Panowie znają się nie od dziś: kontrabasista Piotr Lemańczyk, saksofonista Maciej Sikała, perkusista Cezary Konrad, trębacz Maciej Fortuna i David Kikoski na klawiszach. To wszystko dobrze znane osobistości polskiej sceny jazzowej z miłym dodatkiem Kikoskiego – amerykańskiego weterana, mającego na koncie grę z Royem Haynesem, Redem Rodney’em czy Mingus Big Band. Lemańczyk nawet nie próbuje ukrywać radości z powstania tego albumu. Prace nagraniowe przebiegły ekspresowo i wkrótce całość materiału została zarejestrowana w studiu Radia Gdańsk.
Patronowanie płycie Macieja Fortuny jest wielką przyjemnością i nie dlatego, że artysta ten jest aktualnie, jakby to ująć, na wznoszącej, że zdarzały mu się nominacje do Fryderyków, a jego muzykę chętnie gości nawet Radiowa Trójka, co prawda nie w pasmach dziennych, ale już w studiu im. Agnieszki Osieckiej to i owszem. I to jest dobre.
Kiedyś, kiedy zaczynałem swoją drogę z jazzem, wydawało mi się, że klarnet jako instrument jazzowy skończył swoją karierę z nastaniem Charliego Parkera. Potem naczytałem się opracowań, które jedynie mnie utwierdziły w tym przekonaniu. Jazz klarnetowy to muzyka co najwyżej swingowa, a do współczesnego jazzu niech się nie pcha, bo jest tu niechciany. Postacie jak Dolphy wydawały się kompletnymi epigonami, przywiązanymi kurczowo do klarnetu, w dodatku basowego.