Pamiętam kilka lekcji z historii, typu „Sytuacja w Europie przed wybuchem wojny światowej”. Zazwyczaj polegało to na tym, że do władzy dochodzili z jednej strony populiści, gotowi zrobić wszystko dla władzy, a z drugiej strony „ludzie z wizją”. Wiesz, tacy, którzy chcieli coś zjednoczyć, podbić, wyzwolić, którzy mieli jakąś „wyższą rację”, którzy chcieli kształtować przyszłość. No i, cholera, ukształtowali. Zawsze tam był rozdział o nastrojach społecznych, żeby jakoś wytłumaczyć, jakim cudem ich wybrano, dlaczego ktokolwiek za tym poszedł. Brzmi trochę za bardzo znajomo.