektroniczną, ilustracyjną niż z jakąkolwiek inną. Jedynie w solach Deana słychać niekiedy jazz. Oczywiście to ani ujma ani przywara, po prostu stwierdzenie faktu.

Długie, wolno rozgrywające się utwory, nie mają chyba jakiegoś wyraźnego schematu kompozycyjnego. Są raczej pretekstem do improwizacji. Czy te są przekonujące? Cóż, na pewno spodobało mi się to co na tej płycie ma do zaproponowania Dean. Ma on swój ton, swój sposób prowadzenia improwizacji. Może to się podobać. Nie bardzo natomiast wiem, jak się odnieść do propozycji Hewinsa. Sama w sobie nie jest chyba niczym ciekawym. Ot dźwiękowe, abstrakcyjne plamy. Być może jednak jest tak, jak to zostało napisane w materiałach reklamowych Moonjune, że liryczne improwizacje Deana są inspirowane przez „delikatny, często abstrakcyjny, harmoniczny podkład Hewinsa”. To, że jest on delikatny i abstrakcyjny widać na pierwszy rzut oka (a raczej ucha), w to że inspiruje Deana wierzę na słowo. Wierzę zatem, że bez udziału Hewinsa nie powstała by taka muzyka.

Czy warto jej posłuchać? Niewątpliwie tak. Czy warto ją mieć w swej kolekcji? A to już zależy od indywidualnych upodobań - u mnie pozostaje.

1.  Bar Torque; 2.  Sylvan; 3.  Merilyn's Cave