Marcin Olak Pocztalny: Bezimienny

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Słucham znowu tej płyty. Wymagająca, zaprasza do uważności. Intensywna, mądra.

 

Emanon.

 

Tak trochę wbrew, Shorterowi chyba nigdy jakoś szczególnie nie zależało na sławie. Ale przecież w żadnym wypadku nie można o nim powiedzieć, że jest bezimienny1, nieznany… Kiedy zaczynał był po prostu kolejnym czarnoskórym saksofonistą. I było to w czasach, kiedy słowo „czarnoskóry” było obelgą. U schyłku był ikoną. Doceniony, uznany – i jakże słusznie! Ale i tak najważniejsza była muzyka. I droga, którą przeszedł.

 

Nie jestem znawcą jego twórczości. Po prostu nagrał kilka płyt, do których wracam, które są dla mnie bardzo ważne. Za które jestem wdzięczny.

 

Speak No Evil – jazz, taki najlepszy. W zasadzie mógł tam zostać, odcinać od tego kupony, przecież tylu artystów tak robi… Jakimś cudem on nie został zakładnikiem własnej stylistyki, poszedł dużo dalej. Wzrok prześlizguje się po kilku tytułach, chwilę zatrzymuję się na Footprints, Live!. Koncertowa, z 2002. Z Danilo Perezem, Johnem Patituccim i Brianem Bladem. Genialna, po prostu genialna. W zasadzie free, ale jakimś cudem cały czas jazzowa. Jakby idiom go w ogóle nie ograniczał, tylko był dla niego trampoliną do skoku jeszcze wyżej, jeszcze dalej! Słyszałem ten skład kilka razy na żywo, to były jedne z tych koncertów. Jak on tam doszedł, jak na to wpadł?

 

Potem kolejne, Beyond The Sound Barrier, Without a Net. I potężny Emanon.

 

Myślę o tym, jak pięknie, jak mądrze zagrał. O tym, jak bardzo chciał dogonić niepochwytne, jak próbował schwytać w dźwięki wieczność. Klasnąć jedną ręką. Chyba prawie mu się udało.

 

Dziękuję. 

 

1 Tytuł płyty Shortera – Emanon – jest zainspirowany kompozycją Dizzyego Gilespiego i Miltona Shawa, Noname. To oczywiście anagram.